Mecz warszawskiej Legii z Jagiellonią Białystok został przerwany z powodu burd na stadionie. Biuro Bezpieczeństwa miasta nakazało przerwać spotkanie po tym, jak kibice Legii weszli na sektor gości i zaczęli się bić z fanami Jagiellonii. Do akcji włączyła się policja, która wypędziła stołecznych kiboli z trybuny, ale mecz wznowiony nie został. Zanim o konsekwencjach – cholernie szkoda tej sytuacji. Całe ostatnie lata mozolnej i ciężkiej pracy przekonywania ludzi, że stadion to miejsce bezpieczne, że można na nim fajnie spędzić czas z całą rodziną, wszystkie rozmowy z sejmową komisją sportu, walka Bońka o godziwe traktowanie kibiców przyjezdnych i race na stadionach – wszystko do kosza. Cały trud wielu ludzi został zniweczony przez kilkudziesięciu półdebili.
To, że z tego należy wyciągnąć surowe konsekwencje, jest chyba oczywiste. Apeluję jednak o rozsądek i nie podejmowanie pochopnych decyzji. Gdzie się nie obejrzę, tam już podnoszą się głosy: zamknąć stadion! Najlepiej na sto meczów! Może od razu zdelegalizujmy piłkę nożną, co?
Zanim kupisz bilet na mecz, musisz się zaopatrzyć w Kartę Kibica, wypełnić sto osiemdziesiąt wniosków, przekazać do klubu trzysta czterdzieści zdjęć z piętnastu różnych pozycji, następnie podać PESEL, nazwisko panieńskie prababki i numer buta, a następnie wejść na obiekt monitorowany z każdej strony. Kiedy jednak przychodzi co do czego, wszyscy stosują odpowiedzialność zbiorową – zamknąć stadion.
Logika? Litości…
Wyłapanie w XXI wieku, przy obecnych możliwościach nie powinno być Mission: Impassible, a czymś zupełnie normalnym. Przeglądasz taśmę, wyłapujesz jednego łba z drugim i wlepiasz taką karę finansową, że spłacać ją będą jeszcze jego wnuki. Dla przykładu. Następny zastanowi się dwieście razy, zanim zrobi cokolwiek. Zamykanie stadionu tak naprawdę w ogóle nie uderza w tych, w których kara ma w zamyśle trafić. Bo dla ludzi, którzy napieprzali się dzisiaj na trybunie gości Pepsi Areny nie zrobiło wrażenia ani to, że mecz został przerwany, ani że na następnym nie będzie kibiców, ani tym bardziej to, że ich klub przegrał walkowerem 0:3.
Najbardziej stracą na tym normalni ludzie, dopingujący i kochający własny klub, mający na tyle wyobraźni, że nie fundują mu cotygodniowych kar finansowych za race i tego typu pierdoły. Nie zawsze są to typowi Janusze, często zdzierają swoje gardła od pierwszego do ostatniego gwizdka sędziego. Dla nich niemożność obejrzenia będzie karą najwyższą z możliwych, a przecież niczemu winni nie są. Stracą także wizerunkowo – obrazki z meczu Legii z Jagiellonią będą pożywką dla mediów przez następne dziesięć lat. Zachęcenie do przyjścia na stadion sąsiada, kolegi z pracy, szkoły czy miasta będzie niewykonalne. Szkoda. Pomyśleć, że to wszystko przez bandę idiotów stanowiącą mały odsetek kibiców w Polsce.
/Bartek Stańdo/