Zakończyły się kwalifikacje do Ligi Mistrzów. Dziesięć europejskich klubów przeszło wyboistą drogę do raju i będzie mogło zagrać w najbardziej elitarnych rozgrywkach Starego Kontynentu. Między innymi drogę do raju odnaleźli… starzy znajomi Legii Warszawa.
No bo tak to już jest – gdzie Legia Warszawa nie może, tak znajomych pośle. Przez ostatnią rundę eliminacji Champions League dostała się całkiem spora liczba takowych znajomych „Wojskowych”. Najbardziej niespodziewanym z nich jest oczywiście Jakub Rzeźniczak. Karabach Agdam z Polakiem w linii obrony bronił się fenomenalnie i… wybronił sobie zwycięstwo w dwumeczu z FC Kopenhaga. To, co jeszcze niedawno wydawało się niemożliwe, dziś stało się faktem – mistrz Azerbejdżanu zagra w Lidze Mistrzów, a sam Rzeźniczak… realnie notuje sportowy awans po przejściu z Legii aż za Kaukaz.
Były kapitan Legii nie jest jednak jedyną znajomą postacią, która w ostatnich dniach mogła świętować. Awans wywalczył sobie również Olympiacos – prowadzony przez Besnika Hasiego i z Vadisem Odjidją-Ofoe w składzie. O ile w pierwszym spotkaniu z Rijeką mistrzowie Grecji nie przekonywali swoją grą, o tyle przedwczoraj postawili mocną kropkę nad „i”, wygrywając 1:0 na wyjeździe. Przy jedynym trafieniu w tym spotkaniu Odjidja-Ofoe miał zresztą asystę.
Za dobrych znajomych Legii możemy uznać również dwa kluby, z którymi „Wojskowi” mogą mieć wyjątkowe wspomnienia. Gorsze wywołuje na pewno Celtic Glasgow, który mimo porażki 3:4 w dramatycznym meczu w Astanie wywalczył sobie awans i po latach nieobecności wraca do łask. Drugim jest zaś Sporting Lizbona, który po pewnym wyeliminowaniu Steauy Bukareszt (5:1 na wyjeździe) liczy, że tym razem wyjścia z grupy nie pozbawi go zespół pokroju Legii.
Ale przecież nie tylko znajomymi Legii Warszawa Liga Mistrzów stoi. Znalazło się również miejsce dla dobrych znajomych… Wisły Kraków – APOEL-u Nikozja. Mistrzowie Cypru wspięli się na wyżyny i mimo iż niewiele osób przed tym dwumeczem dawało im większe szanse, potrafili wybronić sobie awans w pojedynku z rozpędzoną i głodną sukcesów Slavią Praga.
Poza tym w Champions League znalazło się jeszcze miejsce dla kilku naprawdę mocnych klubów. Napoli, choć bez Milika i Zielińskiego w podstawowym składzie (ten drugi na murawę wszedł w drugiej połowie), pokonało Niceę 2:0 na wyjeździe, pewnie wchodząc do piłkarskiej elity. Podobnie pewne wejście na salony zanotował również Liverpool. Pomimo iż w pierwszych minutach rewanżowego meczu z Hoffenheim podopieczni Juergena Kloppa męczyli się niemiłosiernie, a tylko cud i fatalna dyspozycja strzelecka Gnabry’ego uratowała „The Reds” przed stratą bramki, później było już tylko lepiej i ostateczne zwycięstwo 4:2 dało Liverpoolowi awans.
Niespodziewanie męczyła się Sevilla. Po pokonaniu Basaksehirsporu na wyjeździe wywalczenie awansu na własnym stadionie wydawało się formalnością. Tymczasem przy wyniku 2:2 fani hiszpańskiego zespołu najedli się sporo nerwów. Bramka stracona w końcówce mogła nie tylko przekreślić ich szanse na Ligę Mistrzów, ale również wywołać gromki śmiech, niosący się echem po całej piłkarskiej Europie.
Tego nie będzie na pewno w Słowenii. NK Maribor po raz kolejny udowodnił bowiem, że stać go na rozgrywanie wielkich meczów. Tym razem do awansu potrzebował zwycięstwa 1:0 nad Hapoelem Beer Sheva. Taki wynik padł, a mistrzowie Słowenii mogli cieszyć się z ponownego awansu do Champions League.
Wydaje się, że najmniej emocji spośród dziesięciu spotkań ostatniej rundy eliminacji do Ligi Mistrzów wywołał mecz CSKA Moskwa z Young Boys Berno. Rosjanie już na wyjeździe wygrali 1:0. U siebie na spokojnie dołożyli dwa trafienia i zupełnie bez stresu zameldowali się w fazie grupowej.