Zima zbiera swoje żniwa i sukcesywnie ogołaca ekstraklasę z najlepszych młodych graczy. Mimo niepokoju związanego z poziomem naszej rodzimej ligi, do której za zarobione pieniądze niedługo zacznie spływać szrot mogą trafić gracze wątpliwej jakości, wszystkim żegnającym się z Polską życzymy rozwoju i wielkiej formy w miejscach, do których trafili. Niektórzy wydają się jednak mieć ku temu mniejsze predyspozycje, niż inni…
Jeszcze przed świętami chwaliliśmy Adama Buksę, który od razu po trafieniu do New England Revolution, zaprezentował nam, że naprawdę był gotowy do takiego kroku w swojej karierze. Bardzo dobrym angielskim opowiedział o swoich wrażeniach i planach, swobodnie rozmawiając z klubową reporterką. Wydaje się, że w dzisiejszym świecie to podstawa, jeśli ma się plany „podboju świata”.
Pozytywne wrażenie sprzed kilku tygodni odnośnie „świadomości” młodych polskich graczy, zatarł jednak Patryk Klimala. Były zawodnik Jagiellonii Białystok, za którego szkocki Celtic zapłacił ok. 3,5 miliona funtów, nawet nie spróbował porozmawiać z klubowymi mediami w języku angielskim. Po jego prawicy zasiadł tłumacz, który musiał pośredniczyć w przedstawieniu się Polaka przed szkockim klubem.
? “It’s a big moment for me. I’m very excited and happy to be at this massive club.”@KlimalaPatryk speaking exclusively after signing a four-and-a-half-year deal with #CelticFC. ✅
Full interview on https://t.co/hiI9BAztU9! #LetsGetRocking ??? pic.twitter.com/GljqkdGKNp
— Celtic Football Club (@CelticFC) January 14, 2020
Klimala zrobił mniej, niż przed laty Wojciech Pawłowski, który przynajmniej próbował dogadać się z mediami Udinese. Wyszło pokracznie, a teksty typu „we will see what time will tell” już przeszły do historii. Mimo tego był przynajmniej jakiś niewielki zalążek – czyżby Patryk Klimala nie miał nawet takich podstaw?
Pozostaje zadać sobie pytanie, o czym myśli taki 21-letni człowiek. Grając w piłkę i robiąc to nieźle, chyba zdaje sobie sprawę, że kiedyś może nadejść moment, w którym wyjedzie za granicę. Dlaczego więc zamiast pomóc przyszłej karierze i uczyć się języka, taki młodzieniec nie robi nic poza cieszeniem się chwilą, żyjąc jedynie „tu i teraz”? Nie ma w tym ani grama profesjonalizmu.
Trudno się dziwić, że tacy gracze w nowej rzeczywistości mają ogromne schody – nie tylko dlatego, że poziom futbolu okazuje się kilka razy wyższy i intensywniejszy od tego, który znali. Nie są w stanie zamienić choćby słowa z nowymi kolegami, zrozumieć skrawka tego co mówią. To nie są warunki sprzyjające rozwojowi sportowemu, a także psychicznemu komfortowi. Oczywiście życzymy Patrykowi, by zrobił wielką karierę, ale na pewno sobie nie pomógł w jej starcie…