Wyjechali i słuch o nich zaginął…

Część z nich zostało wypchniętych z klubu na siłę, a prezesi wręcz spakowali im torby i wystawili za drzwi. Inni marzyli o karierze, wielkich pieniądzach, ale przepadali. Pewnie o części słyszycie od czasu do czasu w krótkich notkach na ostatniej stronie gazety, ale o wielu gwiazdach naszej ligi nie ma żadnych pozytywnych informacji i ich kariery chyba na długi czas mocno przyhamowały. Kto się wyróżniał w Ekstraklasie, a teraz jest anonimowym podgrzewaczem ławki? Kto najmocniej zawiódł nasze serca? Kto miał po prostu zwykłego pecha i zamiast grać z wielkimi piłkarzami szykuje się do powrotu? Oto ranking piłkarzy, którzy kompletnie przepadli po wyjeździe za granicę.

/Bierzemy pod uwagę tylko tych co wyjechali w ciągu ostatniego roku, półtorej. Pance Kumbew i inni muszą poczekać na inne zestawienia./
Kryteria:
– pozycja piłkarza w Ekstraklasie
– skala upadku
– perspektywy na przyszłość
– wiek
– odczucia osobiste

10. Princewill Okachi (Panthrakikos)
Może nie był w naszej lidze wirtuozem, może nie miał imponujących statystyk: gole/asysty, ale technicznie stał na naprawdę przyzwoitym poziomie. Zresztą w ogóle odkąd Radosław Mroczkowski przesunął go na pozycję numer sześć lub osiem miał spory udział w zdobywanych bramkach swojej ekipy. A pomyśleć, że gdy przyjeżdżał wszyscy śmiali się z Widzewa, że sprowadza piłkarza z drugiej ligi maltańskiej. Tymczasem wydawać by się mogło, że po kilku latach pobytu w Polsce wyrobił sobie markę w bardzo słabym klubie, w którym wszystko stało na głowie, a piłkarze odjeżdżali i przyjeżdżali do Łodzi w ilościach iście hurtowych. Na Okachiego zawsze można było liczyć i z całej zgrai „prawdziwków” i „cyrkowców” on wytrwał najdłużej.

Może nie proponowalibyśmy go dla Legii czy Lecha, bo to jednak półka niżej niż Jevtić, Linetty i Jodłowiec, ale już dla nieco słabszych drużyn byłby w sam raz. Poza tym przemawia na jego korzyść to, że już przeszedł proces aklimatyzacji w naszym kraju i umie choćby kupić sobie bułki w sklepie nie robiąc z siebie głupka, albo krzyknąć na kolegę z boiska. Po spadku Widzewa do pierwszej ligi słuch o nim zaginął, choć początkowo dużo mówiło się, że pomocnik zostanie w Łodzi.

Wybór Panthrakikosu może i nie był najgorszy, bo choć Grecja pogrążona jest w kryzysie i włodarze nie płacą już piłkarzom tak wysokich pensji, to jednak jest to dobre okno wystawowe na Europę. Poza tym grecka pierwsza liga wciąż stoi na niezłym poziomie sportowym, więc gra w jakimkolwiek zespole po „cackowej” szkole przeżycia to sukces i wyróżnienie. Tymczasem Princewill nie potrafi się przebić do pierwszego składu notując bardzo słabe statystyki. Do końca października nie rozegrał ani jednego meczu ligowego, a w pucharze dostał szansę tylko raz i chyba nie do końca ją wykorzystał, bo trener ściągnął go już w 64. minucie. Jego sytuacji nie poprawia nawet fakt, że Panthrakikos długo było na przedostatnim miejscu w tabeli. Może latem Okachi pomyśli o powrocie w nasze strony?

9. Manuel Curto (Lierse)
Prawdopodobnie nie powinno tu być kogokolwiek z Zagłębia Lubin, bo wszyscy piłkarze „Miedziowych” z zeszłego sezonu zaprezentowali kabaret na boiskach Ekstraklasy, ale akurat w przypadku tego piłkarza widać było, że ma on spory potencjał. Nawet, gdy jego koledzy popełniali na boisku zbiorowe samobójstwo w jego przypadku widać było ambicję, dobrą technikę użytkową i wspaniałe stałe fragmenty gry. Kto dalej się śmieje z tej kandydatury, niech popatrzy w jego CV. Rezerwy Benfiki, Naval, Estoril, a do tego reprezentacje młodzieżowe Portugalii – to nie jest byle co i to nie był pierwszy lepszy piłkarz z Youtube’a. Po spadku „Miedziowych” wiadomo było, że odejdzie i prawdopodobnie będzie chciał na dłużej zabawić gdzieś na zachodzie. Trafił do belgijskiego Lierse, a całkiem nieźle jak na pół roku upokorzeń w Zagłębiu. Niestety Niderlandy okazały się dla niego mało gościnne i poczciwy Portugalczyk do tej pory rozegrał jedynie sześć meczów i to też nie wszystkie w pełnym wymiarze czasowym. Ciekawy piłkarz, ale czegoś mu wciąż brakuje. Będziemy jednak nadal monitorować jego karierę w Belgii.

8. Marcin Burkhardt
Nazwisko znane każdemu kibicowi w Polsce, a jednocześnie wyrzut sumienia polskiej piłki. Piłkarz idealnie pasujący do tego rankingu i to na dodatek w niemalże każdej edycji, praktycznie co roku mógłby być w dziesiątce. Gdy był w Legii wydawało się, że będzie to idealny do reprezentacji, który może zrobić dużą karierę za granicą, ale wycieczki do Ukrainy, Szwecji, Azerbejdżanu chyba nie są spełnieniem marzeń „Burego”. Przez chwilę, po powrocie do Polski – do Jagiellonii, wydawało się, że wreszcie naprawił błędy młodości, zaczął w końcu pracować na treningach i może być znów wiodącą postacią naszej ligi, ale ostatecznie wyszło jak zawsze, a Michał Probierz między wierszami dał do zrozumienia, że z Marcina już chyba nic nie będzie. Obecnie, po przygodzie w Miedzi Legnica, zagościł w Bułgarii. Fajny klimat, morze, a czasem kopnie się piłkę. Liga niezbyt wymagająca więc można pograć nawet w pierwszym składzie (12 spotkań). Tylko czy tak to powinno wyglądać w przypadku tego pana?

7. Patryk Wolański
Podobny przypadek do Michalskiego, który wyjechał za młodu dzięki wspaniałej medialnej otoczce. Tylko, że ten pierwszy próbuję wrócić do świata żywych, a Wolański nadal tkwi w próżni. Pojawił się nagle, nie wiadomo skąd, nie wiadomo jak i zaczął bronić jak z nut. Wygryzł ze składu Macieja Mielcarza, który w Łodzi był przecież niekwestionowaną gwiazdą i mocnym charakterem w szatni. W odniesieniu spektakularnego sukcesu Wolańskiemu bardzo pomogła żenująca obrona, bo to dzięki niej musiał ciągle popisywać się szpagatami i efektownymi robinsonadami. W dodatku jak na swój wiek Patryk to wyjątkowo silna osobowość i do historii przeszły już jego rozmowy z kibicami, czy cięte wywiady w mediach, gdzie nie oszczędzał nawet starszych i bardziej utytułowanych kolegów po fachu. Media znów narobiły szumu i było jasne, że młody golkiper trafi do lepszego klubu. Dużo mówiło się o Śląsku, ale w końcu wylądował w Midtjylland czyli w niezłym zespole duńskiej ekstraklasy. Szybko został jednak wypożyczony do Velje BK, aby mógł nabrać doświadczenia i stale rozwijać swoje umiejętności. Wydawać by się mogło, że taki klub to dla niego niezła szkoła, bo po pierwsze podszlifuje języki i zobaczy inny świat, a po drugie wypromuje się do lepszego zespołu w Danii, Szwecji czy Norwegii, w którym będzie mógł już grać w europejskich pucharach. Tymczasem rzeczywistość okazała się dla naszego rodaka bardzo brutalna. Dlaczego wspominamy o językach? A dlatego, że podobno nasz bramkarz ma spore problemy z porozumiewaniem się choćby po angielsku, a wiadomo jak ważny jest to element w zagranicznej karierze.

Tylko dwa występy w ciągu pół roku to stanowczo za mało i nie tłumaczą tego nawet problemy zdrowotne czy okres aklimatyzacji. Dziś trudno powiedzieć jaka przyszłość czeka Wolańskiego, ale chyba póki co będzie musiał oglądać duńską ligę w pozycji siedzącej.

6. Paweł Wojciechowski
Od dawna mówiło się, że to zawodnik o ogromnym potencjale i być może, że jest to kandydat do kadry narodowej. Na początku jego kariera rzeczywiście rozwijała się bardzo obiecująco, bo już jako nastolatek trafił do Murcii. Potem zauważyli go skauci z Heerenveen, a przecież dobrze wiemy, że holenderscy szperacze to najwyższa światowa klasa i jeżeli chcieli mieć u siebie Wojciechowskiego to znaczyło, że coś ten zawodnik w sobie miał. Niestety tu po raz pierwszy pojawiły się problemy, bo po nieudanej walce o pierwszy skład Heerenveen młody pomocnik trafił do Willem II czyli do o wiele słabszego wtedy zespołu i tam też wielkiej furory nie zrobił. Od tego czasu zaczął się jego niewytłumaczalny zjazd, bo tak można chyba nazwać transfer do FK Minsk i grę w dość słabej lidze białoruskiej. Natomiast wielu kibiców było ciekawych co zaprezentuje w Zawiszy, czy w końcu wypali? No i nie wypalił. Miał swoje szanse, ale trzeba mu też oddać, że gdy trafił pod skrzydła Osucha, ten zaczął ściągać masę beznadziejnych zawodników i Wojciechowski gdzieś w tym wszystkim zaginął, a szkoda, bo rzeczywiście gdy wchodził z ławki widać było, że ma umiejętności wystarczające na naszą ligę. Skoro gra w niej Janczyk, czy Ostrowski, którzy przerwali nawet kariery to dlaczego miałby w niej nie grać Wojciechowski?

Paweł wrócił tam, gdzie szło mu chyba najlepiej czyli do Białorusi, ale już nie do FK Mińsk, a do Szachtioru Soligorsk. Tu znów musi walczyć o to by dostać choć jedną pełną połowę na pokazanie swoich umiejętności, ale ten bój idzie mu przeciętnie, bo wchodzi jedynie na końcówki.

5. Giannis Papadopoulus
Bardzo ciekawy zawodnik, który zawitał w nasze strony tylko na moment, a szkoda, bo wnosił wiele dobrego do gry Cracovii. Potrafił świetnie przecinać ataki, wchodzić w linię obrony „Pasów” i co najważniejsze także strzelać bramki, a przecież nikt nie wymaga tego od defensywnego pomocnika. Naprawdę trudno zrozumieć decyzję Filipiaka o rezygnacji z tego piłkarza, bo przy obecnych problemach kadrowych przydałby się i to bardzo. Teraz słuch o nim zaginął i naprawdę trzeba długo szukać by znaleźć jakiekolwiek informacje na temat Papadopoulosa. Nam po kilku dniach przeglądania zagranicznych portali i Transfermarktu udało się natknąć na ślad Greka i okazało się, że obecnie gra w niejakim Hapoel Akko. Idzie mu całkiem nieźle, bo gra regularnie w pierwszym składzie, ale trudno powiedzieć, że jego kariera wystrzeliła we właściwym kierunku…

5. Paweł Dawidowicz
Przede wszystkim wielki sukces marketingowy Lechii, bo chyba żaden letni transfer nie wzbudził tyle kontrowersji i nie poruszył tylu dyskusji Można się spierać, czy Dawidowicz postąpił słusznie i czy rzeczywiście powinien już teraz opuszczać naszą ligę. Tyle tylko, że nasz młodzieżowy reprezentant przeszedł nie do jakiegoś średniaka na wschodzie, a do naprawdę klasowej drużyny, która regularnie podbija Ligę Europy, a jej zawodnicy są sprzedawani za grube miliony do innych europejskich potęg. Kto zresztą odmówiłby, gdyby dostał choć pół roku możliwości gry u boku Lisandro Lopeza, Gaitana, Eliseu, czy Julio Cesara?

Na początku według mediów Polak podobno nie odstawał umiejętnościami od znacznie bardziej doświadczonych kolegów, ale zapewnienia Jorge Jesusa, że to klasowy piłkarz trzeba chyba uznać z perspektywy czasu za sporą kurtuazję. Defensywny pomocnik większość czasu spędza w rezerwach, gdzie nie jest podstawowym piłkarzem! Jasne, na początku trzeba dać młodemu czas na aklimatyzację, naukę stylu gry drużyny, ale granie ogonów w drugiej lidze portugalskiej to średnie osiągnięcie. Niską pozycję w tym rankingu zawdzięcza temu, że i w naszej lidze nie osiągnął jeszcze niczego.

4. Michał Chrapek
Trochę podobny przypadek do tego powyżej, ale jednak Chrapek od dawna zapowiadał się na gracza wysokiej klasy, grał w reprezentacjach młodzieżowych i błysnął w pierwszej lidze. Po powrocie do Wisły był kluczowym piłkarzem u Smudy, a przecież były selekcjoner niezbyt lubi stawiać na młokosów. Trochę został na siłę wypchnięty z Krakowa, bo przecież sam podkreślał, że nie jest jeszcze gotowy na wyjazd. Cóż jednak zrobić, gdy jego ukochany klub tonie w długach. Catania była teoretycznie dobrym wyborem, ale jak widać słuch o Polaku zaginął i to już dawno. Na pewno w podboju Włoch przeszkodziły liczne kontuzje, ale nie można wszystkie zrzucać tylko na kark urazów. Trenerzy podkreślają, że to jednak wciąż ważny piłkarz w ich drużynie.

3. Daylon Claasen
Z Lecha do TSV Monachium? Średni kierunek, nawet gdy Niemcy płacą ciut więcej. Na pewno sam piłkarz też jest mocno zawiedziony, bo jego nowy klub miał bić się o coś więcej niż utrzymanie. W dodatku szybko został zwolniony trener, który zatrudniał piłkarza czyli Ricardo Moniz – znany z trenowania Lechii. Teraz Claasen rzadko wybiega w pierwszym składzie – tylko gdy kilku innych jego kolegów ma poważne problemy zdrowotne, lub zebrało zbyt dużo żółtych kartek. O samym piłkarzu w naszych mediach cisza, ale trudno się dziwić, gdy rozegrał średnio w tym sezonie jedynie około 35 minut.

2. Dani Quintana
Finansowo złoty interes dla Jagiellonii i samego piłkarza. Pewnie niewielu odrzuciłoby ofertę Al-Ahli, więc ruch piłkarza wydawał się być całkiem naturalny, zwłaszcza, że Jagiellonia miała wciąż problemy z osiągnięciem dobrego rezultatu w lidze, a zachodnie kluby nie robiły pielgrzymek do Białegostoku, aby zobaczyć w akcji hiszpańskiego pomocnika. W Arabii Saudyjskiej idzie mu całkiem nieźle i strzelił już nawet bramkę, ale co z tego skoro sportowo całkowicie zniknął z pola widzenia. Trudno będzie mu w wieku 27 lat nagle zrobić jakiś krok naprzód i przenieść się do dobrego klubu, a przecież wielokrotnie podkreślał, że chciałby zagrać w Hiszpanii i to nie w Segunda Division.

1. Takafumi Akahoshi
2 występy – 80 minut. To chyba najlepsza odpowiedź na pytanie: co robi w tym rankingu tak dobry zawodnik? Dlaczego jednak gra tak mało? Naprawdę trudno powiedzieć, bo kto jak kto, ale „Aka” to był gość gotowy na karierę co najmniej w Rosji, a już na pewno w FK Ufa, która przecież do gigantów nie należy. Ostatnio z Ufy odeszło kilkunastu piłkarzy z pierwszego składu i rezerw, więc może Igor Kolywanow da wreszcie szansę byłej gwieździe Pogoni. Jeżeli jednak Japończyk chce jeszcze ratować karierę proponowalibyśmy mu koniecznie zmienić otoczenie, a nawet wrócić do Polski. 28 lat to już nie jest wiek, który pozwala robić eksperymenty i przesiadywać na ławce przez całą rundę.