Wielu do dziś wytyka Legii Warszawa dwumecz z Celtikiem Glasgow, w którym mistrzowie Polski – pomimo wysokiego zwycięstwa 6:1 – przegrali walkę o Ligę Mistrzów. Błędy podobnego kalibru dużo częściej zdarzają się w niższych klasach rozgrywkowych. Z serii takowych skorzystały rezerwy Znicza Pruszków.
Znicz II Pruszków grał w ćwierćfinale okręgowego Pucharu Polski z MKS-em Piaseczno. Rezerwom byłego klubu Roberta Lewandowskiego nie wiodło się na boisku najlepiej. Po 90 minutach rywalizacji musieały uznać wyższość rywali, z którymi przegrały 1:3.
Teoretycznie oznaczało to dla nich koniec szans na wygranie Pucharu w okręgu mazowieckim. Okazało się jednak, że w szeregach drużyny z Piaseczna doszukano się nieprawidłowych zawodników, którzy wzięli udział w spotkaniu. Werdykt był prosty i choć brutalny, do bólu sprawiedliwy – walkower i awans Znicza II Pruszków do półfinału.
Okazuje się jednak, że i tak – szczęśliwym dla pruszkowian zbiegiem okoliczności – rezerwy Znicza zwycięstwo dostaną przy stoliku. Ba! Nie będą miały z kim zagrać. Wszystko przez… kolejne niedopatrzenia.
W innym pojedynku ćwierćfinałowym okręgowego Pucharu Polski na Mazowszu mierzyły się bowiem Huragan Wołomin i Drukarz Warszawa. To zwycięzca tego meczu właśnie miał w kolejnej serii spotkań mierzyć się ze Zniczem II Pruszków.
Na boisku zdecydowanie lepszy okazał się Huragan Wołomin, który wygrał na własnym stadionie 3:0. Powiedzmy sobie jednak szczerze – gdyby tak zakończyłoby się to spotkanie, nikt by się nim raczej nie zainteresował. Koniec historii tego meczu wykroczył jednak poza stadion. Okazało się bowiem, że… w obydwu drużynach wystąpili gracze nieuprawnieni.
W takim przypadku doszło do obustronnego walkoweru. Żadna z ekip nie zakwalifikowała się zatem do półfinału Pucharu Polski w okręgu warszawskim. Oznacza to, że Znicz II Pruszków, mimo porażki na boisku w meczu ćwierćfinałowym, otrzymał dwa walkowery, po których awansował już do finału.
O zwycięstwo Znicz II Pruszków powalczy ze zwycięzcą pojedynku Dolcan Ząbki vs. Mazur Karczew. No, chyba że znowu któraś z drużyn przez niedopatrzenie wystawi do gry kogoś, kto zagrać nie powinien. Takie rzeczy na niższych szczeblach rozgrywkowych zdarzają się nagminnie. Szkoda jednak, że przez tego typu błędy „na górze” cierpią piłkarze, którzy mimo zwycięstw nie mogą grać w dalszej fazie Pucharu.