W światowym futbolu wciąż nie brakuje osobistości, dzięki którym dziennikarze nie narzekają na nudę. Jedną z nich jest Yaya Toure, który tym razem postanowił zabawić się ze swoją federacją w kotka i myszkę.
Zawodnik Manchesteru City nie może raczej zaliczyć obecnego sezonu do udanych. Pomimo dobrych wyników jego klubu na krajowych boiskach, Iworyjczyk nie jest kluczowym zawodnikiem w ekipie Pepa Guardioli. Hiszpan w tym sezonie Premier League skorzystał ze swojego podopiecznego zaledwie 12 razy, z czego połowa to wejścia z ławki rezerwowych. Toure jednak nie narzekał i chciał sobie to niepowodzenie odbić dobrymi występami w narodowej kadrze, do której „wrócił” z emerytury po półrocznej absencji.
Jak się okazuje – wrócił zaledwie teoretycznie. Praktycznie piłkarz nie dotarł do Francji, gdzie jego kadra przygotowuje się na nadchodzące sparingi przeciwko Togo oraz Mołdawii. W wydanym oświadczeniu związku czytamy, że sztab szkoleniowy nie ma pojęcia, w którym miejscu przebywa aktualnie Toure.
Jak na to zareaguje selekcjoner Marc Wilmots? Belg przez jakiś czas starał się namówić Iworyjczyka do powrotu, ale jak się okazuje nawet zgoda byłego kapitana „Słoni” wcale nie okazała się na tyle wiążąca, aby 34-latek terminowo przybył na zgrupowanie. Dla Wilmotsa to oczywiście pewnego rodzaju cios, ale zważywszy na brak awansu na mundial i mnóstwo czasu na przygotowywanie drużyny do kolejnej edycji Pucharu Narodów Afryki, raczej nie dość bolesny. Wydaję się, że to może być koniec Toure z narodową kadrą. Tym razem już definitywny.