Czekaliśmy, czekaliśmy i się doczekaliśmy. Tyle że kibice Napoli nie będą miło wspominać powrotu Arkadiusza Milika do gry po kontuzji. Wcale nie dlatego, że nie lubią naszego napastnika czy mają pretensje o jego słaby występ. Po prostu Milik wrócił, jak się okazało, w najgorszym możliwym momencie, czyli na pierwszą porażkę od dawna i mecz, który może okazać się krytyczny w walce o scudetto.
Napoli zaczęło z animuszem, szybko strzeliło gola po składnej akcji i nawet nieco przypadkowy gol Cengiza Undera niczego nie zmieniał. Tyle że Napoli klepało, strzelało i niewiele z tego wynikało. Roma jak szła do ataku, to kończył albo niebezpieczną sytuacją, albo golem. Rzymianie nie przeprowadzili zbyt wielu ataków, a mimo tego skończyli z czterema strzelonymi bramkami. Raz szczęście miał Under, dwukrotnie geniuszem i zmysłem strzeleckim popisał się Edin Dzeko, a Perotti wykorzystał idiotyczny błąd Mario Ruiego. Tradycyjnie bohaterem po stronie Romy był Alisson, który swoimi interwencjami do rozpaczy doprowadził Lorenzo Insigne i Driesa Mertensa, mimo że obaj mu strzelili po bramce.
Arkadiusz Milik wszedł na boisko w 76. minucie zmieniając Jorginho i jego poczynania boiskowe można opisać jednym słowem – był. Niby próbował się przepychać z Federico Fazio i Kostasem Manolasem, ale właściwie do tego ograniczyła się jego aktywność w meczu. Trudno wymagać od Arka, by po tak długiej przerwie został od razu zbawcą Napoli, które przegrywało dwoma bramkami. Nas może cieszyć, że dostał szansę w tak ważnym meczu, ale przede wszystkim, że wrócił po 161. dniach przerwy. Dokładnie 23.09.2017 doznał kontuzji w wyjazdowym meczu ze SPAL.
MILIK ZNÓW NA BOISKU! ?@arekmilik9 w 75. minucie zameldował się na murawie w meczu SSC Napoli v AS Roma. Zobaczcie, jak powitali go kibice! pic.twitter.com/HSVnf5TjsJ
— ELEVEN SPORTS PL (@ELEVENSPORTSPL) March 3, 2018
Od kilku tygodni Juventus i Napoli zgodnie wygrywali, czym nie dawali sobie nawzajem najmniejszego pola manewru, a margines błędu właściwie nie istnieje. Dlatego tym bardziej bolesna musiała być porażka dla Napoli. 2:4 z Romą, a w dodatku Juventus wygrywa po nudnym meczu i geniuszu Paulo Dybali, który w 93. minucie zapewnił zwycięstwo mistrzowi Włoch. Teraz wystarczy, że Juventus zdobędzie punkty w zaległym meczu z Atalantą i zasiądzie na fotelu lidera. Walka o mistrzostwo Włoch zapowiada się pasjonująca, ale wydaje się, że teraz najważniejszym aspektem w niej będzie… środowy mecz na Wembley, w którym neapolitańczycy muszą trzymać kciuki za Juve. Jak najdłuższa obecność Starej Damy w Lidze Mistrzów może być na wagę złota dla Napoli w kontekście walki o tytuł. Walki, w której jeden wielki klub zostanie w maju wielkim przegranym, wszak Napoli do wczoraj miało serię dziesięciu wygranych z rzędu, a Juve – licząc ten z Lazio – już jedenaście i to chyba najlepiej obrazuje, na jakim poziomie toczy się rywalizacja.