Wczorajszego wieczoru w Gdyni czuć było atmosferę wielkiego piłkarskiego święta. Arka wróciła do gry w europejskich pucharach po 38 latach przerwy. Wówczas „Żółto-niebiescy” rywalizowali z bułgarską drużyną Beroe Stara Zagora. Historia zatoczyła koło i podopieczni Leszka Ojrzyńskiego pokonali faworyta z Danii FC Midtjylland 3:2. Spotkanie z Bułgarami zakończyło się identycznym rezultatem. O dawnych wspomnieniach oraz tym, co działo się w czwartkowy wieczór w Gdyni, rozmawialiśmy z Czesławem Boguszewiczem – trenerem Arki 38 lat temu – oraz legendarnym napastnikiem „Żółto-niebieskich”, Tomaszem Koryntem.
Od poprzedniego spotkania Arki w europejskich pucharach minęło 38 lat. Dawne wspomnienia wróciły?
Czesław Boguszewicz: Wróciły trochę w innej roli, teraz jesteśmy kibicami. Bardzo się cieszę z tego, co się stało. Można było domniemywać, że być może powtórzy się wynik z naszego spotkania z Beroe Stara Zagora. Tak się stało i trzeba powiedzieć, że po dobrym meczu. Padło pięć bramek, gol w końcówce, więc super sprawa. Miejmy nadzieję, że z dozą szczęścia Arka wywalczy awans w rewanżu w Danii.
Tomasz Korynt: Bardzo dobry występ naszych młodszych kolegów, po 38 latach wspomnienia wróciły, tym bardziej że wynik był dokładnie taki sam. Tak że moja pseudorywalizacja z Marcusem zakończyła się remisem, bo trafił do siatki dwukrotnie. Cieszę się zatem ogromnie z tego zwycięstwa i liczę na to, że chłopacy powalczą również na wyjeździe.
No właśnie, Panom się nie udało wówczas awansować. Wiele osób wspominających tamte wydarzenia i rewanż mówiło, że Arce przeszkodził sędzia, jednocześnie pomagając Bułgarom. Czy Arka z taką grą jak dzisiaj jest w stanie powalczyć o awans do kolejnej, czwartej rundy eliminacji?
Czesław Boguszewicz: Nam nie udało się w rewanżu w Bułgarii, bo mówiąc uczciwie, wtedy nie miało prawa nam się udać. Jakby mieli wygrać 4:0 czy 5:0, to też by wygrali. Nikt by tego i tak nie zauważył, nie było żadnej dokumentacji z tego spotkania, ponieważ nie była prowadzona transmisja. Dzisiaj wiadomo, że Arka w czystej grze ma większe szanse i liczymy na to, że szczęście też dopisze naszym. Mogą powalczyć, zagrać bardzo mądrze taktycznie, włożyć wiele wysiłku tak jak w dzisiejszym spotkaniu i mieć swój dzień. Muszę podkreślić, że Duńczycy to bardzo mocny zespół, bo nie mieli problemu z rozwijaniem akcji, my natomiast graliśmy bardziej na żywioł. Okazuje się, że determinacja, wola walki i chęć zwycięstwa w każdym mieście i na każdym stadionie w Europie ma prawo bytu.
Tomasz Korynt: Co mogę dodać do tego, co powiedział przed chwilą trener. Zgadzamy się w stu procentach. Przeciwnik jest zespołem solidnym, grającym rozważnie i spokojnie. Na pewno, jeśli tak jak dzisiaj trener dostosuje taktykę do rywala i chłopcy te założenia zrealizują, to powalczymy w rewanżu.
Zgodzą się Panowie ze mną, że Arce sprzyjało dzisiaj szczęście, wspominał Pan trener o tym, że w czystej grze gdynianie mają większe szanse niż Wy kiedyś. Jeśli jednak mielibyśmy wskazać mankamenty w grze Arki, to gdzie one były?
Czesław Boguszewicz: Po takim meczu trudno jest szukać słabszych stron. Trzeba patrzeć na pozytywy i na to, że padł korzystny wynik. Oczywiście, dwie bramki strzelone przez przeciwnika na wyjeździe to spora zaliczka, bo w rewanżu wystarczy im 1:0 do awansu. Natomiast trzeba patrzeć na to, że mimo braków pod tytułem mniejszego ogrania w Lidze Europy czy w międzynarodowych rozgrywkach potrafiliśmy się dobrze zaprezentować przy wspaniałej publiczności i dopingu oraz pokazać momentami ciekawą piłkę. Trzeba wyciągnąć wnioski, ale to już jest zadanie trenera i jego sztabu. Będziemy czekali na dobre wieści z Danii. Nie jest to łatwy przeciwnik – ma wysokie umiejętności. Potrzebne są determinacja, poświęcenie, gra bardziej defensywna niż szalone ataki, bo może wtedy się uda zrobić coś wielkiego.
Tomasz Korynt: Ponownie nie chcę się powtarzać, Czesiek wszystko już powiedział (śmiech). Wyższość taktyczna i umiejętności w grze były po stronie Duńczyków. Ostatnio szczęście sprzyja Arce, dzisiaj również piłka wylądowała na poprzeczce, a mogła wpaść do bramki i zmienić losy spotkania. Wynik 3:2 jest świetny dla Arki, ale trzeba zagrać równie dobrze albo lepiej, aby przywieść remis z wyjazdu.
Czy po takiej grze i dobrym początku sezonu w wykonaniu Arki możemy spodziewać się nieco spokojniejszego scenariusza na ten sezon w wykonaniu gdynian?
Tomasz Korynt (Pan Tomasz koniecznie chciał jako pierwszy udzielić odpowiedzi): Myślę optymistycznie, że w tym sezonie mamy szerszą ławkę rezerwowych, zatem większe możliwości rotowania w składzie. Widzę, że chłopacy grają z dużym zaangażowaniem, dlatego po tych spotkaniach w Pucharze Polski, Superpucharze i tym dzisiejszym powinniśmy być spokojniejsi, aczkolwiek nie należy spoczywać na laurach, tylko jeszcze mocniej pracować.
Czesław Boguszewicz: Cztery punkty po dwóch meczach w lidze to niezłe osiągnięcie. Natomiast uczciwie powiem, że zabrakło w meczu z Sandecją większej chęci zwycięstwa. Wiem, że zespół jest w przebudowie, są nowi zawodnicy, nie zdążyli się jeszcze dobrze zgrać.
Sandecja to beniaminek, który gra jeszcze na euforii historycznego awansu.
Czesław Boguszewicz: Wiem, że to beniaminek, ale pamiętam, jak byliśmy nim w zeszłym roku i szliśmy zwłaszcza u siebie jak rozpędzony walec. Miałem takie odczucie, że Sandecja w tym spotkaniu była zadowolona z remisu i nie był to taki przeciwnik, którego nie moglibyśmy ograć. Przy większym zaangażowaniu w ofensywie Arka miałaby teraz komplet punktów. Jeszcze zbyt wcześnie jest na oceny tego zespołu, który cały czas się zgrywa, ale jestem dobrej myśli.
Rozmawiał w Gdyni: Jakub Treć