FIFA w ostatnich latach nie próżnuje. Zmienia przepisy, wprowadza technologie, wywraca do góry nogami przyszłe mundiale i największe imprezy, kontroluje kluby, choćby poprzez Financial Fair Play. Okazuje się, że na tym nie koniec.
Światowa federacja znana jest z tego, że nie zawsze wszystko dzieje się w niej tak, jakbyśmy oczekiwali. Co chwilę mamy doniesienia o możliwych przekrętach, korupcji i nietraktowaniu wszystkich w jednakowy sposób. Źle się na to patrzy, ale mimo to staramy się wierzyć, że na najwyższych szczeblach nie ma miejsca na brudne praktyki. Oby, bo niedługo może dojść kolejny powód do plotek.
FIFA zamierza utworzyć specjalny bank, który kontrolowałby wszystkie transfery i zarządzał środkami przekazywanymi w ich następstwie. Skąd ten pomysł? Największe kluby wcale nie są problemem. Poza większą kontrolą tego, jakie środki otrzymują reprezentanci zawodników, głównym powodem jest niewypłacalność wobec mniejszych klubów. W każdym kolejnym sezonie ok. 50 milionów euro nie jest wypłacane klubom, w których zawodnicy szkolili się w okresie od 12 do 23 roku życia.
Dodatkowo plan zakłada zmniejszenie liczby kupowanych zawodników – Chelsea ma na wypożyczeniach 53 piłkarzy, a rekordzista ma na liście płac nawet 100 nazwisk.
Idea na pierwszy rzut oka wydaje się bardzo rozsądna i potrzebna, ale pamiętamy, jak miało być z FFP. Finansowa równość tez wydawała się świetnym pomysłem, a patrząc na choćby Manchester City czy PSG, mamy czasem inne wrażenie. Gdyby bank faktycznie powstał i przewijałyby się przez niego miliardy, już czujemy, jaka byłaby opinia społeczeństwa… „Kolejne miejsce do robienia przekrętów” – oby nie.