Osiemnastka po której wszyscy mamy kaca – Część 1.

To była fajna zabawa, ale skończyła się dużym kacem. Na początku trochę potańczyliśmy, napiliśmy się z Patrykiem i wszystko przebiegało zgodnie z planem. Szkocka whisky smakowała wybornie, ale niestety teraz, może nie wszyscy, ale część z nas czuje się fatalnie. Tak jest niestety co roku, zmieniają się jedynie miejsca i osoby…

Parafrazując stary hit Andrzeja Rosiewicza: „Osiemnaście lat minęło jak jeden dzień” i nic się nie zmieniło poza jednym – tym razem po prostu przegrywamy inaczej, bardziej frajersko.

Polska na występ w tych elitarnych rozgrywkach czeka najdłużej:

 

1997/1998 WIDZEW ŁÓDŹ
Naszą ścianę płaczu zaczynamy od Widzewa Łódź. Młodszym kibicom wypada przypomnieć, że Widzew wtedy i Widzew dziś to dwa różne kluby – jakby z innych światów. Kto by wtedy w ogóle myślał o tym czy łodzianie dostaną licencję? Kto by tam sprowadzał obcokrajowców z Grenlandii i innych mało piłkarskich zakątków? Szczęsny, Łapiński, Citko, Michalski, Szymkowiak, Terlecki, Kobylański – to nazwiska, które powinien znać każdy kibic w Polsce. Widzew w sezonie 1996/1997 walczył jak równy z równym z Atletico, zremisował z Borussią, a Steua Bukareszt była w starciu z podopiecznymi Smudy bez szans. Nic dziwnego, że w kolejnej edycji Ligi Mistrzów każdy liczył na powtórkę z rozrywki. Najpierw Polacy wylosowali Neftczi Baku, które wtedy nie było tak bogate jak teraz i kadrowo wyglądało mizernie. Oczywiście wszyscy w naszym kraju wynik dwumeczu 10:0 przyjęli ze spokojem – po prostu kolejne zadanie zostało wykonane. W następnej rundzie eliminacji czekała już jednak baaardzo silna AC Parma z Thuramem, Buffonem czy Cannavaro i tu pojawiły się schody.  Na własnym boisku Widzew uległ 1:3, ale wtedy wierzono jeszcze, że straty są do odrobienia. Trochę nadziei wlał w serca kibiców Andrzej Michalczuk, ale jak się potem okazało nadzieja jest matką głupich. Parma rozjechała polski zespół aż 4:0 i tym samym łodzianie zapoczątkowali smutną erę w naszym futbolu, która trwa do dziś.


Franiu Smuda tłumaczy swoją taktykę nie byle komu


Stylowe stroje Widzewa

1998/1999 ŁKS ŁÓDŹ
W kolejnej edycji Ligi Mistrzów reprezentował nas ŁKS Łódź, który w lidze radził sobie wyśmienicie i miał podobnie jak rywal zza miedzy kilku ciekawych zawodników w drużynie. Tak prezentował się skład ŁKS-u w starciu z  Widzewem: Wyparło, Krysiak, Wieszczycki, Lenart (64, Pawlak), Darlington (36, Niżnik), Wyciszkiewicz, Kościuk, Kos, Jakubowski, Dombraye (74, Cebula), Batata.

Wróćmy jednak do europejskich pucharów. Na początku Polacy znów dostali dar od losu, czyli azerskich pasterzy – Kapaz Gandże, których pokonali pewnie 4:1 i 3:1. Aż cztery bramki zdobył wtedy Mirosław Trzeciak, a dwie Tomasz Wieszczycki. Niestety potem przy losowaniu zabrakło nieco szczęścia. Trudno bowiem rywalizować z Manchesterem United, jak się potem okazało, triumfatorem rozgrywek. W pierwszym meczu łodzianie przegrali tylko 0:2 i trzeba podkreślić, że nie przynieśli wstydu grając naprawdę nieźle. Na własnym terenie pokazali się z jeszcze lepszej strony remisując 0:0. „Czerwone Diabły” co prawda wygrały, ale w dużych męczarniach, a w angielskiej prasie zaczęto się zastanawiać czy w ogóle zespół Alexa Fergusona ma czego szukać w kolejnych meczach.


Beckham miał duże problemy w meczu z ŁKS-em


ŁKS pewnie zdobył mistrzostwo Polski

1999/2000 WIDZEW ŁÓDŻ
Znów w Europie reprezentował nas zespół z Łodzi, ale tym razem uzyskał ten przywilej tylko dzięki temu, że Wisła została wykluczona z rozgrywek UEFA po tym jak jeden z kiboli krakowskiego zespołu postanowił rzucić nożem w Dino Baggio. Skład Widzewa został trochę przebudowany, a w ataku zaczął brylować Artur Wichniarek. II runda eliminacji miała być spacerkiem dla łodzian, ale szybko okazało się, że bułgarski Liteks to całkiem niezły zespół. Na wyjeździe podopieczni Marka Dziuby zostali boleśnie skarceni, ale w rewanżu Widzew zanotował świetny powrót do świata żywych. Wygrał 4:1 i do rozstrzygnięcia potrzebne były karne. Choć Wichniarek i Michalski fatalnie rozpoczęli wykonywanie jedenastek to ich koledzy uratowali skórę całej drużynie. W następnej rundzie znów pojawia się włoski wątek, ale tym razem nie Parma, a Fiorentina. To była prawdziwa lekcja futbolu dla naszego byłego reprezentanta w Lidze Mistrzów. 1:5 W dwumeczu i Widzew mógł szykować się już tylko do Pucharu UEFA, który też nie okazał się zbyt łaskawy.


Wichniarek po meczu z Liteksem Łowecz

2000/2001 POLONIA WARSZAWA
Tym razem łódzkie kluby nie uzyskały przepustki do eliminacji Ligi Mistrzów. Do boju ruszyła więc Polonia Warszawa, która dysponowała solidnym składem wzmocnionym Nigeryjczykami i Litwinami. Gwiazdą był oczywiście Olisadebe i Maciej Szczęsny. Dziś ta drużyna raczej nie rzuciłaby nas na łopatki jeśli chodzi o personalia, ale wtedy tworzyła świetny kolektyw. Liberda, Kuś, Dziewicki, Pawlak, Szymanek, Adamski, Bartczak, Bąk, Gołaszewski, Scherfen czy Wieszczycki to uznani ligowcy, ale trudno oczekiwać, żeby walczyli jak równy z równym z potentatami. Już mecze z Dynamem Bukareszt dały nam sporo odpowiedzi, ale ostatecznie udało się wygrać. III runda to pojedynek z Panathinaikosem Ateny. W pierwszym meczu Polonia radziła sobie o dziwo bardzo dobrze i remis 2:2 kazał wierzyć, że w rewanżu stołeczny klub nie jest bez szans. Do przerwy, choć „Koniczynki” przeważały, utrzymywał się bezbramkowy rezultat, ale potem była już katastrofa. Honor mistrza Polski uratował jeszcze Arkadiusz Bąk, ale na odrabianie strat było już za późno. Czwarty raz piłkarski raj nas ominął, ale tym razem byliśmy naprawdę blisko.

2001/2002 WISŁA KRAKÓW
W tym sezonie rozpoczęła się piękna, ale zarazem dramatyczna historia Wisły Kraków w boju o Ligę Mistrzów. Wisły, która miała wszystko by dostać się do fazy grupowej tych rozgrywek, ale której brakowało szczęścia w losowaniach i reformy Platiniego. Na początku mistrzowie Polski długo musieli męczyć się ze Skontem Ryga, ale ostatecznie udało im się wygrać. Los w kolejnej fazie eliminacji był jednak dla „Białej Gwiazdy” brutalny, bo trafiła ona na Barcelonę. Proszę jednak uwierzyć, że przy Reymonta Wisła wygrywała z „Dumą Katalonii” 3:2, a Grzegorz Pater był postrachem dla obrońców Barcy. Niestety krakowianie przegrali 3:4, ale był to prawdopodobnie jeden z najlepszych meczów z udziałem polskich drużyn w europejskich pucharach. W rewanżu Wisła próbowała atakować, ale nie była już tak groźna jak u siebie i przegrała po golu Luisa Enrique (obecnego szkoleniowca Barcelony) 0:1.


Barcelona przy Smoku Wawelskim prezentuje się przednio.

2002/2003 LEGIA WARSZAWA
Tym razem to Legii przypadł zaszczyt reprezentowania Polski w eliminacjach do Ligi Mistrzów. Na początku znów rywal nie rzucający na kolana – Vardar Skopje. W pierwszym meczu na wyjeździe Legia bez większych problemów wygrała 3:1, ale już w drugim zlekceważyła rywala i zremisowała jedynie 1:1. Niestety mistrzowie Polski znów wylosowali w III rundzie kwalifikacji FC Barcelonę i kolejny raz musieli obejść się smakiem. Przy Łazienkowskiej radzili sobie nieźle, ale co z tego jak w pierwszym meczu Hiszpanie pokazali im kto tu rządzi (3:0 dla „Blaugrany”).

 

Kolejna część cyklu o polskich drużynach w drodze do Ligi Mistrzów już jutro!