Borussia Dortmund od lat rywalizuje z największymi klubami na arenie międzynarodowej. Niemiecki zespół regularnie przechodzi przez fazę grupową Ligi Mistrzów. Ten sezon może potoczyć się jednak inaczej, bowiem sytuacja BVB w grupie bardzo się pokomplikowała.
Kibice Borussii już podczas losowania fazy grupowej zdawali sobie sprawę, że przed ich ulubieńcy staną przed bardzo trudnym zadaniem. Niemiecka drużyna trafiła do grupy z Realem, Tottenhamem i APOEL-em. Przed pierwszymi spotkaniami wielu ekspertów wskazywało, że to właśnie dortmundzki klub będzie walczył z piłkarzami Mauricio Pochettino o awans z drugiego miejsca. Pierwsza lokata była „zarezerwowana” dla „Królewskich”.
Jak wiadomo, futbol bardzo często pisze swoje scenariusze. Po dwóch kolejkach na czele grupy były dwa zespoły – Real oraz Tottenham, z takim samym dorobkiem punktowym oraz bramkowym. Borussia po meczach z „Kogutami” na wyjeździe i „Królewskimi” u siebie miała na swoim koncie zero punktów, z bilansem bramkowym 2:6. Wczorajsza rywalizacja z APOEL-em miała dostarczyć piłkarzom niemieckiego zespołu trzy punkty i przybliżyć ich do czołówki.
Choć dortmundczycy przeważali wczoraj na boisku przez całe spotkanie, to pierwsi piłkę w siatce umieścili piłkarze z Cypru. Dość niespodziewanie w 62. minucie wyszli na prowadzenie za sprawą gola Mickaela Pote. Niemiecki zespół bardzo szybko odpowiedział na bramę rywali i już w 67. minucie na tablicy wyników widniał remis. Do końca spotkania, pomimo kilku dobrych okazji Borussii, rezultat nie uległ zmianie i z wielkim rozczarowaniem BVB opuszczało Cypr.
Tym samym sytuacja dortmundzkiego klubu w grupie jeszcze bardziej się pokomplikowała. Po trzech meczach Borussia do drugiego miejsca traci już sześć punktów. Jeśli niemiecki zespół marzy jeszcze o awansie do fazy pucharowej, to musi nie tylko wygrać oba spotkania na własnym boisku (z APOEL-em oraz Tottenhamem), ale również powalczyć o korzystny rezultat w Madrycie, podczas meczu z Realem. Wydaje się zatem, że przed piłkarzami Petera Bosza bardzo trudne zadanie, które równie dobrze można porównać z „Mission Impossible”.