Ostatnie dni przebiegają pod znakiem powrotu do treningów i przygotowywaniu się do nowego sezonu, jednak nie wszyscy mogą się na tym skupić w spokoju. Jedną z takich osób jest Sinisa Mihajlović, trener Bologny.
Zarejestruj się z kodem GRAMGRUBO i graj BEZ PODATKU!
Przed weekendem piłkarski świat obiegła informacja, że 50-latek jest poważnie chory, przez co prawdopodobnie zrezygnuje z pełnionej przez siebie funkcji. Serb po tej informacji zwołał konferencję, na której naprostował pewne rzeczy, zdradzając przy okazji, że nie tak to miało wyglądać.
– Chciałem być pierwszym, który powie wam i drużynie co się stało, jednak ktoś nie uszanował mojej prywatności, by sprzedać 200 więcej kopii gazety i zniszczyć 20-letnią przyjaźń – powiedział Mihajlović.
Dość szybko wykryto, że chodzi o Ivana Zazzaroniego, 61-letniego dziennikarza z Bolonii. – „We Włoszech wiedzą, że jest gównianym dziennikarzem. Teraz wiemy też, że jest gównianym człowiekiem” – grzmiał jeden z internautów. Co odpowiedział na to Zazzaroni, naczelny „Corriere dello Sport”? – „Jestem dziennikarzem, a nie przyjacielem. Ale dzisiaj już bym tego nie zrobił”. Jego tłumaczenia były dość obfite:
– Siedziałem i całymi dniami płakałem, a całe życie przelatywało mi przed oczami – mówił Mihajlović już na temat białaczki, o której ostatnio się dowiedział i o której poinformował świat. – Choroba jest ostra, ogresywna, ale do pokonania. Zmierzę się z nią grając na ataku. I wygram – dodał.
Serb, któremu wyrazy wsparcia przekazało już wielu byłych i obecnych podopiecznych (m.in. Artur Boruc, Łukasz Skorupski i Kamil Glik), nie zamierza rezygnować z pracy. Była to jedna z informacji, którą musiał zdementować. Będzie walczył razem ze swoją drużyną, ale już nie tylko o wyniki. Leczenie zaczyna się we wtorek. Powodzenia, wojowniku.