Ade Akinfenwa i selfie z Gerrardem

AFC Wimbledon uległ Liverpoolowi w Pucharze Anglii 1-2, ale the Dons nie mają się czego wstydzić. Kibice podziękowali swoim zawodnikom owacją na stojąco. Bohaterem gospodarzy został Ade Akinfenwa, który strzelił jedyną bramkę dla Wimbledonu. Bestia jest według FIFA najsilniejszym zawodnikiem grającym w zawodowym klubie. Ade był po meczu oblegany przez dziennikarzy.

Odpadacie z Pucharu Anglii, ale z wysoko podniesionymi głowami? Jesteśmy trochę rozczarowani, że nie udało nam się utrzymać remisu. Moglibyśmy spełnić swoje marzenia i zagrać na Anfield. Pierwsze 20 minut patrzyliśmy, jak the Reds grają piłką. Później udało nam się wyrównać, ale Steven Gerrard robi różnicę. Wyczarował dwa gole. Cóż, stało się, ale nie mamy czego żałować. To była dla nas świetna okazja zagrać przeciwko wielkiemu klubowi.

Od dzieciństwa jesteś kibicem Liverpoolu. Co czułeś grając przeciwko the Reds? Szczerze, to nie ma słów, którymi mógłbym to opisać. Emocje były tak wielkie jak ja. To było zawsze moje wielkie marzenie. Od 5 roku życia jestem kibicem Liverpoolu i granie przeciwko tak wspaniałym zawodnikom jak Gerrard i Skrtel to niesamowite uczucie. Udało mi się jeszcze strzelić bramkę. Ten wieczór był świetny, oczywiście jestem trochę rozczarowany wynikiem, ale będziemy ten mecz długo wspominać.

Jak grało się przeciwko piłkarzom, którym się kibicuje? Kiedy zabrzmiał gwizdek każdy z nich był rywalem na boisku. Po prostu graczem. Po meczu było już zupełnie inaczej. Wiesz, my oglądamy ich w każdą sobotę i są naszą inspiracją. Pracujemy ciężko, żeby dojść do takiego poziomu. Po meczu jednak cieszyliśmy się jak dzieci. Robiliśmy sobie wspólne zdjęcia, trochę selfie… Wiesz, jak jest. To są gwiazdy Premier League, a my mogliśmy się poczuć trochę jak dzieciaki, spełnić swoje marzenia spotykając bohaterów. Powiedziałem przed meczem kolegom, że koszulka Gerrarda jest moja i niech nikt się do niego nie zbliża. Oczywiście nikt się nie sprzeciwiał. Żartuję, nikomu nie groziłem. Każdy z moich kolegów wie, ile dla mnie znaczy Liverpool i gra przeciwko legendzie mojego klubu.

 

Komentarze

komentarzy