Połowa letniego okienka transferowego już za nami. Część naszych klubów poważnie się wzmocniła, część osłabiła, a część dąży po prostu do autodestrukcji zatrudniając coraz to „ciekawszych” zawodników. Scouting w Ekstraklasie stoi na przerażająco słabym poziomie, a przecież można zatrudnić dobrych piłkarzy, którym skończył się niedawno kontrakt. „Zzapołowy” postanowiło więc nieco pomóc naszym klubom, bo w końcu to leży w naszym interesie, aby nie doznawać kolejnych upokorzeń w europejskich pucharach i nie wypijać hektolitrów kawy przed telewizorem.
Kto zatem jest gorącym towarem na rynku i może znacząco podnieść wartość ekstraklasowego zespołu?
MICHAŁ MIŚKIEWICZ
Pierwsze szlify zbierał w AC Milanie, ale we Włoszech furory nie zrobił. W zeszłym sezonie skorzystał na tym, że Wisła ma problemy finansowe i nie stać ją było na nowego bramkarza. Jednak trzeba mu oddać, że swoją szansę w pełni wykorzystał często ratując zespół w beznadziejnych sytuacjach. Miał kilka spektakularnych interwencji i spokojnie można powiedzieć, że dzięki niemu krakowski klub zyskał kilka punktów. Na wiosnę zawalił kilka bramek, ale wtedy cała drużyna wyglądała słabo, a linia obrony zmieniała się w każdym meczu. Komentatorzy niemiłosiernie krytykowali go za grę nogami – no i mieli rację. Do tego trzeba dodać słabą grę na przedpolu, a przecież od kogoś ze wzrostem 194 cm. oczekiwalibyśmy, żeby przynajmniej od czasu do czasu wyszedł przy rzucie rożnym i pokazał kto rządzi w szesnastce. Niemniej jednak na Ekstraklasę jak najbardziej wystarczy i z pewnością byłby ważnym zawodnikiem prawie każdego klubu.
Aha. Dlaczego on, a nie Kelemen? Na kogoś trzeba było się zdecydować, a Słowak często podkreślał, że chciałby wyjechać z Polski. Jest też prawdopodobnie droższy od Miśkiewicza. No i jest jeszcze jeden zarzut – wygryzł go ze składu Rafał Gikiewicz…
GIORGI POPCHADZE
Ktoś powie, że to żart, że wyróżniamy takiego gracza, ale warto przyjrzeć się bliżej młodemu Gruzinowi. W Jagiellonii nie zaufano mu w pełni co z pewnością wpłynęło na jego postawę na boisku. Trener Stokowiec często zmieniał mu też pozycję, a przecież to urodzony lewy obrońca. Bardzo aktywny po swojej stronie – często podłączający się do akcji ofensywnych. Z przodu potrafi błysnąć dobrym zagraniem, czy dryblingiem. Gdyby jeszcze popracował nad wrzutkami to z pewnością miałby lepsze statystyki i przekonałby któregoś prezesa Ekstraklasy do podpisania z nim kontraktu.
MANUEL ARBOLEDA
W porządku, jest wkurzający. Tylko, że to wciąż marka w naszej lidze. Miał słabszy sezon, ale jest to głównie skutek kilku urazów, które przyplątały mu się w zeszłym roku. Mało jest takich stoperów w Ekstraklasie – obrońców przez duże „O”, a kolejne próby ściągnięcia kogoś takiego kończą się fiaskiem. Świetna gra głową, siła, a do tego umiejętność czytania gry to podstawowe cechy tego piłkarza. Z pewnością przeszkodą mogą okazać się pieniądze – w końcu Arboleda przez długi czas był najlepiej opłacanym piłkarzem w lidze, ale z drugiej strony Kolumbijczyk nie jest już najmłodszy, a w Polsce ma przecież rodzinę, która już przyzwyczaiła się do naszego kraju. Dlatego powinien znacznie obniżyć wymagania finansowe.
GORDAN BUNOZA
Trochę krytykowany na początku za brak koordynacji i koncentracji, ale nabrał doświadczenia i w zeszłych rozgrywkach był jednym z najlepszych zawodników Wisły. Franciszek Smuda ustawił go na lewej obronie i poradził sobie znakomicie, a przecież równie dobrze może zagrać jako stoper. Bośniak liczy na zagraniczny transfer, ale póki co Basel czy belgijskie kluby to tylko plotki. Lech czy Legia powinny już dawno przynajmniej spróbować porozmawiać z tym piłkarzem. Chyba, że Bunoza tak bardzo przywiązał się do Wisły, że teraz nie chce grać w żadnym inym polskim klubie.
DELEU
Największa zagadka tej jedenastki. Dlaczego tak dobry zawodnik (oczywiście jak na polskie warunki) został „odstrzelony” z Lechii? Dlaczego do tej pory nikt go jeszcze nie zakontraktował? Deleu to obrońca, który poradziłby sobie w każdym klubie naszej ligi. Bardzo solidny w obronie, a do tego w ataku często wręcz nieoceniony i lepszy od kilku klasycznych skrzydłowych. W Ekstraklasie wystąpił w 98 spotkaniach – strzelił trzy gole i dziesięć razy asystował. Jego statystyki byłyby jednak z pewnością lepsze, gdyby tylko miał w polu karnym kolegę, który potrafi zamienić jego dośrodkowania na gole. Buzała, Grzelczak, Benson i kilku innych – to nie łowcy bramek (delikatnie rzecz ujmując).
PAVOL STANO
Wiekowy zawodnik, którego na pewno nikt nie weźmie do swojego zespołu na kilka lat. Jednak Stano pokazuje, że nie warto zaglądać mu w metrykę, bo często radzi sobie na boisku jak na nastolatek. Popatrzmy ilu zagranicznych obrońców sprowadzają co rok polskie kluby i ilu z nich okazuje się potem niewypałami i przebierańcami. Stano to gotowy zawodnik do gry w pierwszym składzie nieco słabszych zespołów, który do tego zdobędzie w sezonie kilka bramek głową, a w razie czego może też zagrać w ataku. Liczby nie kłamią – 20 bramek to jak na obrońcę świetny rezultat.
EDGAR BERNHARDT
Może nie czarował na tyle, żeby teraz przejść do Legii czy Lecha, ale z Cracovii z pewnością skreślono go za wcześnie. Bardzo dobrze ułożony pomocnik, który z pewnością sprawdzi się na „dziesiątce”, a nieźle poradzi sobie też jako skrzydłowy. Bernhardt nie powala statystykami, ale borykał się z licznymi kontuzjami. Można też mieć wrażenie, że Wojciech Stawowy nie do końca potrafił go wykorzystać.
PRINCEWILL OKACHI
Gdy przechodził z ligi maltańskiej do Ekstraklasy był obiektem drwin. No bo jak to tak? Zawodnik z takiej ligi u nas? Szybko jednak okazało się, że albo mamy za wysokie mniemanie o sile naszych rozgrywek, albo po prostu Nigeryjczyk jest zwyczajnie całkiem przyzwoitym graczem. Na początku zaczynał u Radosława Mroczkowskiego w ataku i radził sobie całkiem nieźle, ale nie strzelał zbyt wielu bramek. Cofnięto go więc najpierw za plecy napastnika i liczono na jego asysty, ale Okachi musiał wtedy dogrywać do Ben Dhifallaha, więc miał bardzo ciężkie zadanie – w sumie trzeba mu naprawdę współczuć… Potem grał jako „ósemka”, a nawet „szóstka” i chyba na tych pozycjach radzi sobie najlepiej. Bardzo niedoceniany zawodnik i można zaryzykować tezę, że gdyby tylko grał w lepszym klubie niż Widzew, to teraz nie byłby bezrobotnym piłkarzem.
MARIUSZ LEWANDOWSKI
Na karku ma już 35 lat, ale przecież jeszcze niedawno wystąpił w reprezentacji i pokazał, że nadal ma duże serce do gry. Był pierwszym piłkarzem w lidze ukraińskiej, a w silnym Szachtarze Donieck spędził dziewięć sezonów. Tak doświadczony piłkarz to skarb dla każdego zespołu Ekstraklasy. Oprócz tego ma też kilka innych zalet. Świetnie asekuruje linię obrony, ma bardzo dobre długie podanie, którym szybko może uruchomić napastnika, a jeśli chodzi o odbiór piłki to z pewnością radzi sobie lepiej niż połowa zawodników występujących na tej pozycji w naszej elicie.
SAIDI NTIBAZONKIZA
Gdy nie obchodził akurat Ramadanu stanowił 70% wartości Cracovii na boisku. Był motorem napędowym większości akcji i dawał niezwykle dużo ważnych piłek swoim partnerom. Gdyby nie on, to Cracovia miałaby naprawdę trudności z utrzymanie w lidze. Miał wszystko, żeby być gwiazdą naszej ligi – szybkość, zwrotność, dobrą technikę, łatwość znajdowania się w pozycjach strzeleckich. Szkoda tylko, że w ostatnich latach trapiły go kontuzje i to takie, które nie zagoją się po przyłożeniu wacika z wodą utlenioną. Dlatego po kolejnych problemach z więzadłami krzyżowymi zrezygnował z niego Lech. Były z nim też drobne problemy wychowawcze, ale odpowiedni trener nie powinien mieć większych kłopotów z zachowaniem Burundyjczyka. Poza tym były piłkarz Cracovii jest w najlepszym wieku dla piłkarza – 27 lat co pozwala przy okazji wierzyć, że po udanym sezonie w naszej lidze będzie go można jeszcze sprzedać.
JAN BLAZEK
Szybko zrezygnowano z niego w Bielsku-Białej dając mu tylko pięć szans na przekonanie do siebie trenera. Przytrafiła mu się jednak kontuzja, która z pewnością wpłynęła na jego dyspozycje. Trochę z braku laku figuruje w tym rankingu, ale też oglądając go w zeszłym sezonie można było mieć wrażenie, że ten facet wie o co chodzi w piłce i ma umiejętności. Poza tym posiada całkiem ciekawe CV. Pograł trochę w niezłych klubach czeskich (Slovan Liberec, Slavia Praga), trochę w Grecji, więc ma doświadczenie i wciąż jest w dobrym wieku dla piłkarza – 26 lat. Pijackie wybryki i kłótnie z trenerami są już chyba za nim, a na pewno nie jest gorszy od kilku napastników Ekstraklasy.
http://lineupbuilder.com/?sk=3py9m -> Tutaj zobaczcie jak powyższa jedenastka wygląda w ustawieniu taktycznym.