Sergiej Kriviec to jeden z najlepszych obcokrajowców w naszej ekstraklasie w ostatnich latach. Oczywiście pod warunkiem, że znajduje się w swojej najlepszej formie, a taką miał podczas występów w Lechu Poznań, a następnie w Bate Borysów, z którym grał w Lidze Mistrzów. W ostatnim sezonie Białorusin próbował się odbudować w Wiśle Płock. W pewnym momencie był tego naprawdę bliski, ale ostatecznie „Nafciarze” bez większego żalu rozstali się z pomocnikiem. Teraz Kriviec będzie reprezentował barwy Arki Gdynia. Po czwartkowym zwycięstwie gdynian z Midtjylland rozmawialiśmy z Krivcem m.in. o celach do zrealizowania w Arce i o pierwszym wrażeniu w nowym klubie.
Długo zastanawiałeś się nad przyjęciem oferty z Arki?
Sergiej Kriviec: Tak szczerze, to mniej więcej 3-4 dni.
To długo czy krótko dla Ciebie?
Niedługo.
Nad czym głównie się zastanawiałeś, przychodząc do Gdyni?
Po pierwsze, myślałem o oczekiwaniach ze strony trenera i zarządu. Ale nie ukrywam, że finanse również odegrały istotną rolę i miały znaczenie.
Trener Ojrzyński nakreślił Tobie jasne oczekiwania i ścieżkę rozwoju w klubie? Czy jesteś w stanie nawiązać do formy z czasów występów w Lechu Poznań czy w Bate Borysów?
Oczywiście, trener wyznaczył mi cele i oczekiwania. Powiedział, na jakiej pozycji mnie widzi. A jak to będzie dalej wyglądać, to zobaczymy. Teraz trudno powiedzieć. Mam nadzieję, że będzie jeszcze lepiej niż w klubach, które wymieniłeś.
Na dzisiejszym meczu był obecny nowy trener Wisły Płock, Jerzy Brzęczek, oraz dyrektor sportowy, Łukasz Masłowski. Na pewno obserwowali zespół pod kątem niedzielnego meczu Arki właśnie z Wisłą. Czy rozmawiałeś z dyrektorem Masłowskim albo z trenerem Brzęczkiem?
Nie, nie rozmawiałem z nimi. Jak chcesz, to możesz zadzwonić do nich i zapytać, co oni powiedzą (śmiech).
Niedawno z Wisły odszedł trener Marcin Kaczmarek, z którym miałeś przyjemność pracować. Czy to, co się stało w Wiśle, zaskoczyło Cię, czy jednak spodziewałeś się podobnego obrotu spraw?
Tak, to, co się stało, bardzo mnie zaskoczyło. Z drugiej strony – taka jest piłka i podobne rzeczy mają miejsce.
Dzisiejszy mecz oglądałeś z wysokości trybun. Co pomyślałeś, gdy padła pierwsza bramka dla Arki? Jakie uczucia Tobie towarzyszyły?
Jeśli spojrzymy na wcześniejszy przebieg spotkania, to byłem zaskoczony, że ta bramka padła. Zwłaszcza że była piękna, Marcus zrobił wszystko tak, jak należało zrobić. Myślę, że nie tylko ja byłem zaskoczony, ale cały stadion w Gdyni.
W następnym spotkaniu trener Ojrzyński zapewne będzie zmuszony do rotacji w składzie, żeby dać odpocząć niektórym piłkarzom. W meczu z Wisłą będziesz miał coś do udowodnienia?
Nie, nic nie mam Wiśle do udowodnienia. Przede wszystkim skupiam się na tym, żeby dobrze reprezentować Arkę. Prędzej to w Gdyni mam co udowadniać.
Jakie było Twoje pierwsze wrażenie, gdy przyszedłeś do Arki? Koledzy z szatni dobrze Cię przywitali?
Jeśli chodzi o chłopaków, to przyjęli mnie bardzo miło i sympatycznie. Duże wrażenie wywarł na mnie dzisiejszy wieczór. Kibice, którzy licznie zgromadzili się na stadionie, byli dla drużyny prawdziwym 12. zawodnikiem.
W czym upatrujesz szansę Arki na awans do kolejnej rundy?
Przede wszystkim w zaangażowaniu i w dyscyplinie. Na pewno, żeby przejść dalej, potrzebne będzie także duże szczęście.
W Gdyni rozmawiał Jakub Treć