Arka ukarana przez UEFA za mecz z Midtjylland

 

UEFA po raz kolejny nakłada karę na polski zespół. Tym razem „szczęśliwcem” została Arka Gdynia, która będzie musiała zapłacić 60 tysięcy euro kary za ekscesy podczas pucharowego meczu z FC Midtjylland. Trudno się wyprzeć ogromnej ilości rac, które zostały odpalone przez sympatyków „Żółto-niebieskich”, ale czy kara nie jest zbyt wysoka?

27 lipca Arka rozegrała pierwszy od 38 lat mecz w europejskich pucharach, zatem nic dziwnego w tym, że kibice chcieli świętować ten dzień w sposób szczególny. Trzeba przyznać, że klimat, jaki panował na stadionie Arki, był niesamowity, czym zachwycali się również piłkarze duńskiego Midtjylland. Piłkarze gości podkreślali niejednokrotnie, że nigdy czegoś podobnego nie przeżyli. O karze narzuconej przez UEFA poinformował dzisiaj prezes Arki, Wojciech Pertkiewicz, na swoim Twitterze.

Jak łatwo policzyć, kara wynosi ponad 250 tysięcy złotych, czyli całkiem sporo, biorąc pod uwagę fakt, że Arka sprowadza raczej zawodników za darmo. Taka kwota dla gdynian to roczne pensje dla kilku piłkarzy. Arka to nie jest zespół, który tę kwotę jest w stanie szybko odrobić chociażby na sprzedaży któregoś z zawodników. W 2014 roku Mateusz Szwoch odchodził do Legii za 300 tysięcy złotych, wówczas była to kwota ekwiwalentu za wyszkolenie pomocnika. Rekordem transferowym Arki, jeśli chodzi o piłkarzy, którzy odchodzili, jest Joel Tshibamba. Gdynianie zarobili w 2010 roku na napastniku 250 tysięcy euro.

Jeśli jednak zestawi się ze sobą karę od UEFA z przychodami Arki związanymi z występów w pucharach, bilans i tak będzie dodatni. Za sam udział w III rundzie eliminacji zdobywca Pucharu Polski zainkasuje 235 tysięcy euro, bez względu na wynik. A przecież klub zarobił również na biletach z dnia meczowego oraz na prawach telewizyjnych. Można być przekonanym o tym, że gdyby historia miała się powtórzyć, to władze klubu i kibice wzięliby podobny scenariusz w ciemno. Mecze pucharowe dały całemu klubowi „wielkiego kopa”. Nie mniej jednak trzeba przyznać, że za chwilę przyjemności Arka będzie musiała sporo zapłacić. Strona klubowa podała oficjalny komunikat w związku z nałożoną karą.

Arka zapłaci za:

– odpalenie środków pirotechnicznych,

– rzucenie przedmiotów na murawę,

– brak zachowania drożności ciągów ewakuacyjnych na trybunach,

– uchybienia porządkowe podczas imprezy masowej.

Tak się składa, że byłem na tym spotkaniu. Odpalone race i stroboskopy widzieli wszyscy, więc nie ma co polemizować z tym punktem. Trudno mi sobie przypomnieć przedmioty rzucane na płytę boiska, ale jest to całkiem prawdopodobne i mówi również o tym prezes Arki. Jeśli chodzi jednak o dwa ostatnie punkty, to wydają się standardowe dla UEFA. Oficjalnie na stadionie było 14 037 tysięcy widzów, a pojemność obiektu wynosi dokładnie 15 139 tysięcy miejsc. Fakt, kibice z Danii nie zapełnili całego sektora, ale nie można też powiedzieć o przeludnieniu. Tak jak bywa podczas meczów – powiedzmy bardziej atrakcyjnych i wyjątkowych – może się zdarzyć, że mimo miejsc siedzących część fanów w celu lepszej widoczności staje na schodach. Z reguły jednak obecni na stadionie stewardzi proszą o zajęcie przydzielonego wcześniej miejsca. Jeśli chodzi o ostatni punkt, to trudno stwierdzić, czego dokładnie dotyczy – czy faktu, że kibice zdołali wnieść race na stadion?

Dla Arki jest to druga kara za mecz z Midtjylland. Wcześniej klub został ukarany za zachowanie swoich kibiców w meczu wyjazdowym (13 tysięcy euro) plus został obciążony obowiązkiem opłacenia kosztów naprawy zniszczeń na stadionie (około 40 tysięcy złotych). Łączna kwota wyniosła zatem blisko 100 tysięcy złotych.

Kary narzucane przez UEFA na polskie zespoły to coś, do czego zdołaliśmy się już przyzwyczaić. Legia za mecz z Borussią Dortmund w Lidze Mistrzów otrzymała 80 tysięcy euro kary i mecz z Realem Madryt bez udziału publiczności. Taką samą kwotą Legia została ukarana za świnię na tle loga UEFA po pamiętnym odpadnięciu z Celticiem Glasgow. Po ostatnim meczu z Astaną klub z Warszawy musiał zapłacić 35 tysięcy euro, ale Dariusz Mioduski pisał wówczas, że chodziło jedynie o niedrożne przejścia na schodach, a nie za kontrowersyjny transparent upamiętniający Powstanie Warszawskie. Lech Poznań z kolei otrzymał 50 tysięcy euro kary za transparent „Legion Piła – krew naszej rasy” na wyjazdowym meczu eliminacyjnym do Ligi Mistrzów z FK Sarajevo i następny mecz bez udziału publiczności. Wówczas prezes Lecha oszacował straty na kwotę trzech milionów złotych, wliczając straty z dnia meczowego.

W dalszym ciągu można się zastanawiać, czy jest sens, żeby ozdobą piłkarskich aren były race i inne elementy pirotechniczne. Efekt wizualny jest często bardzo kosztowny dla klubowych kas. Pytanie, czy kary nakładane przez UEFA są adekwatne do wykroczeń?

Fortuna: Odbierz 110 zł na zakład bez ryzyka
+ do 400 zł bonusu!