Biorąc pod uwagę problemy reprezentacji Polski z obsadzeniem lewej strony defensywy, nie sposób zrozumieć decyzji Jerzego Brzęczka, który konsekwentnie nie stawia na Macieja Rybusa.
Na wstępie zaznaczamy, że nie zamierzamy robić z Rybusa zbawcy reprezentacji, ponieważ pomimo tego, że w barwach narodowych zaliczył już ponad 50 występów, tak naprawdę nigdy nie był wyróżniającą się postacią. Owszem, miewał lepsze spotkania, ale zdecydowanie więcej było bezbarwnych albo po prostu słabych. Obecnie jednak – od czasu gdy Łukasz Piszczek zakończył karierę reprezentacyjną – na lewej flance mamy bardzo duże problemy.
– W tym ustawieniu obrony w czterech meczach nie straciliśmy bramki. Maciej Rybus wcześniej miał kontuzję i nie mogliśmy go w pełni sprawdzić w boju. Na lewej obronie mamy opcję z Maćkiem i „Beresiem”. Decyzję podejmiemy jutro – mówił na konferencji prasowej przed meczem z Austrią, Jerzy Brzęczek.
Ostatecznie ponownie postawił na Bereszyńskiego, który łagodnie mówiąc nie jest w najlepszej dyspozycji. Co więcej lewa obrona nie jest jego nominalną pozycją, co zresztą było widać już w meczu ze Słowenią. Dzisiaj to się potwierdziło, ponieważ zawodnik Sampdorii nie radził sobie z Lazaro. Jeśli chodzi o grę w ofensywie było jeszcze gorzej. Co tutaj dużo mówić… W niemal każdej akcji widać, że Bereszyński gra na nienaturalnej dla siebie pozycji. Zapewne stąd wiele kiepskich dośrodkowań, które są adresowane… No właśnie, do kogo?
Dlaczego więc Brzęczek dwa razy pominął Rybusa? Być może to kara za słowa, które piłkarz wypowiedział po meczu z Macedonia: – „Trudno mi mówić o pomyśle selekcjonera, bo jestem u niego pierwszy raz na zgrupowaniu. Wiemy, że styl nie podoba się kibicom i dziennikarzom. Nam też nie„. Innego wytłumaczenia w obecnej sytuacji raczej nie ma, bo co jak co, ale Brzęczek po porażkach akurat podejmuje dość logiczne decyzje personalne. Najświeższym przykładem jest postawienie na Bielika kosztem bezbarwnego Klicha. Na pozycji lewego obrońcy także prosiło się o roszadę, ale do tej jednak nie doszło. Fakty są takie, że Rybus gra w klubie, a za konkurentów ma prawego obrońce i gościa, który w poprzednim sezonie rozegrał zaledwie kilka minut.
Cóż, może w październiku kara dla Rybusa minie i selekcjoner zdecyduje się dać mu drugą szansę? Oby, gdyż nasza gra wygląda tak, że nie możemy sobie pozwolić na skreślenie zawodnika Lokomotiwu Moskwa.
Fot. YouTube
Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO500 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!