Piłka nożna często jest grą nerwów, w której wielką rolę na przebieg spotkań ma adrenalina. Zawodnicy często robią rzeczy, o których normalnie by nie pomyśleli, czasem też zapominają o przepisach. Szczególnie po najważniejszym elemencie meczu, czyli golu. Okazuje się, że można zostać ukaranym nie robiąc nic złego.
Radość z trafienia okazuje się w różny sposób, szczególnie kiedy zdobywa się niesamowicie ważną bramkę w końcówce spotkania lub zanotuje się trafienie nieprzeciętnej urody. Trudno wtedy opanować emocje, ale zawodnicy mają wbite do głowy pewne zasady: wybiegniesz znacznie poza plac gry – dostaniesz kartkę. Ściągniesz koszulkę – też dostaniesz kartkę. Można ją „zarobić” również za obraźliwy gest i kilka innych rzeczy.
Ciekawa sytuacja miała miejsce w poniedziałkowym pojedynku AIK z Malmo FF, w ramach 27. kolejki szwedzkiej ekstraklasy. Goście prowadzili od 44. minuty, a spotkanie przebiegało na wyrównanym poziomie. Gospodarze ze Sztokholmu próbowali wyrównać, ale tego dnia ich celowniki były wyjątkowo rozregulowane – do 96. minuty oddali 11 strzałów, wszystkie niecelne. Właśnie wtedy do rzutu wolnego podszedł Sebastian Larsson…
?? Sebastian Larsson
? 96th minute equaliser for AIK
✅ Free kick
✅ Knee slide
? Red card
?pic.twitter.com/bMiVHg0UWf— Football Whispers (@FB_WHISPERS) October 30, 2018
33-latek, który lwią część kariery spędził w Birmingham (z którym wygrał EFL Cup pokonując 2:1 Arsenal w 2011 roku) i Sunderlandzie, przymierzył idealnie, zapewniając tym samym cenny punkt, który umocnił AIK na prowadzeniu w tabeli. Dzięki niemu AIK wciąż jest jedną z dwóch drużyn, które nie zanotowały porażki na własnym obiekcie. W przypływie ogromnej radości Larsson podbiegł do linii bocznej i rzucił się na kolana, co w piłce nożnej jest dość powszechną „cieszynką”. Problem w tym, że wykonał ją przed ławką gości, która odebrała to – jak i arbiter – jako prowokację. Efekt? Druga żółta kartka i wylecenie z boiska. Można zrozumieć ogromne zdziwienie zawodnika, który wydawał się kierować radość w stronę kibiców, a nie rywali. A nawet jeśli, chyba nie była to jakaś szczególna przesada, która zasługiwałaby na napomnienie… Jak myślicie, Sebastian Larsson miał rację nie zgadzając się z decyzją, czy jednak arbiter postąpił słusznie?