Gdy tylko oficjalnie ogłoszono, że w obecnym sezonie do ekstraklasy wprowadzony zostanie system VAR, od początku wiadomo było, że nie będziemy musieli długo czekać na jego zastosowanie. Tak się też stało. Ironią losu jest, że pierwszą „ofiarą” nowego systemu został… Michał Probierz.
Trener Probierz już prowadząc Jagiellonię, narzekał na sędziów dosłownie zawsze, gdy tylko mógł, a białostoczanie już od wielu miesięcy czuli się w naszej lidze poszkodowani. Gdy coach zdecydował się na opuszczenie klubu, wydawało się, że jego problemy z arbitrami zostały rozwiązane. Trafił bowiem raczej na spokojny pod tym względem grunt – do Cracovii. Tymczasem już w drugiej kolejce ekstraklasy sędzia Marciniak anuluje dwie zdobyte przez „Pasy” bramki. Tym razem jednak całkiem słusznie i przy użyciu systemu VAR.
Wyjazdowy mecz z Lechią nie był dla Cracovii szczególnie łatwy. Ba! Początek zdecydowanie należał do gospodarzy. Wydawało się, że gdańszczanie będą w stanie zamknąć rywali i to oni ostatecznie przechylą szalę zwycięstwa na swoją stronę. Tak się jednak nie stało. Goście świetnie się bronili, a z czasem zaczęli również wychodzić do przodu.
W 49. minucie przeprowadzili akcję, która mogła zupełnie zmienić przebieg meczu. Mihalik dośrodkował, Piątek lekko trącił futbolówkę, a ta wpadła do siatki. Po tej akcji użyto jednak systemu VAR, po czym sędzia Szymon Marciniak nie uznał trafienia, dostrzegając, że w momencie podania Piątek minimalnie przekroczył linię obrony.
#VAR @_Ekstraklasa_ orzekł, że anulują bramkę Krzysztofa Piątka (numer 99), bo dzisiaj sobota! #LGDCRA pic.twitter.com/ZW0uMcQQqU
— 4o (@L_4o_P) July 22, 2017
Do drugiej – podobnej, choć jeszcze bardziej irytującej z perspektywy Cracovii – sytuacji doszło w końcówce spotkania. Wówczas nawet bramka została uznana, aby po czasie wstrzymać grę i… po obejrzeniu powtórki w systemie VAR cofnąć decyzję.
Wściekły Michał Probierz gotował się z nerwów tuż przy linii bocznej. Na szczęście wcześniej – pomiędzy obiema sytuacjami – jeszcze jedną bramkę strzelił Michał Helik. Tym razem jednak nikt nie miał zastrzeżeń i Cracovia – choć nie bez problemów – wybroniła cenne trzy punkty.
Debiut #VAR #LGDCRA w paru klatkach 😉 #Ekstraklasa pic.twitter.com/hRY36rSAhQ
— Tomek R (@beceen1) July 22, 2017
Po meczu nie brakuje różnych komentarzy. Bo choć prawidłowo dostrzeżono spalone, oba były minimalne. Taka gra „na milimetry” byłaby nie do wychwycenia ludzkim okiem. Jedni zachwalają zatem system, który staje się do bólu sprawiedliwy. Inni uważają zatem, że to nie z duchem gry i zapewne słusznie uważają, że gdyby ten mecz odbył się w poprzednim sezonie, mielibyśmy pewne 3:0, do którego raczej nikt nie miałby większych pretensji.
W całej sytuacji najbardziej żal jednak chyba trenera Probierza, nad którym wyraźnie rozpostarło się jakieś fatum. On już wie, że przed nim nie da się uciec, choćby przenosząc się na drugi koniec kraju. Jeśli nerwów nie mogą już (w teorii) psuć mu sędziowie, będzie mścił się na nich system VAR. Dodatkowo fatum to zdaje się zaraźliwe – trzeba bowiem dodać, że obydwie „zabrane” Cracovii bramki strzelił ten sam zawodnik – Krzysztof Piątek.