Bezbolesne rozstanie Chelsea i Sarriego

W zwyczajnym  życiu rozstania zwykle bywają bolesnym doświadczeniem przynajmniej dla jednej ze stron. Przypadek Maurizo Sarriego i Chelsea udowadnia jednak, że może być to idealne preludium do rozwoju, zarówno dla trenera jak i dla klubu.

Wbrew różnym doniesieniom, 60-letni Włoch opuścił Anglię z własnej woli. Roman Abramowicz rozstał się z tym szkoleniowcem w pokojowych warunkach, rozwiązując umowę za porozumieniem stron. Nikt śledzący bliżej sytuację w stolicy Anglii nie wykazywał oczywiście zaskoczenia takim rozwojem wypadków, ponieważ ten specyficzny trener nie do końca zaaklimatyzował się w nowym miejscu. Podczas tego niemalże roku kilkukrotnie publicznie krytykował swój zespół, dodatkowo wspominając, że w tym kraju nie zwraca się wielkiej uwagi na taktykę. Tak, tak… Pep Guardiola i Jurgen Klopp gdy to usłyszeli, uśmiechnęli się pod nosem wybuchnęli śmiechem. Słowa włoskiego szkoleniowca można było jednak odbierać jako usprawiedliwienie niektórych porażek, ale w dłuższej perspektywie jego praca w Londynie nie miała sensu.

Mimo to doświadczony szkoleniowiec nie pozostawił po sobie ruiny. Awans do Ligi Mistrzów oraz wygrana Ligi Europy to raczej maksimum, ile mógł wycisnąć przy tak grających rywalach z Etihad oraz Anfield. Drużyna dodatkowo po erze defensywnej piłki Mourinho oraz Conte w końcu (oczywiście nie we wszystkich spotkaniach) operowała świetnie piłką i bywały momenty zapierające dech w piersiach. Mimo wszystko konkludując wszystkie wyniki: fani mieli o wiele więcej argumentów, aby odbierać ten czas pozytywnie aniżeli negatywnie.

Głównie dlatego to rozstanie przebiegło praktycznie bezboleśnie. Sympatycy „The Blues” dodatkowo wiedzieli, że na jego miejsce trafi Frank Lampard, który w obliczu zakazu transferowego w końcu podaruje szanse adeptom akademii klubu. Sarri od początku był za tym, aby zgłosić odwołanie do CAS, które „zamrozi” wyrok FIFA na choćby jedno okienko. Włoch chciał jednym transferem wypełnić lukę po Edenie Hazardzie, choć do Londynu miał trafić przecież Christian Pulisic. Niezgodność w tej sprawie to także jeden z głównych powodów, dla których Maurizio postanowił odejść.

Zdecydowanym postawieniem na młodzież Lampard kupił sobie czas. Chelsea na początku sezonu nie wyglądała najlepiej głównie w defensywie, ale dziennikarze oraz kibice wiedzieli z jakimi problemami się zmaga nowy menedżer. Po pewnym czasie jednak widać progres i pewną drogę, którą kieruje się cały zespół. Poprawie uległa obrona, a w ofensywie pomimo odejścia Hazarda nadal nie brakuje jakości za sprawą młodszych zawodników takich jak Mount, Abraham, Pulisic czy Hudson-Odoi. Lampard zmodyfikował także styl gry. Chwilami zanudzająca gra przeobraziła się w szybkie ataki, a cała drużyna dąży przede wszystkim do szybszych wymian piłki. Jest to wyraźny kontrast z powolnym, metodycznym podejściem obserwowanym u Sarriego. Można zauważyć, że Jorginho i Mateo Kovacić, dwaj najbardziej krytykowani piłkarze u Włocha, rozwijają się u Franka i zyskali najwięcej spośród wszystkich zawodników na tej zmianie.

Na cztery łapy nie wylądowała tylko londyńska drużyna, ale także i Maurizio. Pod pewnym względem Sarri rozpoczął podobną pracę jak w Anglii. Musiał bowiem drużynę od wielu lat prezentującą defensywny styl gry nauczyć dominacji nad rywalem, nawet jeśli po drugiej stronie stoi Inter czy Napoli. Zatrudnienie tego trenera ze względu na jego przeszłość było decyzją nieco kontrowersyjną, ale władze Juventusu stanęli pod ścianą i krokiem w nieznane. Aktualny mistrz Włoch ze wszystkich czołowych klubów w Europie przywiązywał wagę przede wszystkim do prostej koncepcji wygranej. Nie chodziło o styl, bycie artystą i innowatorem taktycznym. Liczyło się wygrywanie spotkań i trofeów, a jeśli zmusza to do skupienia się jedynie na defensywie – niech tak będzie.

Początek sezonu pokazał, że póki co to szaleństwo ma pewne podstawy. Swojego szkoleniowca chwalił ostatnio Cristiano Ronaldo za wprowadzenie innego stylu gry. Max Allegri oczywiście zrobił dla mistrza Włoch wiele dobrego, ale nie potrafił sięgnąć po najważniejsze trofeum w postaci Ligi Mistrzów, a jego futbol zmęczył już dosłownie wszystkich.

Pozycja lidera po dziewięciu kolejkach Serie A oczywiście nie jest żadnym wyczynem dla kibica Juventusu. Oni dostawali to rok po roku, aż w końcu ten stan przeobraził się w nawyk. „Stara Dama” dysponuje największym budżetem we Włoszech i nawet zatrudnienie Antonio Conte w Interze nie powinno pomieszać im planów. Póki co ekipa z Mediolanu wydaje się mocna i pewna siebie, ale szkoleniowiec „Nerazzurri” może w trakcie trwania sezonu odczuwać spore problemy jeśli chodzi o szerokość składu. Już teraz 50-latek notorycznie stawia na tę samą jedenastkę, a przy grze na trzech frontach może okazać się to zabójcze. Głównie w tym aspekcie widać największe dysproporcje. W Juventusie Sarri ma do dyspozycji minimum po dwóch dobrych piłkarzy na jedną pozycję, czego nie można powiedzieć o ich rywalu.

Oprócz uzyskania jak dotąd dobrych wyników Sarri tchnął życie w kilku zawodników. Podczas swojej pierwszej konferencji prasowej wspomniał, że liczy przede wszystkim na odrodzenie Juana Cuadrado oraz Paulo Dybali. Jeden jak i drugi zostali wytypowani przez media jako najwięksi kandydaci do opuszczenia zespołu, a tymczasem obaj regularnie grają w tym sezonie. Kolumbijczyk zyskał na odejściu Joao Cancelo i przejął pozycję prawego obrońcy. Z kolei reprezentant „Albicelestes” w końcu jest wystawiany na pozycji napastnika, co do tej pory skutkuje zdobytymi bramkami.

Zwyżkę formy notuje także Miralem Pjanić. 29-latek od początku sezonu zmagał się z przyswojeniem tzw. „pozycji Jorginho”. Pomocnik obecnie występujący w Chelsea zwykle był centralną postacią w dwóch ostatnich zespołach Sarriego. Juventus oczywiście starał się pozyskać tego piłkarza, ale nie włożył w to tyle starania, ile chciałby tego trener. Obecność w kadrze wielu pomocników plus dołączenie Aarona Ramseya zamknęło niejako kadrę w tej strefie boiska i 60-latek musiał lepić z tego co posiada. Początkowo nie wyglądało to najlepiej, lecz wraz z czasem Bośniak przystosował się do nowej roli.

Na drugim biegunie znajduje się Matthijs De Ligt. Holender co jakiś czas popełnia błędy, a szkoleniowiec Juventusu nie należy do osób, które mają zamiar niańczyć swoich piłkarzy. Póki co obrońca utrzymuje miejsce w składzie, lecz obecność w kadrze Ruganiego oraz Demirala wymusza na niego poprawę swojej formy. Jeśli tego nie zrobi, to Sarri nie zawaha się po kilku fatalnych babolach posadzi go na ławkę, nawet jeśli ten kosztował 75 milionów euro. Niepewność byłego zawodnika Ajaksu mogliśmy zauważyć przede wszystkim w meczu przeciwko Napoli, gdzie 20-latek wyglądał bardzo elektrycznie. „Stara Dama” w tamtym spotkaniu pomimo prowadzenia 3:0, dała sobie wbić aż trzy bramki. Ostatecznie samobój Koulibaly’ego uratował ich przed stratą punktów, ale ta sytuacja udowodniła, jak wiele pracy czeka jeszcze nowego trenera.

Ostatecznie w Turynie (oprócz fanów Torino) nikt nie wyobraża sobie, że Juventus nie zdobędzie Scudetto. Czy to zadowoli kogokolwiek z sympatyków tego klubu? Mamy co do tego wątpliwości. Ważny będzie przede wszystkim styl i dobry wynik w Europie. Jeśli te dwa czynniki ze sobą zagrają, to Sarri będzie miał o wiele lepszą opinię aniżeli na jaką zapracował w Chelsea.

Komentarze

komentarzy