Przyzwyczailiśmy się, że największe emocje towarzyszą nam przy okazji meczów o dużą stawkę, podczas wielkich derbów, czy w czasie spotkań, w których z jakiegoś powodu jest goręcej, niż zwykle (dla przykładu – odejście Figo do Realu i pierwszy mecz na Camp Nou). Jeśli jednak spojrzelibyśmy na mecze amatorskie, sparingowe, w których gra się dla samej gry, o wielkie napięcie teoretycznie trudno…
Właśnie – teoretycznie. Dlaczego? Tu warto odwołać się do filmów takich jak „Ucieczka do zwycięstwa”, „Mecz ostatniej szansy”, czy „Wykiwać klawisza”. Mamy w nich do czynienia z rywalizacjami, w których wynik jest tak naprawdę drugorządną sprawą. Najważniejsza jest duma i udowodnienie czegoś sobie, a także rywalom. Myśleliśmy, że to co działo się w filmach, pozostanie w filmach.
Myliliśmy się. Wszystko za sprawą… botswańskiej Premier League. W lidze dużego afrykańskiego kraju występuje 16 drużyn, a wśród nich możemy natknąć się na dwie, które od razu przyciągają wzrok. Są nimi Police XI i Prisons XI. W czwartek o godzinie 15:00 rozpoczęła się ich rywalizacja, która nie była meczem „o pietruszkę”.
I to dosłownie. Zmierzyły się bowiem ekipy sąsiadujące ze sobą w tabeli, a Police XI musiało wygrać, by dogonić rywala punktami, a przy okazji wyprzedzić go dzięki lepszemu bilansowi bramek. Udało się – Policja pokonała Więźniów 2:0, wskakując po 10. kolejce na ósmą lokatę.
Jak można było się spodziewać, w sieci momentalnie pojawiły się pytania dowcipnisiów. Między innymi czy w zespole Prisons XI wystąpił Vinnie Jones i czy poprowadził ich Unai Emery (były już trener Arsenalu), „bo to, co robi na Emirates to kryminał”. Trzeba przyznać, że to niezwykle ciekawa rywalizacja i chętnie obejrzelibyśmy podobne także na innych podwórkach. Kto wie, jak by to wyglądało np. w Polsce.