Łukasz Wiśniowski: Ten stadion i śląska publika są naszą wielką siłą

11 października 2006 roku Polska wygrywa na Stadionie Śląskim w Chorzowie 2:1 z Portugalią, po dwóch bramkach Ebiego Smolarka. Od tamtego spotkania mija dzisiaj dokładnie 12 lat. Długo można by wymieniać ile się zmieniło przez ten czas w polskiej piłce. Na pozór mecz podobny, gdy się jednak zagłębimy mocniej, to zauważymy sporo różnic. Co się dokładnie zmieniło? Oceniamy zmiany wspólnie z Łukaszem Wiśniowskim oraz z Bogusławem Kaczmarkiem. 

Po kolei, stadion tylko nazwę ma tę samą oraz miejsce. W rzeczywistości stadion Śląski w Chorzowie, to już zupełnie inna, nowoczesna arena. Stadion wciąż nazywany „kotłem czarownic”, ale wyglądem – na szczęście – nie przypomina wysłużonego i historycznego obiektu, który pamięta wiele sukcesów polskiej reprezentacji. Mecz z Portugalią nie jest już równie wielkim świętem co 12 lat temu. Polacy przez ten czas rozegrali wiele spotkań z topowymi reprezentacjami globu. Ponadto przed dzisiejszym meczem trudno wskazać jednoznacznie faworyta, oczywiście Portugalia, to wciąż aktualny mistrz Europy i zespół ze światowej czołówki, ale my również nie przystępujemy do tego spotkania jako zespół z czwartej dziesiątki rankingu. Jeśli chodzi o rangę spotkania, to była ona większa wtedy, teraz co prawda również gramy o punkty, ale mimo wszystko mniej cenne.

Niech dowodem na to jak wiele czasu minęło od tamtego spotkania będzie fakt, że tamto spotkanie z obecnych reprezentantów pamięta jedynie Kuba Błaszczykowski. Przypomnijmy tylko, że do tamtego spotkania z Portugalią Polacy przystępowali po kompromitującej porażce 1:3 z Finlandią, remisem z Serbią oraz skromnej wygranej z Kazachstanem. Krótko mówiąc podopieczni Luiza Felipe Scolariego mieli przyjechać do Polski, zgarnąć łatwo komplet punktów i wrócić do siebie. Tymczasem wbrew logice i temu co działo się wcześniej Polacy wygrali 2:1, w dodatku po znakomitej grze. Jak udało się podnieść piłkarzy po słabym początku eliminacji przez Leo Beenhakkera i jego sztab?

Myślę, że proces budowy tej reprezentacji w eliminacjach trzeba podzielić na kilka elementów. Pierwszym był towarzyski mecz z Danią w Odense przegrany 0:2. Kolejnym porażka z Finlandią 1:3. Na bazie tego nastąpiły zmiany i tutaj mecz z Portugalią był wypadkową nocy po porażce z Finami w Bydgoszczy. Wówczas została podjęta decyzja o dużych zmianach personalnych. Postęp wymaga zmian, a zmiany mają to do siebie, że niosą ze sobą ofiary. Tymi byli piłkarze, którzy nie weszli do 18-tki. Siedzieli na ławce, albo na trybunach.

Dokonaliśmy kilku zmian, mam na myśli mecz z Serbią w Warszawie, gdzie chyba pobiliśmy w cudzysłowie rekord frekwencji na meczach kadry. Spotkanie oglądało chyba niespełna 4 tysiące ludzi, co jak na eliminacje mistrzostw Europy, to chyba rekord nie do pobicia w Polsce. Na bazie remisu z Serbią 1:1, tam już pojawiła się nadzieja i optymizm, bo rozegraliśmy dobre spotkanie. Powinniśmy tamten mecz spokojnie wygrać – mówi Bogusław Kaczmarek ówczesny asystent Holendra.

Następnie jechaliśmy na mecz z Kazachstanem, wygraliśmy 1:0, ale nie było po nim zachwytów i pochwał. Był to jednak mecz szczególny, bo selekcjonerem Kazachów był Holender Arno Pijpers, były trener grup młodzieżowych w Feyenordzie, który dobrze znał Leo Beenhakkera. Dzięki temu przewidział pewne rzeczy, takie jak nasza organizacja gry i sposób w jaki będziemy chcieli odnieść zwycięstwo. Dobrze ustawił zespół, który umiejętnie nas blokował, ale udało nam się wygrać 1:0. Tam jednak wydarzyło się coś jeszcze, mianowicie zmiana Mariusza Lewandowskiego w 30 minucie. Ta była zasadna, ale niezasadna była reakcja Mariusza gdy schodził. Na lotnisku jednak Leo z Lewym się dogadali, a pamiętajmy, że Mariusza miało już w następnym meczu nie być. Problem jednak został rozwiązany po mistrzowsku, to wszystko scaliło zespół. Wyszło duże doświadczenie Beenhakkera, a Mariusz Lewandowski był naszym bardzo ważnym punktem już do końca eliminacji – kontynuuje Kaczmarek.

Przed meczem z Portugalią byłem w Kopenhadze, gdzie Dania grała właśnie z nimi. Duńczycy wygrali 4:2, w przerwie wnioski nasuwały się same. Takie, że Portugalia to olbrzymia siła, duży potencjał gry jeżeli chodzi o poczynania ofensywne. Natomiast spory problem mieli w transformacji, kiedy trzeba było się odbudować po stracie piłki, tak aby ją odzyskać. Leo miał również swoje informacje od znajomych trenerów z Europy, zwłaszcza jeśli chodzi o dyspozycję Portugalczyków w swoich klubach. Na podstawie tego wszystkiego został wyselekcjonowany właściwy myślę skład, dzięki czemu Polska zagrała jeden z lepszych meczy w XXI wieku – dodał popularny „Bobo”.

To wszystko co były asystent Leo Beenhakkera tłumaczy z pewnością miało duży wpływ na ostateczny rezultat. Trudno jednak zrozumieć w jaki sposób zawodnicy, którzy nie byli ze sobą zgrani, którzy na co dzień grali w polskiej lidze udźwignęli spotkanie z jedną z najlepszych wówczas drużyn. Grzegorz Bronowicki, który do niedawna był zawodnikiem Górnika Łęczna, a następnie Legii Warszawa miał zatrzymać wschodzącą gwiazdę światowej piłki Cristiano Ronaldo. Napastnik Manchesteru już wtedy czarował swoimi umiejętnościami. Polakom nawet za kadencji Adama Nawałki zdarzały się znakomite mecze jak chociażby 2:0 na Narodowym z Niemcami. Różnica była jednak taka, że z mistrzami świata mieliśmy sporo szczęścia i to oni dyktowali warunki gry. W meczu z Portugalią to biało-czerwoni prowadzili grę nie dając grać coraz bardziej sfrustrowanym Portugalczykom.

W trzeciej minucie doliczonego czasu Portugalia strzeliła nam bramkę na 2:1. Ale przy 2:0 mieliśmy słupek, oprócz tego cztery doskonałe okazje. Ebi mógł się pokusić o hat-tricka, doskonałą sytuację miał Rasiak, Matusiak, Żurawski, Jacek Krzynówek, który wszedł za Kubę Błaszczykowskiego. Chyba najbardziej cennym w tym wszystkim jest to, że jak teraz porównuję tą reprezentację Jerzego Brzęczka, to my mieliśmy sporo zawodników z Polskiej Ekstraklasy. Paweł Golański z Korony, Grzegorz Bronowicki Legia, a wcześniej Górnik Łęczna, Kuba Błaszczykowski i Radek Sobolewski z Wisły Kraków, Radek Matusiak z Bełchatowa. Oprócz tego Rasiak z Southampton, Ebi w Borussii Dortmund, Żurawski w Celticu, Lewandowski w Szachtarze, Bąk Austria Wiedeń, potem Katar, Arek Radomski Heerenveen, Wojtek Kowalewski grał w Spartaku Moskwa. Trudno zatem porównywać ich do Lewandowskiego, Milika, Zielińskiego, Glika, Piątka, Bereszyńskiego i pozostałych. Wszyscy grają w dobrych klubach, a wtedy ponad połowa to byli zawodnicy z Ekstraklasy – porównuje Kaczmarek.

Graliśmy przeciwko Portugalii, która w składzie miała wiele gwiazd, zresztą był to czwarty zespół świata i wicemistrz Europy. Kilka tygodni po meczu z nami gładko ograli mistrzów świata Brazylię 2:0. Ważne było, że przy fantastycznej atmosferze i 44 tysiącach widzów pokazali się i wznieśli na wyżyny tacy zawodnicy jak Bronowicki, Golański, Lewandowski, czy Sobolewski, który zdeptał wówczas gwiazdę Barcelony Deco. Jestem ciekawy tego dzisiejszego meczu. Wielu młodych zawodników, zmiana warty, ale to są nadal aktualni mistrzowie Europy i zawsze groźny zespół – zastanawia się były szkoleniowiec.

W tamtych eliminacjach Polacy zdobyli z Portugalią łącznie cztery punkty. Prawie rok po meczu w Chorzowie Polacy grali na Estadio da Luz w Lizbonie. Trzeba sobie powiedzieć szczerze, że w tamtym spotkaniu to gospodarze byli lepsi, ale remis w końcówce spotkania uratował wówczas Jacek Krzynówek. Warto zaznaczyć, że sztab zdecydował się na wiele zmian względem meczu w Chorzowie. Skąd się wzięły?

Głównie przez kontuzje, Radek Sobolewski chyba pauzował za kartkę. Dudka wywalczył sobie miejsce w składzie w meczu z Rosją Hiddinka, który zremisowaliśmy w Moskwie 2:2. Mariusz Jop grał już w meczu z Serbią. Wielu piłkarzy miało problemy w klubach, więc potrzebne były zmiany. Tym bardziej cieszy, że przy pełnym stadionie Estadio da Luz potrafiliśmy zremisować, chociaż Portugalia miała więcej szans. My przy stanie 1:0 dla nas również mogliśmy podwyższyć prowadzenie, ale mimo wszystko udało się osiągnąć zwycięski remis – podsumował Bogusław Kaczmarek.

Zakład bez ryzyka w Fortunie. Możesz wejść i odebrać go właśnie w tym momencie

*******

Dzisiejsze spotkanie będzie dopiero trzecim pod wodzą nowego selekcjonera Jerzego Brzęczka. Za czasów Adama Nawałki wiele się zmieniło w polskiej reprezentacji, za jego kadencji rozkwitł również kanał Łączy Nas Piłka. Jednym z głównych twórców kanału był Łukasz Wiśniowski, który po ostatnim mundialu zrezygnował z dalszej pracy w ŁNP. Rozmawialiśmy z Łukaszem o zmianach jakie zaszły w reprezentacji, o potencjale zespołu oraz magii stadionu w Chorzowie.

Będąc blisko kadry Adama Nawałki dostrzegasz zmiany pomiędzy tamtą kadrą, a tą obecną Jerzego Brzęczka? Mimo tego, że nie pracujesz w kanale Łączy Nas Piłka, nadal jesteś blisko piłkarzy.

Jeśli chodzi o zmiany w kadrze, to ta dyskusja jest dla mnie jałowa z jednego powodu. My oceniamy projekt, który trwa dwa miesiące i porównujemy go do tego, który trwał 5 lat. Są to więc dwa różne systemy walutowe i nie da się ich zestawić. Dla mnie jest to bardzo łatwe, populistyczne i efekciarskie, wszystko co się dzieje w kontekście oceniania i porównywania.

W takim razie może łatwiej będzie tobie ocenić potencjał. Pracowałeś z tamtą kadrą od początku, zatem czy potencjał obecnej kadry jest równie wysoki?

Chciałbym jeszcze rozszerzyć poprzedni wątek. Zawsze jest tak, że jak przychodzi nowy trener, to się go zestawia z tym, który odszedł. W momencie w którym przyszedł Adam Nawałka po kadencji Waldemara Fornalika wszyscy zaczęli mówić, że jest inaczej, lepiej i wgl super. Na ten czas, to co przyniósł ze sobą w teczce Adam Nawałka było nowe, ożywcze, świeże, po prostu inne. Z tym, że na pewno Jerzy Brzęczek nie jest przypadkowym gościem, bo okazuje się, że patrząc po pierwszych miesiącach Zbigniew Boniek znów miał dobrego nosa i fajną rękę do ludzi.

Jeśli chodzi o potencjał sportowy, taki czysto piłkarski, to tak naprawdę można by było zestawić to pozycjami. Z jednej strony mamy szerszą kadrę, bo jest więcej chłopaków grających w poważnych zespołach, w poważnych ligach. Z drugiej strony mamy pewne deficyty jeśli chodzi o pozycje skrzydłowych czy pozycję lewego obrońcy. Trzeba by było dlatego patrzeć pozycja po pozycji. Uważam, że ten potencjał jeśli chodzi o ilość zawodników, którzy grają poważną piłkę jest wyższy niż był wtedy. To po pierwsze, a po drugie ci piłkarze, którzy już wtedy grali w dużych klubach mają za sobą kolejne cenne doświadczenia. W moim odczuciu potencjał czysto ludzki jest wyższy.

Czy Jerzy Brzęczek ma o tyle komfortową sytuację, że może korzystać z doświadczeń Adama Nawałki, który wprowadził reprezentację na zupełnie inny poziom? Tak samo więcej rzeczy na plus zmieniło się w PZPN-ie podczas jego kadencji.

Tak, myślę, że cała grupa osób, która pracuje przy reprezentacji Polski odpowiada nie tylko za kwestie sportowe, ale też logistyczne korzysta z tych rozwiązań, które zostały wprowadzone za kadencji Adama Nawałki. Na pewno sporo z tych rzeczy zostało przez niego niejako uruchomione. Czy z jego doświadczeń? Tego nie wiem, ale na pewno grupa, którą ma korzysta z doświadczeń z czasów pracy selekcjonera Nawałki.

Czy tej kadrze potrzebne były zmiany? Widać poprawę atmosfery? Szatnia została trochę przewietrzona jeśli chodzi o personalia. Zauważyłeś, że ci zawodnicy ponownie mają ochotę na grę w piłkę?

Pytanie czy ona została zmieniona pod kątem personalnym?

Jest kilka nowych nazwisk.

Tak naprawdę jeśli chodzi o to zgrupowanie i sobie spojrzymy, to Jan Bednarek już był, faktycznie nie było Mateusza Klicha.

Arkadiusza Recy.

No tak, ale raczej nie jest to osoba, która ma znaczący wpływ na atmosferę w kadrze. Trzeba to sobie obiektywnie powiedzieć i ocenić. A pozostałe osoby typu Kamil Glik, Bartek Bereszyński, Kuba Błaszczykowski, Piotrek Zieliński, Kamil Grosicki, Robert Lewandowski, Wojtek Szczęsny, Łukasz Fabiański, Arek Milik itd., to osoby, które były. Na pewno po każdym okresie w piłce, a ten trwał pięć lat potrzebne są nowe impulsy, zmiany, bo one są ożywcze, one dają świeżość. Np. szefowie Bayernu Monachium wyszli z założenia, że po trzyletnim okresie trenera, który jest bardzo wymagający, bardzo pryncypialny, pracujący z wielką intensywnością i wyciskający zawodników jak cytryna – mam na myśli Pepa Guardiolę – potrzeba kompletnie innego trenera.

Takiego, który jest trochę wesołkiem, trochę bratem łatą, który daje więcej luzu, dlatego przyszedł Carlo Ancelotti. Te cykle w piłce, to jest sprawa normalna zarówno patrząc przez pryzmat piłki klubowej jak i reprezentacyjnej. Moim zdaniem to jest właśnie zmiana cyklu, ale personalia są podobne, ponieważ my jako nacja, nie mamy aż tak dużo możliwości grzebania w składzie. Jednak liczba piłkarzy, którzy się na ten poziom nadają wcale nie jest tak wysoka jakby mogło się nam wydawać.

Dzisiaj Polska gra na Stadionie Śląskim w Chorzowie. Jeśli miałbyś upatrywać szansy Polaków na zwycięstwo, to bardziej to będzie absencja Cristiano Ronaldo, czy ten niesamowity „kocioł czarownic”?

Generalnie uważam, że ten stadion jest kapitalny. Nie dość, że ma on swoją wielką historię, to jeszcze po tym jak został przeprowadzony kapitalny remont klimat i duch tego stadionu nie zniknął. To jest sprawa najbardziej istotna i miałem okazję być na meczu reprezentacji z Koreą przed mundialem. Pod kątem atmosfery, tego co się działo na trybunach, w jaki sposób kibice reagowali, to było to jedno z najlepszych spotkań za kadencji Adama Nawałki. Ten stadion i śląska publika ma fajną specyfikę, która świetnie się komponuje z emocjami piłkarskimi, to jest nasza wielka siła. To czy jest Cristiano Ronaldo, czy go nie ma, to jest sprawa mimo wszystko mniej istotna. My musimy w tych meczach patrzeć na siebie. One mają charakter meczu o coś, bo to liga narodów, ale one są jednak placem budowy przed eliminacjami do mistrzostw Europy, które startują w marcu.

Rozmawiał Jakub Treć