Największe ligi, największe kluby, teoretycznie wszystko na najwyższym poziomie. Wydaje nam się, że ci najwięksi działają jak idealnie zgrane korporacje, w których wszystko dopięte jest na ostatni guzik, a ludzie odnoszą się do siebie z szacunkiem i wyrozumiałością. W większości miejsc zapewne tak to wygląda, ale nieco inny obraz przedstawił Jonatham de Guzman, który swego czasu trafił do Napoli.
Holender kanadyjskiego pochodzenia trafił na Stadio San Paolo po mundialu w 2014 roku, na którym zaliczył trzy występy. Dobrze radził sobie również wcześniej w Swansea, do której był wypożyczony z Villarreal. Wtedy nic nie wskazywało, że przeprowadzka do Włoch będzie takim błędem. Zaczęło się nienajgorzej, ale problemy nadeszły w marcu 2015 roku. De Guzman skarżył się na wybrzuszenie w jego brzuchu (tak – masło maślane), a porady klubowego lekarza odnośnie diety i wysiłku nic nie dały. Benitez chciał go wysłać do innego lekarza, ale było to niezgodne z zasadami klubu. Ostatecznie lekarz stwierdził, że Holender może grać. Wiadomo, jak wygląda bieganie z bólem – zaczęto więc myśleć, że piłkarzowi się po prostu nie chce.
Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!
– Nie wierzyli, że mam jakiekolwiek problemy. Mogłem biegać, ale skręcanie i strzelanie było kłopotliwe. Twierdzili, że to już za mną – powtarzali to tak często, że w końcu zacząłem ignorować znaki wysyłane przez ciało. To było chore – wyznał de Guzman.
Potem jego usługami były zainteresowane m.in. Bournemouth i Sunderland, a Napoli nie ukrywało, że chce się go pozbyć. Kiedy z transferu nic nie wyszło, a de Guzman wrócił do Neapolu, spotkał się ze wściekłym dyrektorem:
– Byłem w szatni, a Giuntoli powiedział: 'Hej, kupo g*wna, chodź tu. Miałeś odejść, obiecałeś to’. Odpowiedziałem, że nic takiego nie miało miejsca. Nagle uderzył mnie w twarz. Wściekłem się. Zaczęliśmy się bić, latały krzesełka. Rozdzielił nas Zuniga i powiedział mi: 'Zabierz swoje rzeczy i wracaj do domu’. Po drodze minąłem lekarza, powiedziałem mu tylko: 'Coś ty zrobił? Przez ciebie nie jestem zdrowy!’
To był koniec. Od tej pory de Guzman nie mógł nawet trenować z zespołem biegał tylko wokół boiska. Na niczym spełzły próby skontaktowania się z de Laurentiisem, lecz udało mu się porozmawiać jedynie z jego synem, Edoardo. – W poprzednim roku miałem z nim normalną relację, ale wtedy powiedział mi: „Nigdzie się nie ruszasz, zostajesz tutaj, tutaj jesteś martwy”. Pomyślałem tylko, że jestem zgubiony.
Po jakimś czasie wyrażono zgodę na badania poza klubem. Piłkarz poleciał do Holandii, a zdiagnozowanie przepukliny sportowej zajęło 10 minut. W Napoli był już jednak skreślony, nikt nie chciał mu pomóc. Potrzebną operację przeszedł dopiero po wypożyczeniu do Carpi, w którym spędził cały sezon, głównie dochodząc do siebie (jedynie pięć występów). Kolejny, 2016/2017, to wypożyczenie do Chievo. Dopiero po nim się „uwolnił” i definitywnie przeniósł się do Eintrachtu, w którym jest podstawowym zawodnikiem. – Jest wielu piłkarzy, którzy są kompletnie rozbici. Pozornie wszystko wygląda dobrze, nie widać problemu. Później gracz, który długo nie gra, nie interesuje nikogo – stwierdził Holender.
Ten przykład przypomina nam, że piękna iluzja to wciąż tylko iluzja. Widzimy świat kopania piłki i wielkich pieniędzy, nie myśląc o podobnych zajściach – dobrze, że de Guzman zdecydował się na szczerość. Co prawda Napoli właśnie odniosło się do całości jako „całkowitej nieprawdy”, ale kto by się przyznał do czegoś takiego. Na razie mamy słowo przeciwko słowu i chyba skłaniamy się bardziej ku temu pierwszemu…
Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!