Podczas EURO 2016 niemalże cała Europa zachwycała się Walijczykami. Awans do półfinału dla kraju, który debiutował w mistrzostwach Europy musiał być bez wątpienia wielkim wydarzeniem. Ponad trzy lata po tej imprezie mało kto pamięta o zespole Chrisa Colemana, a dziś jego następca, Ryan Giggs, boryka się z jeszcze większa krytyką aniżeli jego poprzednik.
Odejście poprzedniego szkoleniowca po nieudanych eliminacjach do mundialu zakończyło pewien etap budowy drużyny. Przegrane kwalifikacje z Serbią i Irlandią to był dotkliwy cios dla kibiców walijskiej reprezentacji. Jak bowiem odbierać takie wyniki po sukcesie na francuskich boiskach? Dwa miesiące po odejściu Colemana zespół trafił w ręce nowego szkoleniowca, legendy Manchesteru United.
Giggs miał sprawić, że Walia ponownie wróci na szczyt w Europie. Niestety, pierwsze mecze z poważnymi rywalami kompletnie nie poprawiły nastrojów. Przegrana z Urugwajem, Danią czy remis z Meksykiem – trzeba przyznać, że to niezbyt udany wstęp. Mimo to nadrzędnym celem były kolejne eliminacje, które rozpoczynały się już w marcu 2019 roku. Były pomocnik „Czerwonych Diabłów” miał zatem rok na przygotowanie się do tej rywalizacji.
Początek i wygrana ze Słowacją dawała nadzieje na lepsze jutro. W czerwcu zespół 45-latka przegrał jednak oba mecze, więc sytuacja w grupie zrobiła się nerwowa. Łącznie w trzech wyjazdowych spotkaniach Walia zdobyła zaledwie jeden punkt. Decydujący mecz czeka ich jednak na własnym obiekcie – konkretnie z Węgrami . Jeśli uda im się wygrać to starcie oraz pokonać Azerbejdżan, a Słowacja nie wygra dwóch meczów – na wyjeździe w Chorwacji i u siebie z Azerbejdżanem – ekipa Giggsa doczłapie się do turnieju z drugiego miejsca.
Dlaczego jednak ta reprezentacja znajduje się w takim marazmie i musi do ostatniej kolejki liczyć punkty? Jeden z problemów na pewno dotyczy Aarona Ramseya. To nieprawdopodobne, ale piłkarz Juventusu rozegrał ostatni mecz dla kadry niemalże rok temu. Od tamtej pory regularnie przed zgrupowaniami zmagał się z urazami. Teraz, na najważniejsze mecze, Giggs może już na niego liczyć. Pomocnik okazał się architektem ówczesnej drużyny Colemana, która brutalnie rozbiła Belgów w ćwierćfinale. Dziś wszyscy Walijczycy liczą na powtórkę z rozrywki w dwóch ostatnich spotkaniach kwalifikacji.
Ramsey być może jest kluczowym piłkarzem dla reprezentacji, ale ważniejszą personą dla mediów pozostaje Gareth Bale. Skrzydłowy po odniesionym urazie 13 października przeciwko Chorwacji nie pojawił się już na boisku w swoim klubie. Hiszpańscy dziennikarze zaczęli ponownie donosić o transferze do Chin, a konferencja prasowa selekcjonera przed ważnymi meczami skupiała się właśnie na zawodniku „Królewskich”. Gareth ponownie rzekomo jest skłócony z Zidane’em i naciska na przenosiny do Azji. Czy to odbije się na jego grze w kadrze?
Czytając niektóre opinie fanów, nie pozostawiają one suchej nitki na Giggsie, który ma najlepszą drużynę w historii Walii, czego nie potwierdza jednak boisko. Dla polskich kibiców brzmi to dość znajomo. Oczywiście można to porównywać do tego co posiada Jerzy Brzęczek, ale mówimy mimo wszystko o mniejszej jakości. Szefowie walijskiego związku uważają jednak, że wybrany przez nich trener wykonuje dobrą pracę, a zespół znajduje się w fazie przejściowej i nie należy oczekiwać cudów.
Po EURO 2016 nie ma już bowiem śladu. Wielu piłkarzy z ówczesnego okresu nie rozwinęła się bądź znajdowała się w końcowym stadium swojej kariery. Giggs postanowił, że nie powoła nikogo za zasługi i każdy gracz potrzebuje regularnej gry w klubie, aby dostać się do reprezentacji. Mimo to nie brakuje w niej jakościowych zawodników. Jednym z nich jest Daniel James. Skrzydłowy Manchesteru United świetnie rozpoczął ten sezon Premier League i dość nieoczekiwanie wywalczył miejsce w podstawowej jedenastce zespołu Ole Gunnara Solskjaera. 4 bramki w tym sezonie zanotował także Harry Wilson, wychowanek Liverpoolu znajdujący się obecnie na wypożyczeniu w Bournemouth. Nieco gorzej to wygląda jeśli chodzi o pozycję napastnika. Giggs musi rotować zawodnikami o niskiej jakości na tej pozycji, co odzwierciedla bilans bramkowy.
Z nóg nie zwalają także defensorzy. Znajdziemy tam Bena Daviesa, ale pozostali? Raczej zawodnicy rodem z Championship, głównie Swansea. Bramki z kolei strzeże rezerwowy bramkarz Crystal Palace – Wayne Hennesey. Wygląda na to, że – parafrazując – im dalej w las, tym więcej…drewna.
Jednak nawet taka drużyna powinna bez problemów poradzić sobie z Azerbejdżanem. Patrząc na to z drugiej strony, Walijczycy mają się czego obawiać. Jak już wspomnieliśmy nie zaznali oni smaku zwycięstwa na wyjeździe podczas obecnych eliminacji, a ich rywale jakiś czas temu zremisowali na własnym stadionie z Chorwacją. Na dowód tego, że w Europie nie ma już słabych drużyn należy przypomnieć o pierwszym spotkaniu w Walii, kiedy to przed kompromitacją uchroniła ich dopiero w 84 minucie bramka Garetha Bale’a. Zatem możemy zrozumieć pewne obawy Giggsa przed nadchodzącym meczem. Jeśli uda się tam zdobyć trzy punkty, to zwycięstwo u siebie z Węgrami będzie po prostu konieczne.