Bandycka Ukraina, bicie kobiet, spóźnione wślizgi… Czego nawąchał się trener Szatałow?

Wiem, niektórzy uznają temat za lekko przeterminowany, ale cóż zrobić – kilka dni spędzonych z dala od cywilizacji sprawiło, że ominęło mnie kilka istotnych wydarzeń w świecie piłki oraz jeden wyjątkowo idiotyczny wywiad. A może inaczej: pytania były w porządku, jedynie rozmówca udzielał kretyńskich odpowiedzi.

Otóż głos zabrał trener beniaminka z Łęcznej, pan Jurij Szatałow. W skrócie: dobry piłkarz, niezły trener i wyjątkowo przykry człowiek. W wywiadzie dla „Przeglądu Sportowego”, Szatałow stwierdził między innymi:

„Skoro [czyjaś] żona daje się bić i nie zgłasza się na policję, znaczy, że to lubi.”

Pora na mądrość numer dwa: choć kilka linijek niżej dowiadujemy się, że USA to zło wcielone, Szatałow chętnie skorzystałby z prawa, jakie tam obowiązuje:

„Jak mi pan wejdzie do domu bez zaproszenia, to zastrzelę.”

Najmocniej i tak oberwało się Ukraińcom:

„Źle tam żyło, bo to bandycki kraj. Wie pan, jacy oni są? Jak Ukrainiec dostanie ciężarówkę jabłek, to zje jedno, resztę ponadgryza. Nie byłem i nigdy nie będę Ukraińcem. Nigdy w życiu.

I gdy wydawało się, że poziom absurdu został dawno przekroczony, mędrzec z Dalniegorska stwierdził:

„Wślizg to przeżytek. Wystarczy spojrzeć na statystyki. Nieudany wślizg to co najmniej żółta kartka. Dodatkowo, jak nie uda się go skutecznie przeprowadzić, to zawodnik, leżąc na murawie, jest poza grą. I podstawowa sprawa. Jak ktoś wykonuje wślizg, to znaczy, że jest spóźniony. Trzeba gonić do końca, a nie jeździć tyłkiem po trawie. Moim zdaniem wślizgi powinny zostać wyeliminowane z gry w piłkę.”

Cóż – ciekawe, co Szatałow powiedziałby na to:

Jak widać, zawodnicy Wigan i Manchesteru United popełnili nieprawdopodobną ilość błędów, i to w ciągu mniej więcej pół minuty. Gdyby to Szatałow prowadził „Czerwone Diabły”, Rooneya i spółkę czekałaby prawdopodobnie ostra zjebka i dotkliwe kary finansowe. Jasne – też śmieszy mnie robienie wślizgów na pokaz, ale dla trenera Górnika oraz jego zwolenników mam propozycję: policzcie do dziesięciu, weźcie kilka głębokich wdechów i nie odlatujcie zbyt daleko.

Czasami kilka, może kilkanaście minut rozmowy wystarczy by zrobić z siebie buca. Pozostaje mieć nadzieję, że pan Szatałow miał po prostu gorszy dzień. Beniaminka z Łęcznej póki co bronią wyniki, ale czy można to uznać za usprawiedliwienie dla tego typu wypowiedzi jej trenera?

Komentarze

komentarzy