Nie tak dawno doszło do pewnego precedensu w FIFA. Światowa federacja piłkarska, mając na uwadze wyraźne błędy sędziego, nakazała powtórzenie meczu Senegalu z Republiką Południowej Afryki. Podobnego rozwiązania domaga się teraz Ghana.
Protest złożony przez afrykański zespół dotyczy meczu, rozegranego zaledwie cztery dni temu. „Czarne Gwiazdy” mierzyły się w nim z Ugandą, a spotkanie prowadził arbiter z Republiki Południowej Afryki – Daniel Bennett. Do pierwszej kontrowersji doszło już w 34. minucie, kiedy to sędzia nie uznał bramki Thomasa.
Atmosfera już wówczas była napięta, lecz jej kulminacyjny moment nastąpił w ostatniej minucie meczu. W 94. minucie do siatki trafił bowiem Richmond Boakye, lecz i tym razem sędzia dopatrzył się spalonego… którego – jak wykazały powtórki – nie było.
Bezbramkowy remis, jakim ostatecznie zakończyło się spotkanie, skreślił wszelkie nadzieje reprezentacji Ghany na udział w mistrzostwach świata w Rosji. Czy i tym razem zatem FIFA przychyli się do wniosku i nakaże ponowne rozegranie owego spotkania?
Mimo wszystko – choć błędy arbitra były niezaprzeczalne – wydaje się, że tym razem światowa federacja piłkarska nie zdecyduje się na podobne kroki, jak w przypadku meczu Senegalu z RPA. Tam bowiem „Lwom Terrangi” naprawdę realnie mógł zostać zabrany awans. Tu natomiast następnego dnia Egipt pokonał 2:1 Kongo, czym zakończył jakiekolwiek spekulacje na temat awansu.
Powiedzmy sobie szczerze – nawet gdyby Ghana wygrała mecz z Ugandą, po zwycięstwie Egipcjan nad Kongijczykami, traciłaby do „Faraonów” cztery punkty. I choć w ostatniej serii spotkań „Czarne Gwiazdy” zagrają na własnym stadionie właśnie przeciwko Egiptowi, mogłyby jedynie zmniejszyć stratę do jednego punktu, ale na pewno jej nie odrobią.
Daniel Bennett na pewno wypaczył zatem wynik spotkania. Był to jednak „tylko” pojedynczy mecz, który ostatecznie – jak się okazało – nie miał większego wpływu na to, która z drużyn uzyskała awans na mistrzostwa świata, a jedynie na to, która z ekip zajęła miejsce za jej plecami.