Trzecia kolejka Ligi Mistrzów za nami, a wraz z nią kilka spotkań na europejskim szczycie. Jednym z nich był pojedynek Manchesteru United z Juventusem, w którym Anglicy dostali lekcję futbolu. Mimo wielkich aspiracji i usilnych starań, „Czerwonym Diabłom” wciąż co jakiś czas zostaje wskazane miejsce w szeregu – Mourinho sam przyznał, że na tle mistrza Włoch ostatnich siedmiu sezonów United wypada blado, a „Chiellini i Bonucci mogliby wykładać na Harvardzie grę obronną”. Jak się okazuje, nie tylko United skończyło ze „Starą Damą” na tarczy.
Często mówi się, że istnieje prawda, półprawda i statystyka. Ta ostatnia nie zawsze jest wykorzystywana w dobry sposób i zostajemy zalewani bezsensownymi porównaniami (np. spieranie się o Złotą Piłkę na podstawie liczby bramek i asyst). Czasem jednak dostajemy ciekawostki, dzięki którymi wiemy jaki rywal najbardziej „leży” danemu piłkarzowi, jaki klub ma dobrą passę u siebie, a kto notuje najgorszy okres w historii klubu. W przypadku Juventusu zadziwiające jest to, jak dobrze radzi on sobie właśnie z Wyspiarzami.
Wtorkowa wygrana na Old Trafford była już dziewiątym takim starciem z rzędu, bez odniesionej porażki. W poprzednim sezonie dwukrotnie lekcję piłki dostał Tottenham, który głównie przez swoją nieskuteczność i głupie błędy najpierw zremisował 2:2, a następnie poległ 1:2, żegnając się z Ligą Mistrzów już w 1/8 finału. Trzy lata temu w grupie D (Liga Mistrzów) los skojarzył Juventus m.in. z Manchesterem City – ówcześni podopieczni Manuela Pellegriniego przegrali dwa razy (1:2 i 0:1), nie wykorzystując fatalnej formy „Bianconerich” w tamtym okresie. W 2012 roku w grupie E (Liga Mistrzów) wypadło na Chelsea, która ugrała z mistrzem Włoch jedno oczko (2:2 i 0:3).
Juventus have picked up 10 out of a possible 12 points in their last 4 matches on English soil in the Champions League.
Wins against Tottenham, Man United and Man City. Draw against Chelsea. pic.twitter.com/qMEG8EFEjt
— Patrick Gullaci (@pgullaci) October 24, 2018
Ostatnie dwa mecze tej serii to jakże pamiętna dla nas grupa A Ligi Europy w sezonie 2010/2011, w której spotkały się Juventus, Manchester City, RB Salzburg i… Lech Poznań. „Stara Dama” dopiero odbudowująca się po trudnych latach zremisowała wszystkie sześć grupowych spotkań, w tym oczywiście te z „The Citizens”. Tottenham, Chelsea, Manchester City, teraz też United – te drużyny nie potrafiły wygrać na przestrzeni dziewięciu spotkań, a ta sztuka udała się… Fulham Roya Hodgsona.
W sezonie 2009/2010 Juventus musiał uznać wyższość Bayernu i Bordeaux, żegnając się z Ligą Mistrzów na rzecz Ligi Europy. Tam ograny został Ajax, a w 1/8 trafiło na londyńczyków. Po pierwszym meczu, wygranym u siebie 3:1, nic nie wskazywało na niespodziankę. Tym bardziej, kiedy w rewanżu już w 2. minucie na 1:0 trafił David Trezeguet. Potem wydarzył się jednak koszmar – wyrównał Bobby Zamora, z boiska wyleciał Fabio Cannavaro, a jeszcze przed przerwą na 2:1 dla gospodarzy trafił Zoltan Gera. Parę minut po rozpoczęciu drugiej części gry Węgier trafił ponownie, a losy dwumeczu w 83. minucie rozstrzygnął Clint Dempsey.
⚽️ Trezeguet
⚽️ Zamora
⚽️ Gera
⚽️ Gera
⚽️ Dempsey⚪️ Fulham 4-1 Juventus
? Still the last time an English side beat Juventus.#FFC pic.twitter.com/0LY9U6BaZ8
— bet365 (@bet365) October 24, 2018
Niesamowite, jak wiele rzeczy może się zmienić na przestrzeni niecałej dekady. Chcielibyśmy zobaczyć miny osób, którym po tamtym blamażu, a następnie przegraniu sześciu z dziesięciu ostatnich kolejek ligowych ktoś by powiedział, że za osiem lat Juventus będzie miał na koncie siedem tytułów mistrzowskich więcej oraz ściągnie Cristiano Ronaldo za ponad 100 milionów. No i nie przegra dziewięciu następnych meczów z Anglikami, rzecz jasna…