Przenosiny Cristiano Ronaldo do Juventusu nie dla wszystkich okazały się wielkim transferowym hitem. Najwięcej pretensji o zatrudnienie Portugalczyka w Turynie mają pracownicy Fiata, którzy nieprzychylnie patrzą na wydawanie pieniędzy swojej spółki na futbol.
Cała sprawa jest bardziej zawiła niż może się wydawać. Już przed transferem włoskie media donosiły, że większą część pensji wypłacanej Ronaldo może pokryć firma Fiat. Włoski producent samochodowy miałby wydać pieniądze nie tylko na wynagrodzenie dla zawodnika, lecz także między innymi na opłatę dla agenta – Jorge Mendesa. Przypomnijmy, że mistrz Serie A zaoferował 33-latkowi zarobki na poziomie 30 milionów rocznie.
Skąd jednak powiązanie Juventusu z koncernem motoryzacyjnym? Już wyjaśniamy. 30% udziałów w firmie Fiat posiada bowiem Andrea Agnelli, aktualny prezes „Starej Damy”. To z jego inicjatywy doszło do ubicia tej transakcji.
Takie działania nie spodobały się pracownikom firmy, konkretnie tym w mieście Melfi. Wobec owych protestów, już za kilka dni dojdzie do strajku, który potrwa przez dwie doby. W oficjalnym oświadczeniu czytamy: – Podczas gdy pracownicy i ich rodziny coraz mocniej zaciskają pasa, firma decyduje się zainwestować w jednego piłkarza tak wielkie pieniądze. Właściciele powinni inwestować w nowe modele samochodów, gwarantujące lepszą przyszłość tysiącom ludzi, a nie tylko dbać o jedną konkretną osobę. Taki musi być cel każdego, kto stawia interesy swoich pracowników na pierwszym miejscu. Jeśli tak się nie stanie, to dla nas jest to oczywiste, że pewne osoby wolą świat sportu i rozrywki.
We wtorek oficjalnie potwierdzono, że Cristiano Ronaldo opuści „Królewskich” po dziewięciu latach. Podczas pobytu w Santiago Bernabeu, Portugalczyk ugruntował pozycję jednego z najlepszych piłkarzy wszechczasów, cztery razy wygrywając rozgrywki Ligi Mistrzów, dodatkowo zostając rekordowym strzelcem klubu z 451 bramkami na koncie.