Barcelona, która w ostatnich latach zdominowała europejski futbol, niespodziewanie przystępuje do nowego sezonu w roli drużyny, która ma coś do udowodnienia. Poprzedni sezon był dla Blaugrany jednym z najsłabszych w ostatnich latach, bo zdobycie tylko superpucharu Hiszpanii nie może być odbierane w Katalonii jako sukces. Klub, który w ostatnich latach był inspiracją i odnośnikiem dla innych zespołów na całym świecie musi udowodnić, że „zmiana cyklu”, o której mówi się w Hiszpanii, to tylko pobożne życzenia zespołów z Madrytu.
W sezonach kiedy drużyna święciła triumfy i wygrywała niemal każde trofeum można było odnieść wrażenie, że europejska piłka kręci się wokół Katalonii. Kluby dzieliły się na te, które chcą naśladować widowiskowy i skuteczny styl Barcelony, jak np. Arsenal Londyn Wengera oraz na te, które chcą ją pokonać uniemożliwiając rozgrywanie meczu w swoim stylu. Prym w tym wiódł Jose Mourinho, który we wszystkich klubach, które trenował stosował defensywną taktykę mająca na celu uniemożliwienie Barcelonie skutecznej „tiki-taki”.
Gra Barcelony rzutowała najbardziej na Real Madryt – do tego stopnia, że doprowadziła do powstania nowego unikalnego stylu gry opierającego się na szybkim odbiorze piłki i błyskawicznym przejściu do kontrataku. W podobnym stylu grało też Atletico i to dwie drużyny z Madrytu podzieliły między sobą najważniejsze trofea w hiszpańskiej piłce w minionym sezonie. Real wygrał Ligę Mistrzów i Puchar Hiszpanii, a Atletico sięgnęło po upragnione mistrzostwo.
W Katalonii przyjęto takie rozstrzygnięcie z dużym rozczarowaniem. Był to jednak też jasny sygnał dla władz Barcelony, że zespół nie może polegać ciągle na tych samych zawodnikach, którzy robią się starsi i coraz ciężej jest im utrzymać topową formę przez cały sezon. Kibice Barcelony w ostatnich dwóch sezonach mieli pretensje – zwłaszcza do dyrektora sportowego Andoniego Zubizarrety – o brak wzmocnień zespołu. W tym roku to się zmieniło i podrażniona Blaugrana wydaje się być królem transferowego polowania . Odchodzącego na sportową emeryturę Carlesa Puyola zastąpi obrońca Valencii Mathieu. Kupiony za 20 milionów euro zawodnik nie miał łatwego startu w nowym klubie. Kibice nie są przekonani, czy jest to piłkarz posiadający odpowiednie umiejętności do zastąpienia legendy Blaugrany w środku obrony. Na jego prezentacji brawa mieszały się z gwizdami, a na trybunach pojawił się ironiczny transparent ”Mathieu Ballon d’or”. Natomiast sztab drużyny jest przekonany o tym, że wybór Mathieu to dobra decyzja. Podobno zawodnik na treningach pokazuje, że jest w doskonałej formie i ma odpowiednią determinacje do osiągnięcia sukcesu w barwach nowego klubu. Z klubem kontraktu nie przedłużył bramkarz Victor Valdes, który postanowił spróbować sił w innej lidze i obecnie – po fiasku rozmów z AS Monaco – poszukuje nowego pracodawcy. W jego miejsce klub zatrudnił młodego, obiecującego bramkarza Borussii Mönchengladbach– Marc-Andre Ter Stegen oraz Claudio Bravo – jedną z gwiazd reprezentacji Chile na brazylijskim mundialu. Walka o miejsce w bramce Barcelony zapowiada się pasjonująca, a klub z Katalonii dawno nie miał w kadrze dwóch tak mocnych” jedynek”. Wydaje się, że miejsce w bramce, przynajmniej w pierwszych meczach, powinien mieć Bravo, który jest bardziej doświadczony i przychodzi z zespołu ligi hiszpańskiej – Real Sociedad – co powinno ułatwić aklimatyzacje zawodnika w nowych barwach. Kolejnym bardzo udanym transferem Barcelony jest Ivan Rakitić. Zawodnik był liderem swojego zespołu w ostatnim bardzo udanym dla klubu sezonie, w którym Sevilla wygrała Ligę Europy. Chęć sprowadzenia chorwackiego środkowego pomocnika wyrażało kilka znanych europejskich klubów. Pozyskanie go za 18 milionów euro można uznać za duży sukces dyrektora sportowego FC Barcelony. Z klubem pożegnał się natomiast Cesc Fabregas, który podpisał kontrakt z londyńską Chelsea. Włodarze klubu nie byli do końca zadowoleni z formy prezentowanej przez tegozawodnika. Kwota za jaką piłkarz opuścił kataloński klub może dziwić. Transfermarkt wycenia zawodnika na 50 milionów i wydaję się, że w obliczu rosnących cen na rynku transferowym byłaby to cena bardziej adekwatna do umiejętności Fabregasa. Barcelona wyznaje jednak zasadę, że nie robi problemów z transferem zawodnikom, którzy chcą odejść z klubu. Po oddaniu Davida Villi niemalże za darmo w poprzednim sezonie tak niska kwota za transfer Cesca nie jest zaskoczeniem.
Prawdziwym hitem tegorocznego okienka transferowego jest pozyskanie przez Barcelonę za 81 milionów euro Luisa Suareza. Zawodnika, który – obok Ronaldo i Messiego – prezentował w poprzednim sezonie najwyższą formę. Jego świetna gra doprowadziła Liverpool do wicemistrzostwa Anglii, a on sam zdobył wraz z Cristiano Ronaldo złotego buta – nagrodę dla najlepszego strzelca Europy. Trio Messi –Suarez-Neymar jest doskonała odpowiedzią na madrycki tercet „BBC” i „na papierze” prezentuje się naprawdę imponująco. Jeśli zawodnicy będą potrafili ze sobą współpracować na boisku i zaprezentują pełnię swoich możliwości, to Barcelona znów powinna aspirować do wygrania wszystkich tytułów.
Transfer Suareza do Barcelony jest mimo wszystko dyskusyjny. I bynajmniej nie ze względu na umiejętności zawodnika, o których można wypowiadać się w samych superlatywach. Barcelona, której motto brzmi „Więcej niż klub” i która do niedawna na swoich koszulkach zamiast nazwy sponsora miała logo „Unicef” – największej na świecie organizacji humanitarnej działającej na rzecz biednych i poszkodowanych dzieci, sprowadza do swojego klubu najbardziej kontrowersyjnego zawodnika w futbolu w ostatnich latach. Louis Suarez to prawdziwy „Bad Boy”. Zawodnik w ostatnich latach kilkukrotnie ugryzł swoich przeciwników i obrażał na tle rasistowskimi, z powodu czego równie często jak na boisku pojawiał się na trybunach, pokutując za swoje zachowanie. Po zszokowaniu całego świata ugryzieniem Cheliniego na Mundialu w Brazylii zawodnik jest zawieszony na 4 miesiące i na boiska zawita dopiero pod koniec października. FIFA nałożyła na niego również w tym czasie zakaz wspólnych treningów z zespołem, co na pewno nie pomoże w aklimatyzacji w nowym klubie.
Wizerunek klubu w ostatnich dwóch sezonach mocno ucierpiał. W latach kiedy Barcelona wygrywała z każdym opierając swoją grę na rewelacyjnym pokoleniu piłkarzy wychowanych w katalońskiej szkółce, zawodnicy i włodarze klubu bardzo często w wywiadach, czy na konferencjach prasowych podkreślali, że są klubem różniącym się od innych czołowych zespołów Europy, gdyż ich sukces nie jest zbudowany poprzez miliony wydane na sprowadzenie gwiazd światowego futbolu. Bardzo łatwo było budować taki image, kiedy drużyna wygrywała, a w jej składzie grało wielu wychowanków klubu. Wiadomo było, że zawodnicy co rok będą starsi i forma graczy po 30 roku życia będzie raczej coraz niższa, co odzwierciedli się w wynikach zespołu, którego gra opierała się od kilku lat na tych samych nazwiskach. Młodzi zawodnicy wchodzący do zespołu z barcelońskiej szkółki La Masia, którzy mieli zastąpić takie gwiazdy jak Puyol czy Xavi, nie dorównują talentem swoim poprzednikom. Klub, chcąc utrzymać odpowiedni poziom sportowy, zdecydował się na zmianę symbolu na koszulkach najpierw na Quatar Fundadtion, a od sezonu 2012/2013 na Quatar Airways. Zmiana loga na koszulkach wywołała duże kontrowersje. Pojawiły się słuszne opinie, że Blaugrana poświęciła idee na rzecz materialnego zysku. Wbrew zasadom, którym hołubił klub, Barcelona ruszyła na szalone zakupy. Do tej pory nie wiadomo ile dokładnie zapłacono za Neymara, ale jest to zapewne kwota około 100 milionów euro. Oszustwa i malwersacje przy tym transferze doprowadziły do podania się do dymisji poprzedniego prezesa Barcelony Sandro Rosella .
W tym roku Barcelona na transfery wydała niemal 150 milionów euro, zostawiając w tyle nawet słynący z wydawania na transfery niebotycznych sum Real Madryt. Generalnie tak działa świat futbolu i wszystkie kluby pragnące utrzymać się na topie wydają grube miliony na najlepszych zawodników świata, ale tylko Barcelona stara się przedstawić swój klub w świetle zaprzeczającym jej działaniom na rynku transferowym.
Nowy skład Barcelony prezentuje bardzo wysoki poziom i z drużyną znów musi liczyć się każdy przeciwnik w Europie. Jeśli zawodnicy będą w najwyższej formie to ucztą dla koneserów futbolowych wrażeń powinno być oglądanie jej meczów tylko czy Barcelona to wciąż „więcej niż klub”?
/Tomek Oleszczyk/