Nienawidzimy takich sytuacji. Po prostu nienawidzimy. Na stadionach chcemy oglądać sportową walkę, doping w granicach rozsądku i chociaż minimalny szacunek dla rywala. Tymczasem żyjąc w XXI wieku wciąż musimy użerać się z bydłem (delikatniej nie można tego nazwać), które obrzydza nam śledzenie m.in. piłkarskich rywalizacji.
Podobnie było w niedzielnym meczu na szczycie Ukraińskiej Premier-lihi, w którym liderujący Szachtar Donieck podjął chcące zmniejszyć stratę i wspiąć się na drugą pozycję Dynamo Kijów. Od razu zaznaczamy, że gospodarze wygrali 1:0, ale nie to było najważniejsze. Niestety.
W 73. minucie, kiedy Taison starł się z rywalem i faulował w ofensywie, w jego kierunku posypały się (zapewne nie po raz pierwszy) obraźliwe, rasistowskie okrzyki. Brazylijczyk tym razem nie wytrzymał takiego zachowania „kibiców” Dynama. Wściekły pokazał im środkowy palec, po czym zabrał piłkę i wykopał ją w ich stronę. Arbiter momentalnie pokazał mu czerwony kartonik.
Kiedy adrenalina opadła, a Taison zdał sobie sprawę, że musi opuścić plac gry, pocieszany przez graczy rywali po prostu się popłakał. To on będąc ofiarą niedopuszczalnych zachowań, został ukarany…
Możemy mówić, że to profesjonaliści, że muszą być ponad takie sytuacje i po prostu robić swoje. Ale wiecie co? – Guzik prawda. Nie walcząc w jakikolwiek sposób z tym, co dzieje się na trybunach, robimy z zawodników zwierzęta w klatce, które można opluwać, prowokować, drażnić, a które nie mają jakichkolwiek szans na obronę. Czy tak powinno być? Jakby tego było mało, fani Dymana przygotowali przed meczem naklejki z napisem „Like to racism”. Brak słów…
#Brazil international Taison walking off the pitch after horrendous racist abuse by #Dynamo Kyiv fans. Shattered, in tears, sent off for reacting to racism.
Dynamo fans mocked club's campaign by producing stickers saying 'Like to racism' for today's derby against #Shakhtar pic.twitter.com/eibGFUae9L— Pavel Klymenko (@Pavel_Klymenko) November 10, 2019
Wracając do Taisona: oczywiście – człowiek to istota myśląca, rozumiejąca, a nie jakieś „prymitywne” zwierzę. Jest to jednak także istota czująca, która nie pozostanie obojętna będąc mieszana z błotem i opluwana, czy to dosłownie, czy w przenośni. Bydło krzyczące na meczach wciąż będzie na nie chodzić, bo nie ma systemu, który by ich namierzał i karał grzywnami bądź zakazami stadionowymi. Cierpią tylko i wyłącznie bezbronni zawodnicy…