Franciszek Smuda lubi wracać do Widzewa Łódź, niczym Henryk Kasperczak do kolejnych afrykańskich reprezentacji. Takiego wyzwania jak teraz były selekcjoner dawno jednak nie miał.
Kiedyś zdobywał z Widzewem Łódź mistrzostwa Polski. Z tym klubem zagrał również w Lidze Mistrzów. Później z powodzeniem trenował m.in. Legię Warszawa i Lecha Poznań, a w Polsce stał się na tyle popularny, że chyba bardziej z woli kibiców, niźli z praw logiki, objął stanowisko selekcjonera kadry narodowej tuż przed Euro 2012.
Najważniejszy dla nas turniej ostatnich lat okazał się jednak jego klęską i niemal sportowym pogrzebem. Od tego czasu długo szwendał się po Europie, próbując swoich sił w mniejszych klubach. Do ekstraklasy wrócił, aby „walczyć o spadek” z Górnikiem Łęczna. I choć zdawało się, że momentami rywale usilnie starali się, aby „Franz” ze swoim nowym klubem utrzymał się w elicie, spaść do I ligi się udało, gdy z pomocną ręką (w dosłownym tego słowa znaczeniu) przyszedł Rafał Siemaszko.
Po mimo wszystko dobrej końcówce sezonu w Górniku wydawało się, że Smuda na dłużej pozostanie w ekstraklasie. Tymczasem pojawiają się sensacyjne informacje, iż były selekcjoner… ma po raz piąty w karierze objąć stery w Widzewie. Po raz pierwszy jednak nie będzie mógł z łodzianami bić się o mistrzostwo. Tym razem zadanie jest inne – gonić ŁKS, czyli… wygrać rozgrywki III ligi.
Franciszek Smuda ma poprowadzić poniedziałkowy trening Widzewa Łódź. Asystentem ma zostać Marcin Broniszewski.
— Mateusz Borek (@BorekMati) August 2, 2017
Dla trenera z taką przeszłością będzie to zadanie mocno egzotyczne. „Franz” będzie musiał nauczyć się cierpliwości, zmienić nieco myślenie, zbudować team z zespołu, w którym przecież próżno szukać jakichkolwiek gwiazd – nawet jak na III ligę. Prawdę mówiąc, od jego ostatniego meczu na Widzewie nie zmieniło się tylko jedno – doping fanów, który wciąż nie milknie, mimo złych dla klubu czasów.
Sam trener mówi o sobie, że jest widzewiakiem i chce pomóc zespołowi. Czy ta determinacja wystarczy jednak, aby przestawić swoje myślenie na zupełnie inne tory i odbudować dawną potęgę klubu? W Łodzi nikt nie wątpi, że tak się stanie, a na Franciszka Smudę kibice RTS-u czekają, jak na zbawienie.