Bayern Monachium mimo objęcia prowadzenia i lepszej gry na przestrzeni całego spotkania, uległ Realowi Madryt. Bawarczycy znacznie skomplikowali sobie możliwość awansu do finału Ligi Mistrzów, co gorsza, na własne życzenie. Świetnie zdaje sobie z tego sprawę Jupp Heynckes, opiekun mistrza Niemiec.
Gospodarze po świetnym początku i objęciu prowadzenia po bramce Joshuy Kimmicha, szybko mogli wyjść na dwubramkowe prowadzenie, jednak stuprocentową sytuację zmarnował Frank Ribery. Kiedy wydawało się, że Bayern spokojnie będzie prowadził grę, obrońcy pozwolili doprowadzić Marcelo do wyrównania tuż przed przerwą, a w kolejnej odsłonie katastrofalny błąd Rafinhy na bramkę zamienił Asensio. Słowa, jakie po meczu wypowiedział Heynckes, doskonale pokazują skalę rozgoryczenia.
– Oczywistymi błędami podarowaliśmy Realowi dwa gole.
– Mieliśmy serię szans, których nie wykorzystaliśmy, więc to żadne zaskoczenie, że przegraliśmy.
Jupp Heynckes to Sky after #FCBRMA: "I've never seen a Real team allow so many chances, so we haven't given up." pic.twitter.com/t1mZtwgm0S
— DW Sports (@dw_sports) April 25, 2018
Podopieczni Niemca stworzyli więcej okazji, oddali więcej strzałów, mieli większe posiadanie piłki, a mimo wszystko przed rewanżem czeka ich trudne wyzwanie. Heynckes wierzy jednak, że obraz dzisiejszego spotkania jest dobrym prognostykiem przed decydującym starciem.
– Drużyna stworzyła mnóstwo okazji przeciwko Realowi. W Madrycie nie mamy nic do stracenia i możemy zagrać swobodnie – zakończył Niemiec.
Dobre sytuacje, główka i 1 vs 1 Lewandowskiego, starania i rajdy 35-letniego Ribery’ego… To wszystko nie przyniosło zamierzonego rezultatu, a Bayern chcąc wyeliminować 12-krotnego zdobywcę Pucharu Europy, na Santiago Bernabeu będzie musiał zaprezentować się co najmniej tak dobrze, jak Juventus. Czy jest możliwe? Oczywiście, jednak w zdecydowanie bardziej komfortowej sytuacji pozostają „Królewscy”. Nie pomagają również odniesione dziś przez Robbena i Boatenga kontuzje, które – poza wieloma innymi – znacznie osłabiają Bawarczyków. Jak sądzicie, czy Lewandowski i spółka mają szanse odgryźć się i zapewnić sobie bilety do Kijowa?