Zamieszanie w Sandecji. Trener nie wiedział o testach Adu – co dalej?

Dzisiejszego poranka Polskę obiegła informacja, że w Nowym Sączu zameldował się „nowy Pele”, który wkrótce w miejscowej Sandecji odbędzie testy. To jednak „nowy Pele” sprzed dekady, a dziś człowiek, któremu od pięciu lat praktycznie nic nie wychodzi, nawet strzelenie choćby JEDNEGO gola. Nie to jest jednak w tym najśmieszniejsze, a może najtragiczniejsze… 

Freddy Adu był w kręgu zainteresowań Sandecji już zimą, ale ostatecznie nic z tego nie wyszło. Do tematu powrócono jednak po kilku miesiącach i dziś rano Amerykanin zawitał w Nowym Sączu ku uciesze miejscowych fanów i działaczy klubu, ale… niezadowoleniu trenera Radosława Mroczkowskiego.

W rozmowie z portalem Sportowefakty.wp.pl szkoleniowiec beniaminka przyznał, że nie wiedział o przyjeździe Adu.

– To jakiś żart. Czytam w mediach o testach. Zapytałem dyrektora (Arkadiusz Aleksander – przyp. red.) dlaczego nic mi o tym nie powiedział. A on na to, że przecież wysłał mi sms, że „będzie piłkarz na testach”. No i że wszyscy wiedzieli. Marketing wiedział, pracownicy w klubie wiedzieli… No tak, tylko trener nie wiedział, że będzie testował piłkarza – mówił Sportowym Faktom Mroczkowski.

Trener powiedział też, że nie wyraża zgody na testy Amerykanina, który w Nowym Sączu pierwotnie miał spędzić niespełna tydzień. Pytanie, jak zakończy się ta groteskowa sytuacja? Czy trener Mroczkowski, który jakiś czas temu mówił, że zimą na testy Adu się nie zgodził, będzie miał ostateczny głos? Czy może władze klubu postawią na swoim? W każdym z przypadków ktoś zyska, ktoś straci – przede wszystkim na wizerunku.

Sandecja tłumaczy, że to ruch podyktowany nie tylko względami sportowymi, ale i marketingowymi. Freddy Adu to przecież chodząca reklama – tylko to chyba już niekoniecznie atrakcyjny towar. Choć z pewnością wzmianka o polskim klubie pojawi się w zagranicznych mediach.

Trener Mroczkowski skrytykował także byłego piłkarza Sandecji, dziś jej dyrektora – Arkadiusza Aleksandra – wytykając mu brak długofalowej wizji. Taki zgrzyt już na początku sezonu nie wróży dobrze, tym bardziej w klubie najwyższej ligi. Jak ta sytuacja wpłynie na dalsze funkcjonowanie zespołu i obecność w klubie trenera lub jej dyrektora? A może trener powinien decydować tylko o ewentualnym zakontraktowaniu zawodnika, a samo sprowadzanie na testy potencjalnych nabytków pozostawić dyrektorowi? Tak działał przecież Monchi w Sevilli, tylko że tam trener określał, kogo dokładnie potrzebuje. Jednak to inne pieniądze, warunki, inny świat.

Zostając na polskim podwórku – to nie pierwsza taka sytuacja. Rok temu Termalica robiła przecież zakupy bez wiedzy trenera Czesława Michniewicza, a to przecież jeszcze krok dalej. Teraz kolejna sytuacja mieszająca śmiech z tragizmem. Jeśli klub chciał zaprosić zawodnika na testy, pierwszym, który – ponownie – powinien o tym usłyszeć, jest trener. Z kolei ostatnią rzeczą, którą w takiej sytuacji powinien zrobić sam szkoleniowiec, jest opowiadanie o wszystkim mediom. Zawaliły obie strony, mleko się wylało i co by się nie stało, ktoś będzie w tej sytuacji przegranym. A co z samym Adu?

ZGARNIJ DARMOWY ZAKŁAD
20 PLN W LVBET