Często zdarzają się piłkarskie wieczory, które zostają skradzione przez jednego aktora. Tym razem był nim Mateusz Klich Cristiano Ronaldo, dając awans Juventusowi po pierwszej takiej remontadzie w historii klubu. Czy można nazwać to cudem? Wiele osób może tak uważać, ale na pewno nie zalicza się do nich Portugalczyk…
Dziwne to zjawisko, ale czasem mamy do czynienia z dwumeczami, mającymi dwa zupełnie różne oblicza. W pierwszym starciu Juventus nie chciał grać w piłkę, a Atletico doskonale go wypunktowało. 2:0 na własnym terenie jest idealną sytuacją – wystarczy wyjść na rewanż z odpowiednim nastawieniem, zdobyć bramkę, a rywal musiałby wtedy strzelić aż cztery. Niestety dla fanów hiszpańskiej drużyny, Atletico było w Turynie BEZ-NA-DZIEJ-NE.
Drużyna Simeone zawsze słynęła z wyrachowanej gry, jednak tym razem nie było mowy o mądrym bronieniu bramki i cwanym kontrowaniu. Agresywna, zawzięta taktyka „Starej Damy” sprawiła, że goście nie wiedzieli co się dzieje i co mają robić. Nie dowiedzieli się także po przerwie, ostatecznie odpadając z elitarnych rozgrywek w tak samo frajerski (tak, to odpowiednie słowo) sposób, jak przed tygodniem Real i PSG.
Wszystko dzięki Cristiano Ronaldo, który znów jest wielki. Kiedy nie szło mu w fazie grupowej, wielu hejterów miało pożywkę i mogło sobie myśleć, że „Ronaldo się kończy”. Ci, którzy zjedli już na piłce zęby wiedzieli jednak, że nigdy nie wolno tak myśleć. Ronaldo często budzi się wtedy, kiedy jest potrzebny i zrobił to właśnie teraz. Król samomotywacji i wieszania sobie poprzeczki tam, gdzie inni nie sięgają wzrokiem, przewidział, co wydarzy się w rewanżu…
Cristiano Ronaldo ponoć obsesyjnie powtarzał najbliższym, że rewanż w Turynie zakończy z hat trickiem. I jeżeli defensywa zagra na odpowiednim poziomie, to przejdą Atleti. Cokolwiek się wydarzy, facet jest niesamowity z tym podejściem. I tym mentalem właśnie robił robotę w Realu.
— Dominik Piechota (@dominikpiechota) March 12, 2019
To nie jest historyjka, która pojawiła się po meczu czy nawet w trakcie, ale jeszcze kilka godzin przed nim. Jasnowidz? Tak daleko nie należy wybiegać, ale nie da się nie przyznać, że trudno o kogoś innego, kto byłby w stanie się nakręcać mentalnie tak jak Portugalczyk. Trzy bramki stały się faktem, a obrona nawet nie musiała się specjalnie wykazywać. Juventus gra dalej, Ronaldo gra dalej i wciąż może marzyć o wygraniu swojej szóstej Ligi Mistrzów w trzecim klubie. Może i Messi jest blisko, ale Liga Mistrzów ma obecnie jednego króla.