Losy byłych piłkarzy, nawet tych wyśmienitych, bywają naprawdę różne. Jedni odnajdują nowe powołanie, dalej żyjąc na wysokim poziomie, pozostając w dość dużym blasku fleszy. Inni… także nie dają o sobie zapomnieć, ale niekoniecznie z powodów, którymi należałoby się chwalić. Uzależnienia czy „przebalowanie” całego majątku to jedno, ale przecież można też żyć wyznając zasadę „YOLO”.
Do tej grupy można zaliczyć Ronaldinho, który już dłuższego czasu delikatnie mówiąc „miga się” od zapłacenia ponad dwóch milionów dolarów kary, jakie nałożono na niego w ojczyźnie. Czy go nie stać? Na koncie oficjalnie ma kilka dolarów, ale przecież kilkadziesiąt nieruchomości zdecydowanie ma „jakąś” wartość. Po co jednak wziąć odpowiedzialność za swoje czyny, skoro można przed nimi uciekać i robić to, co przez całą karierę na boisku – bawić się.
Ronaldinho – co ciekawe, od jakiegoś czasu brazylijski ambasador turystyki – został więc pozbawiony paszportu i nie może opuszczać Brazylii. Trudno spodziewać się, by ktoś taki usiedział w miejscu i właśnie dostaliśmy tego potwierdzenie. Trzeba dodać, że dość absurdalne, bo Ronaldinho wraz z bratem przedostali się do Paragwaju na… sfałszowanych tamtejszych paszportach.
Tu przydałoby się zadać znane pytanie pt.: „Co autor miał na myśli?” Czy Ronaldinho na prawdę myślał, że nikt go nie rozpozna? Każdy, kto choć marginalnie interesuje bądź interesował się piłką, momentalnie skojarzy brazylijskiego gwiazdora. Naiwność to w tym przypadku zbyt delikatne słowo.
Ciekawe w tym wszystkim jest jednak nie tylko sfałszowanie paszportu, ale także… paragwajskich dowodów osobistych. Do przekroczenia tej granicy obywatelom Brazylii wystarczy ich własny dowód osobisty (z racji bycia częścią układu Mercosur), który Ronaldinho raczej posiadał. Cóż, „R10” widocznie o tym nie wiedział i wraz z bratem popisali się zbyt dużą nadgorliwością.
Osoby kontrolujące dokumenty miały podejrzenia już na lotnisku, ale obu panów ostatecznie przepuszczono. Były piłkarz został zatrzymany dopiero wczoraj rano, w hotelu w Asuncion (stolica Paragwaju). 39-latek dziś ma zeznawać w całej tej sprawie. Za mało ironii sytuacji? Ronaldinho udał się w nieszczęsną podróż m.in. po to, by promować swoją książkę pt. „Geniusz w życiu”. Cóż, chyba jednak zostalibyśmy przy „geniuszu na murawie”…