Europejska TOP5, od lat kojarzona z Premier League, La Liga, Serie A, Ligue 1 i właśnie Bundesligą. Bundesligą, która przez wielu uważana jest za jedną z najmądrzej rozwijanych, z klubami bez zadłużeń i stopniową ekspansją. Porównując do reszty, obecnie umieściłoby się ją po środku. Przed ligą francuską i włoską, za angielską i hiszpańską. Teoretycznie…
Jeszcze nie tak dawno temu Bayern wygrywał Ligę Mistrzów, był w finale, podobnie jak Borussia Dortmund. Swego czasu rewelacją było także Schalke. W tym roku role nieco się zamieniły – niedawno w Europie kompletnie zawodziły angielskie ekipy, teraz stanowią połowę ćwierćfinalistów. Z kolei pewne – jak mogłoby się wydawać – niemieckie marki po prostu dały ciała.
Niedawny lider tabeli przegrał 0:4 dwumecz z Tottenhamem, Schalke, wicemistrz sprzed roku, poległ 2:10 z Manchesterem City, a „wielki” Bayern na własnym obiekcie nie pokazał nic i przegrał 1:3. O debiutantach z Hoffenheim nie wspominamy, bo „Wieśniaki” odpadły już w fazie grupowej.
Jest połowa marca, a Niemcy już nie mają swojego przedstawiciela w Europie. Ostatni raz, kiedy żadnego klubu Bundesligi nie było w 1/4 Ligi Mistrzów, miał miejsce 13 lat temu – w sezonie 2005/2006. Wtedy Schalke zajęło trzecie miejsce w grupie, ulegając Milanowi i PSV, natomiast w 1/8 finału Bayern przegrał właśnie z Milanem (2:5), a Werder z Juventusem (4:4, zadecydowały wyjazdowe gole).
13 – For the first time in 13 years, no German team has reached the quarter finals of the @ChampionsLeague (2005-06). Fiasco. #UCL #FCBLIV #FCBLFC #BAYLIV #BVBTOT #MCIS04 pic.twitter.com/fQ1bSW87F8
— OptaFranz (@OptaFranz) March 13, 2019
To duże ostrzeżenie dla niemieckiej piłki i wynika z zaniedbań z kilku ostatnich lat. Bawarczycy rękami i nogami bronili się przed wielkimi transferami, Borussia natomiast borykała się z własnymi problemami. Teraz wszystko to się skumulowało, a efekty widzimy wyraźnie. Dobrze, że wspomniane kluby mają ambitne plany na letnie okienko transferowe. Jeśli dobrze trafią z wyborami, może znów będą straszyć w Europie.