Z piekła do nieba – takim określeniem Tiemoue Bakayoko może opisać swoją przygodę w Milanie. Francuski pomocnik na początku pobytu we Włoszech był najczęściej krytykowanym piłkarzem „Rossoneri”. Obecnie, trudno wyobrazić sobie wyjściową jedenastkę bez 24-latka. Choć transfer definitywny piłkarza byłby na pewno dla Milanu sporym wzmocnieniem, to nie wiadomo, czy do całej transakcji w ogóle dojdzie.
Sukcesy Monaco wykreowały w piłkarskim świecie pozytywną opinię odnośnie francuskiego zawodnika. Przed transferem Bakayoko do Chelsea pojawiały się jednak opinie, które sugerowały, że 24-latek prezentował się dobrze na boisku, gdyż cała drużyna grała wybitnie.
Pobyt Tiemoue w ekipie „The Blues” może nieco zgadzać się z tą tezą. Francuz z miesiąca na miesiąc rozgrywał coraz słabsze mecze na Stamford Bridge. Pod koniec sezonu 2017/2018 większość sympatyków Chelsea straciło cierpliwość do pomocnika. Po tym jak drużynę przejął Maurizio Sarri, Bakayoko nie miał czego szukać w Londynie, dlatego udał się na wypożyczenie.
Wybór padł na Milan. Włoski klub zrealizował całkiem dobrą transakcją, wypożyczając piłkarza z opcją wykupu. Po pierwszych meczach Bakayoko w koszulce „Rossoneri”, zapewne nikomu nawet przez myśl nie przeszło, że Włosi wykupią Tiemoue z Chelsea. 24-latek rozgrywał bardzo kiepskie spotkania, będąc najczęściej najgorszym zawodnikiem na murawie.
W porównaniu z pobytem w Premier League, czas działał na korzyść Francuza. Obecnie pomocnik jest jednym z ważniejszych piłkarzy Gattuso. Biorąc pod uwagę fakt, iż Milan może wykupić gracza za 35 milionów euro, transfer definitywny Bakayoko wydawał się wręcz formalnością.
Wydawał, gdyż jak informują włoskie media, Tiemoue poważnie rozważa wyprowadzkę z Półwyspu Apenińskiego. Powodem takiej decyzji mają być wszelkie akty rasistowskie z jakimi muszą mierzyć się zawodnicy grający w Serie A. Tym samym, pomocnik wróciłby do Chelsea.