Wywrócony do góry nogami świat piłki nożnej stawia nas w sytuacji, jakiej jeszcze nie znaliśmy. Nie mamy pojęcia, jak ostatecznie zakończy się obecny sezon, jak kluby poradzą sobie tracąc ogromne pieniądze, czy też jak długo wszystko będzie wracało do normy. Pytań jest zdecydowanie więcej niż odpowiedzi, a z każdym dniem rodzą się nowe.
Koronawirus miesza non stop i nie dość, że z jego powodu zawieszane są niemal wszystkie rozgrywki, to jeszcze zawodnicy opuszczają swoje kluby. Nie – nie na okres kwarantanny czy przymusowego przestoju, ale permanentnie. Wszystko przez wiadomość, jaką w sobotę zamieścił na swoim Instagramie Mikel John Obi (tak, właśnie w tej kolejności).
– Życie to coś więcej niż piłka nożna. W obecnej sytuacji nie czuję się komfortowo i nie chcę grać w piłkę nożną. W tym krytycznym czasie każdy powinien być w domu z rodzinami i bliskimi. Sezon powinien zostać wstrzymany, kiedy świat stoi w obliczu tak dużego problemu.
Klub miał najwyraźniej inne zdanie na ten temat i postanowił… rozwiązać umowę z 32-latkiem. To pierwszy przypadek, kiedy koronawirus „rozwiązał” kontrakt, ale przecież jeszcze może namieszać w najbliższych miesiącach…
Ciekawą kwestią jest to, że ligi, zarówno krajowe jak i rozgrywki europejskie, mają zakończyć się do końca czerwca. Jest to okres, w którym „normalnie” zawodnicy mają już wolne, ewentualnie spędzają go ze swoimi reprezentacjami. Piłka klubowa w większości wtedy po prostu nie istnieje. Między innymi z tego powodu kontrakty zawodników obowiązują właśnie do końca czerwca.
Tu pojawia się pytanie, co w przypadku, jeśli sezon przeciągnie się ponad ten okres. Czy kluby w weekend skorzystają z zawodnika, po czym ten we wtorek (właśnie w ten dzień tygodnia przypada 30 czerwiec) wraz z wygaśnięciem umowy opuści klub lub zamieni go na inny? Będzie to z pewnością coś nowego…