Był fenomenem. Michaelem Schumacherem piłkarskiej bramki. Kapitalny w każdym aspekcie gry, pionier w grze na przedpolu i nie tylko. Czterokrotnie wybierany przez IFFHS najlepszym bramkarzem na świecie zawodnik, nie może zaliczyć ostatniego okresu do udanych. Patrząc jednak na to co się z nim działo, dobrze, że w ogóle może grać…
Problemy zaczęły się we wrześniu 2017 roku, kiedy Neuer musiał przejść operację śródstopia lewej nogi. Powrót na boisko najpierw przekładano ze stycznia na marzec i ostatecznie właśnie na przełomie marca i kwietnia Niemiec mógł się normalnie przebiec, nie czując bólu. Teraz 32-latek wspomina tamten okres.
– Znów mogę robić wszystko, już nic mnie nie boli. Jestem naprawdę bardzo wdzięczny, ze znów mogę grać i jestem w pełni zdrowy. Jeśli spotkałoby mnie kolejne niepowodzenie (następna kontuzja stopy – red.) przed mistrzostwami świata, moja kariera mogła się już skończyć. Czytam o statystykach, ale widzę te rzeczy, a inne nie są tak ważne. Czuję się dobrze i jeszcze nie powiedziałem ostatniego słowa. Ciągle mam głód i potrzebę gry na najwyższym poziomie i zdobywania trofeów. Znów chcę być najlepszy we wszystkich aspektach swojej gry – zapowiedział Neuer.
Chęci swoją drogą, ale rzeczywistość swoją. Bramkarz Bayernu ku zaskoczeniu (a nawet oburzeniu) innych wskoczył do bramki reprezentacji mimo świetnej formy ter Stegena. Loew zapewniał, że to wybór pod kątem czysto sportowym, ale już widzimy, że tak nie było. Neuer zaliczył średni mundial, podobnie jak cała kadra Niemiec, ale po lecie nic się nie zmieniło. Jest jednym z bramkarzy z najniższą skutecznością interwencji w Bundeslidze, co kilka lat temu było nie do pomyślenia. Dawniej dostał się na szczyt, mimo że nikt w Schalke nie widział w nim materiału na aż takiego fachowca. Czy teraz będzie podobnie, a Manuel Neuer powstanie jest Feniks z popiołów?
Kliknij i odbierz zakład bez ryzyka 110 zł + 10 zł na START + 400 zł od depozytu!