Belgijski szturm. Zespoły z Jupiler Pro League wkroczyły do europejskich rozgrywek!

Niestety, po raz kolejny nie zobaczymy polskich ekip w fazach grupowych europejskich rozgrywek. Zupełnie inne nastroje panują natomiast w Belgii, gdzie poziom ligi wydaje się silny jak nigdy. Nie ma już dominacji Anderlechtu. Są jednak ekipy, które odważnym krokiem meldują się Lidze Mistrzów oraz w Lidze Europy.

Cztery na pięć – tak wygląda skład Jupiler Pro League w europejskich rozgrywkach. Tylko zawodnicy Royal Antwerp FC nie zdołali zagwarantować sobie udziału w fazie grupowej Ligi Europy. Drużyna z Antwerpii była o krok od gry w tegorocznej edycji LE. Na ostatniej prostej belgijski zespół przegrał mecz w Brukseli z AZ Alkmaar 1-4. Wynik nie odzwierciedla jednak przebiegu spotkania. Do 90. minuty starcia gospodarze tej rywalizacji prowadzili 1-0. Taki rezultat dawał awans ekipie z Jupiler Pro League, gdyż w Holandii rywalizacja zakończyła się wynikiem 1-1. Prowadzenie Royal Antwerp FC wzbudzało ogromne zdziwienie, albowiem drużyna grała od 74. minuty w dziewiątkę. Najpierw czerwoną kartkę zobaczył Mbokani, a następnie z murawą pożegnał się Lamkel, strzelec gola.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem ZZP530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!

Piłkarze AZ Alkmaar zdołali wyrównać chwilę przed końcowym gwizdkiem sędziego, doprowadzając tym samym do dogrywki. W dodatkowym czasie gry Holendrzy całkowicie zdominowali rywali, wygrywając mecz 4-1.

W zdecydowanie lepszych nastrojach po eliminacjach byli natomiast kibice Club Brugge oraz Gent. Ci pierwsi w ramach kwalifikacji do Ligi Mistrzów pokonali w dwumeczu austriacki LASK Linz, a zawodnicy Gent w eliminacjach do Ligi Europy okazali się lepsi od wicemistrzów Chorwacji, pokonując Rijekę 3-2 (oczywiście w dwumeczu). Drużyny Genk i Standardu Liege miały zagwarantowaną grę odpowiednio w fazie grupowej Ligi Mistrzów oraz Ligi Europy ze względu na lokaty, które zajęły w ubiegłym sezonie (Genk to mistrz Belgii, a zawodnicy Standard Liege to trzecia drużyna sezonu 2018/2019).

Można zatem stwierdzić, iż zespoły z pewnością spełniły pokładane w nich nadzieje. Trudno spodziewać się, by kluby z Jupiler Pro League podbiły Ligę Mistrzów. Przed niełatwym zadaniem stoją także zespoły w Lidze Europy. Jakie są szanse belgijskich ekip na grę w fazie pucharowej europejskich rozgrywkach w sezonie 2019/2020? Przekonajmy się sami.

Genk

Na tapet jako pierwszy pójdzie mistrz kraju, zespół Genk. Już na starcie kibice tej drużyny mogli spodziewać się trudnej przeprawy. Czwarty koszyk w losowaniu nie wróżył niczego dobrego. Triumfatorzy Jupiler Pro League z zeszłego sezonie nie mięli szczęścia, lądując w jednej grupie z Liverpoolem, Napoli oraz Salzburgiem.

Tutaj scenariusz na pierwszy rzut oka wydaje się jasny. „The Reds” walczą z włoską ekipą o pierwsze miejsce w grupie, natomiast Genk stoczy bój z austriacką ekipą o możliwość gry w fazie pucharowej Ligi Europy.

Jakie są najmocniejsze strony mistrza Belgii? Na szczególną uwagę zasługuje Mbwana Samata. Jest to piłkarz, który pochodzi z… Tanzanii. Występ 26-latka w Lidze Mistrzów będzie dla tego kraju wielkim świętem. Jest to zdecydowanie najlepszy zawodnik reprezentacji, który jako jedyny może pochwalić się grą w europejskich rozgrywkach. Uczestnictwo napastnika w najbliższym spotkaniu przeciwko Salzburgowi stoi jednak pod znakiem zapytania. Samata nabawił się kontuzji kolana. Piłkarz z tego powodu nie zagrał w ligowym meczu z Charleroi. Jeśli zdrowie pozwoli, Mbawana z pewnością otrzyma szanse gry w tej edycji Ligi Mistrzów. Być może reprezentant Tanzanii zapisze się na kartach historii ze względu na zdobytego gola. Forma napastnika jest bardzo dobra, a na potwierdzenie tych słów przedstawiamy statystyki zawodnika. W sześciu ligowych spotkania Samata pięciokrotnie trafił do siatki rywali. W ubiegłym sezonie 26-latek został królem strzelców z 23 strzelonymi bramkami.

Club Brugge

Liga belgijska ma komplet w Lidze Mistrzów. Drogą eliminacji grę w fazie grupowej zagwarantowali sobie piłkarze Club Brugge. Wicemistrz kraju także nie miał szczęścia w losowaniu. Rywalami ekipy z Brugii będą bowiem PSG, Real Madryt oraz Galatasaray. Tutaj scenariusz zapowiada się wręcz identyczny. Mistrz Francji powalczy z „Królewskimi” o pierwszą lokatę w grupie, natomiast zawodnicy z Belgii spróbują zagwarantować sobie grę w LE. W tym jednak przypadku, pomóc drużynie może doświadczenie w Lidze Mistrzów. Podczas sezonu 2018/2019 klub także rywalizował w fazie grupowej Ligi Mistrzów. Belgowie nie mieli łatwego zadania, gdyż musieli zmierzyć się z Borussią Dortmund, Atletico Madryt oraz Monaco. Mimo to, klub z Jupiler Pro League zajął ostatecznie trzecie miejsce w grupie, remisując m.in. z Borussią na wyjeździe oraz z Atletico na własnym obiekcie.

Można odnieść wrażenie, że potencjał drużyny jest nieco większy, aniżeli Genk. Co prawda w trakcie letniego okna transferowego z klubem pożegnały się ważne ogniwa w postaci Wesleya, Arnauta Danjumy, Marvelousa Nakamby czy Stefano Denswili. Wicemistrz kraju dokonał jednak kilku istotnych wzmocnień. Ekipę zasilił 21-letni napastnik David Okereke. Nigeryjczyk ma za sobą świetny start w nowej lidze. Cztery strzelone gole w sześciu spotkaniach napawają optymizmem. Do klubu dołączył również znany wszystkim Simon Mignolet. W zdobywaniu bramek ma pomóc także Mbaye Diagne, który został wypożyczony z… Galatasaray, grupowego rywala Club Brugge.

Standard Liege

Po Lidze Mistrzów czas na nieco mniej prestiżowe zmagania. Standard Liege ze względu na trzecią lokatę w sezonie 2018/2019 zagwarantowało sobie grę w fazie grupowej Ligi Europy. Patrząc na grupę zespołu z Belgii, nie możemy od razu stwierdzić, iż mówimy tutaj o „gorszych” rozgrywkach. Drużyna musi rywalizować o awans z Arsenalem, Frankfurtem oraz Guimaraes. Czy zatem „Les Rouches” są na straconej pozycji? Niekoniecznie.

Klub podchodzi do europejskich zmagań odpowiednio zmotywowany. Mówimy bowiem o drużynie, która zajmuje obecnie pierwsze miejsce w lidze. W siedmiu spotkaniach piłkarze Standardu zdobyli 15 punktów. Na korzyść zespołu działa fakt, iż potencjał ofensywny w niedawno rozpoczętej kampanii jest odpowiednio rozłożony. Pięć goli od początku rozgrywek Jupiler Pro League strzelił 27- letni pomocnik, Maxime Lestienne. Jedno trafienie mniej ma natomiast Renaud Emond, również 27-letni, ale napastnik.

Gent

Europejskich reprezentantów zamyka natomiast zespół Gent. Wygląda to nieco absurdalnie, gdyż piąta drużyna zeszłego sezonu ma największe szanse na wyjście z grupy w europejskich rozgrywkach. Rywalami klubu z Gandawy są bowiem Wolfsburg, St. Etienne oraz Oleksandriya. Oczywiście, nikt tutaj nie zamierza od razu przypisywać Belgom pewnego awansu do fazy pucharowej. Można jednak śmiało stwierdzić, że piłkarze Gent spokojnie mogą powalczyć ze swoimi rywalami.

W szczególności, że prawdziwą furorę od początku tego sezonu robi Jonathan David. 19-letni napastnik z Kanady powoli wyrasta na gwiazdę Jupiler League. Piłkarz strzelił już w tym sezonie pięć goli w lidze. W dużej mierze to dzięki trafieniom snajpera drużyna zajmuje obecnie czwartą lokatę. Jeśli urodzony 14 stycznia 2000 roku David utrzyma dobrą formę, to kwestią czasu wydaje się, aż po zawodnika zgłoszą się większe europejskie kluby. Letnie okno transferowe udowodniło, iż ekipy z Premier League chętnie patrzą na graczy właśnie z ligi belgijskiej.

Pewne zmiany

Z zaciekawieniem patrzymy na Jupiler League nie tylko z powodu czterech reprezentantów w europejskich rozgrywkach. W Belgii nastąpił bowiem wielki przełom. Z wielkim hukiem spadł z tronu Anderlecht, wielokrotny mistrz kraju. Zmagania w tej lidze na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat mogliśmy porównać do rywalizacji w Niemczech czy Francji. Anderlecht przez wiele sezonów detronizował swoich rywali. Zespół z Brukseli sięgał po mistrzostwo w rozgrywkach 2000/2001, 2003/2004, 2005/2006, 2006/2007, 2009/2010, 2011/2012, 2012/2013, 2013/2014 oraz 2016/2017. Ten ostatni triumf być może sympatycy drużyny będą musieli bardzo dobrze zapamiętać, gdyż przyszłość klubu nie maluje się pozytywnymi barwami.

Anderlecht zanotował fatalną końcówkę sezonu podczas kampanii 2018/2019. Na 10 ostatnich spotkań, zespół wygrał zaledwie jeden mecz, tracąc tym samym szanse na grę w europejskich pucharach. Szósta lokata to dla klubu takiego pokroju wręcz powód do wstydu. Najsmutniejsze dla kibiców Anderlechtu jest to, iż nie widać poprawy. W obecnych rozgrywkach zespół zajmuje dopiero 13. miejsce. Pomysł z Kompanym jako grającym-trenerem kompletnie nie wypalił. Ze świecą szukać jakiś pozytywów w grze drużyny. Nic nie wskazuje na to, by Anderlecht włączył się w walki nie o mistrzostwo, ale samą grę w europejskich pucharach.

Kibice polskiej piłki mogą z lekką zazdrością patrzeć na zmagania w Belgii. Jeszcze kilka lat temu rozgrywki Jupiler Pro League nie miały wielkiej przewagi nad naszą ekstraklasą. Patrząc na obecny sezon i liczbę reprezentantów w Europie, dzieli nas przepaść.

Odbierz zakład bez ryzyka z kodem ZZP530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!