Benteke: drugi Carroll, czy lek na całe zło Liverpoolu?

Tony Barrett właśnie poinformował, że Liverpool gotowy jest zgodzić się na warunki Aston Villi i aktywować klauzulę wartą 32,5 mln funtów. Jeśli ten pan podaje informacje na temat Liverpoolu, to jest to zazwyczaj pewne. Możemy więc rozpocząć dyskusję. Czy Belg będzie w stanie zrobić na Anfield tyle, by zapomniano o wysokiej kwocie tej transakcji?

Na początek skupmy się na samym Benteke. Napastnik Aston Villi już w swoim debiutanckim sezonie w Premier League zdobył 19 bramek. Momentalnie odnalazł się w nowej lidze i zadziwiał wszystkich swoją regularnością. Przez 3 ostatnie sezony nie zszedł poniżej 10 bramek, nawet, gdy omijał znaczną część spotkań przez kontuzje. Niewielu napastników może się pochwalić takim osiągnięciem. A już na pewno niewielu (a konkretnie tylko trzech) ma na koncie więcej bramek od chwili debiutu Belga na Villa Park:

MEnInT7eQsiERlHxEdhL_benteke

 

Na chwilę obecną Benteke w 89 występach w Premier League zdobył 42 bramki i zanotował 9 asyst. Wynik jest więc rewelacyjny, a mówimy przecież o 24-latku, który teoretycznie, najlepsze lata gry ma jeszcze przed sobą. Ten idealistyczny obraz możemy jeszcze posłodzić kolejną dawką statystyk, a mianowicie „aerial duels”, czyli pojedynkami główkowymi:

Bez tytułu

 

Jest to znak rozpoznawczy Belga, jego chluba i powód do dumy, bowiem w lidze nie ma mu równych pod tym względem. Nie ma obrońcy, którego Benteke nie byłby w stanie pokonać w takowym pojedynku. Ponad 60% skuteczność w powietrzu czyni go niesamowicie przydatnym zawodnikiem. Można po prostu zagrać długą piłkę pod pole karne rywala, a ta z dużą dozą prawdopodobieństwa zostanie w posiadaniu drużyny atakującej. Długą piłkę…no właśnie. Tu zaczynają nam się schody i wyjaśnia się ta frustracja, która towarzyszy fanom „The Reds” w związku z transferem Belga.

Statystyki wyglądają bajecznie, ale gdy zestawi się to z drużyną z Anfield Road, powstaną mieszane uczucia. Tylko dwa zespoły (Arsenal i Manchester City) miały w poprzednim sezonie mniejszą liczbę długich zagrań od Liverpoolu na mecz.

longpass

Eliminuje to na starcie jeden z największych, jak nie największy atut Benteke, a więc grę tyłem do bramki i odbieraniem długich zagrań z głębi pola. Krucho też sprawa wygląda z dośrodkowaniami (tych u „The Reds” praktycznie nie ma). Od biedy można by było wykorzystać grę głową Belga przy stałych fragmentach, ale i tutaj Liverpool zajmuje jedno z ostatnich miejsc w lidze, jeśli chodzi o skuteczność. Co nam zatem pozostaje? Gra kombinacyjna i kontrataki. W tym pierwszym elemencie Benteke mógłby się jeszcze jako tako odnaleźć. Jest dobrze wyszkolony technicznie, potrafi precyzyjnie podać. Problemem może być natomiast gra z pierwszej piłki, szybkie wymiany. Napastnik Aston Villi nie słynie również z tego, że potrafi się momentalnie obrócić i wbiec w pole karne. Jego obecność na boisku byłaby więc równoważna z tym, że częściowo marnowany byłby potencjał jego, bądź potencjał dwójki kreatywnych Brazylijczyków – Coutinho i Firmino, którzy są wręcz stworzeni do szybkiej gry i prostopadłych, penetrujących podań. Kontry też nie są mocną stroną byłego zawodnika Standardu Liege, chociaż w tym wypadku często nie miał okazji zabłysnąć, gdyż częściej do błyskawicznych ataków podłączali się Agbonlahor, czy Weimann.

Kolejnym ważnym aspektem, szczególnie na Anfield, jest pressing. Przyjście Firmino spotkało się z wielką radością fanów nie tylko dlatego, że to jeden z największych talentów, że jest skuteczny, czy że robił furorę w Niemczech. Ci, którzy oglądali jego występy w Hoffenheim, wiedzieli, że Brazylijczyk bardzo ciężko pracuje bez piłki. Często nęka rywali na ich własnej połowie i zakłada świetny pressing. Zgrywa się to idealnie z filizofią Brendana Rodgersa, który w każdym niemal wywiadzie powtarza, jak ważny jest to dla niego element gry. A jak jest z pressingiem u Benteke? Cóż, rewelacji nie ma. Usprawiedliwia go nieco fakt, że często był osamotniony, co znacznie utrudnia nękanie rywali. Rzadko można było jednak dostrzec u niego zapał do jakichkolwiek prób odebrania piłki.

Minusy potencjalnego transferu wymienione, czas więc na pozytywy. Christian Benteke daje drużynie zupełnie nowe możliwości gry. Najłatwiej będzie mi to wytłumaczyć na konkretnym meczu. Pierwszego grudnia 2013 roku Liverpool grał z Hull City. „The Reds” szli jak burza. Zajmowali drugie miejsce w tabeli i zachwycali nieziemską grą ofensywną. „Tygrysom” nie dawano więc przed tym starciem najmniejszych szans na zdobycz punktową. A jednak, ekipa Steve’a Bruce’a wygrała sensacyjnie 3-1. Wiele osób pytało ze zdumieniem, jak do tego doszło? W końcu na murawie znajdował się Luis Suarez, który normalnie wygrałby to w pojedynkę, gdyby była taka potrzeba. Okazało się, że Rodgers nie ma przygotowanego planu B na siłową grę rywali. Na nic okazało się ponad 60% posiadania piłki i liczne podania

hullvslfc

 

Hull było bezlitosne i nawet magia gryzącego Urugwajczyka nie była w stanie przeciwstawić się brutalnej, acz skutecznej grze. Z Benteke może być inaczej. Właśnie w tego typu meczach w cenie jest rosły napastnik, który wygra pojedynek główkowy, czy zastawi się w polu karnym. Tam nie ma miejsca na finezyjne zagrania Coutinho, rajdy Ibe’a, czy piruety Lallany. Tam trzeba odpowiedzieć siłą, która sprawi, że walenie taką głową w mur w końcu będzie miało szansę powodzenia.

Czas więc wszystko podsumować. Frustracja i obawy fanów Liverpoolu są po części uzasadnione. Benteke nie jest idealny dla tej drużyny. Brakuje mu kilku ważnych cech. Nie jest to też jednak kot w worku, a sprawdzony napastnik, który może (nie musi) zagwarantować to, czego tak brakowało w poprzedniej kampanii – dwucyfrową liczbę bramek na sezon. A tych, którzy lamentują, bo liczyli na napastnika, który z prędkością Formuły 1 będzie odbierał każde podanie Coutinho i Firmino, odsyłam do gier typu FIFA. Tam prostopadłe zagrania do szybkiego napastnika są skuteczne przez cały sezon.