Każda liga ma swoją tożsamość. Każda przez lata kreuje pewien wizerunek, z którym ją kojarzymy i łączymy. Nie jest to jednak coś, czego raz przyklejonego jako łatkę nie da się odkleić. Każde środowisko co jakiś czas przechodzi przez pewne zmiany, które raz są pozytywne, a raz nie, czasem widać je wyraźnie, a czasem delikatnie.
Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!
Jedną z lig, która w ostatnich latach znacznie się zmieniła (i wciąż się zmienia), jest bez wątpienia Bundesliga. Widzimy w niej odważne stawianie na młodych, zdolnych, nastoletnich zawodników w skali, jaka jeszcze niedawno wydawała się nie do pomyślenia. Także na ławkach trenerskich zasiada coraz mniej zasłużonych menedżerów „starej daty”, a zamiast nich stawia się na świeżość, polot, nową myśl. Wielu trenerów zasiadających obecnie na ławkach klubów niemieckiej elity zbiera dopiero swoje pierwsze bundesligowe szlify.
Obecny sezon przyniósł nam dość nieoczekiwany ścisk na szczycie tabeli, gdzie w dwóch punkach po siedmiu kolejkach mieści się aż… siedem drużyn. Niecodzienną sytuacją wydaje się przede wszystkim Borussia Moenchengladbach na pierwszym miejscu. Dlaczego? „Źrebaki” ostatni raz liderowały w tabeli w kwietniu 1984 roku. Ponad 35 lat temu! Grali w niej wtedy tacy zawodnicy jak Lothar Matthaus, Winfried Schafer, Ewald Liened czy Frank Mill, a ich trenerem był 38-letni Jupp Heynckes.
To jednak nie jedyna ciekawostka. Okazuje się, że szczyt tabeli jest w całości zdominowany przez trenerów „wyprodukowanych” przez Red Bulla. Pierwsze miejsce – wspomniane Gladbach trenowane przez Marco Rose (w latach 2013-2017 trenującego młodzież Red Bull Salzburg, a od 2017 do 2019 roku pierwszą drużynę). Drugie miejsce – Wolfsburg Olivera Glasnera (w latach 2012-2014 asystent trenera Red Bull Salzburg). Trzecie – Bayern z Niko Kovacem (od 2009 roku opiekun młodzieży w Salzburgu, następnie asystent pierwszego trenera). Czwarte miejsce – Red Bull Lipsk (dzieło polityki Rangnicka, tu nic nie trzeba dodawać). Piąta pozycja – Freiburg Christiana Streicha niezwiązanego nigdy z Red Bullem (wyjątek potwierdzający regułę). Szósta lokata – Schalke z Davidem Wagnerem, który w latach 2007-2009 trenował młodzież w Hoffenheim prowadzonym wówczas przez Ralpha Rangnicka. Jeszcze przed „erą Red Bulla”, ale istnieje wyraźne powiązanie.
Poza ścisłą czołówką mamy jeszcze Eintracht Addiego Huttera pracującego wcześniej – a jakże – w Red Bull Salzburg, a także FC Koeln z Achimem Beierlorzerem, pracującym w latach 2014-2017 z młodzieżą Lipska. Uff, trzeba przyznać, że jak na jedną ligę, w dodatku topową, są to wręcz szokujące liczby. Ralph Rangnick wykonuje cuda będąc koordynatorem klubów spod znaku Red Bulla i nie da się ukryć, że niemal wszystko, czego się dotknie, zamienia w złoto. Ciekawe, czy Bundesliga zacznie w końcu gonić „RedBullLigę”, która właśnie się utworzyła.
Odbierz zakład bez ryzyka z kodem GRAMGRUBO530 w BETCLIC – jest już legalny w Polsce!