Piłka nożna to przede wszystkim bramki. Choćby poziom spotkania stał na niesamowicie wysokim poziomie, po końcowym gwizdku czuć lekki niedosyt, jeśli na tablicy wyników widnieją zera. Jak nietrudno zauważyć, gole dostarczają wiele radości nie tylko widzom, ale również (a nawet przede wszystkim) strzelcom. Czasem jednak wspomniana radość jest zbyt duża, o czym przekonał się Nicolai Müller.
Słynne DAB-y Pogby, Calmy Ronaldo, posągi, tańce, odbierane telefony, gesty do nieba… Cieszynek piłkarzy po bramkach widzieliśmy już multum. Pokazują one radość i kreatywność zawodników, a fanom dają kolejny powód do uśmiechu. Czasem jednak są bardzo ryzykowne, a nawet zabraniane przez trenerów w obawie o zdrowie podopiecznych. Na pewno pamiętacie Naniego z najlepszych lat w United, kiedy po swoich bramkach serwował nam efektowne salta. Jak się okazuje, nie trzeba tak ekwilibrystycznych pokazów, by poważnie się uszkodzić.
W sobotnie popołudnie Hamburger SV podejmował Augsburg w pierwszej kolejce niemieckiej Bundesligi. Już w ósmej minucie jedna z większych gwiazd zespołu – Nicolai Müller – dał swojej drużynie prowadzenie. Ciesząc się z gola, postanowił jednak zrobić piruet w powietrzu. Lądowanie pozostawiło jednak wiele do życzenia…
Na nieszczęście dla 29-letniego Niemca, ból nie okazał się jedynie chwilowy. Już w 15. minucie Müller opuścił boisko, a przeprowadzone badania przyniosły najgorszą informację – zerwane więzadło w kolanie. Pomocnika czeka teraz około siedem miesięcy przerwy od piłki i to po niecałym kwadransie nowego sezonu… Jest to zła wiadomość również dla drużyny z Hamburga – w poprzednim sezonie Müller, zaliczając siedem asyst i pięć trafień, walnie przyczynił się do pozostania swojej drużyny w Bundeslidze. Życzymy zdrowia, a takie skoki chyba jednak lepiej zostawić na lodowisko. No, albo chociaż trampolinę.