„Byłem tak zdesperowany, że kradłem piłki księdzu” – Moise Kean o trudnych początkach

Nie każda wielka gwiazda pochodzi z domu, w którym niczego nie brakowało. Wręcz przeciwnie – większość goniła za marzeniami nie mając prawie nic, co być może jeszcze mocniej wpływało na ich upór i determinację. Jedną z nich jest Moise Kean, przed którym świat piłki stanął otworem.

Odbierz darmowy zakład 20 zł 

W ostatnich miesiącach świeżo upieczony 19-latek przeżywa swój najlepszy okres. Zaczął dostawać więcej minut, wykorzystuje je, strzela, pokazuje swoją wartość. Znamy już opowieści jego samotnie wychowującej go matki, pora na samego Moise. To nie będą same banały…

„Swego czasu byłem tak zdesperowany by grać w piłkę, że kradłem piłki księdzu. Dorastałem w Asti, niedaleko Turynu. A jeśli chciałem pograć w piłkę w naszej dzielnicy, zawsze mogłeś ją znaleźć w zakrystii kaplicy blisko naszego domu. Ksiądz był miłym facetem, który trzymał wszystkie piłki w szufladzie. Ale, widzisz, jest jedna rzecz: Nigdy jej nie zamykał. Więc za każdym razem, kiedy zgubiłem własną piłkę – może dla tego, że wykopywałem ją za ogrodzenie – wślizgiwałem się do kaplicy, czekałem aż ksiądz pójdzie na górę i brałem piłkę z szuflady.”

„Kiedy dorastasz w Asti, potrzebujesz futbolu przez cały czas. Po prostu. Ja grałem na asfaltowym boisku za kaplicą. 6 vs 6. Każdy zawodnik musiał płacić po 10 euro. Mogłem błagać, pożyczać, kraść, zbierać cały tydzień, byle tylko mieć swoją opłatę. Wygrana drużyna brała całą pulę. Jeśli zostałeś sfaulowany musiałeś udawać, że cię nie boli, bo ludzie by na ciebie nie stawiali.”

„Właśnie tak nauczyłem się grać w piłkę. Tak zaczęła się moja przygoda. Jeśli grasz w piłkę w taki sposób, uczysz się grać w nią z głodem. Uczysz się tej piłki, jak w życiu, ma ona wzloty i upadki. Czasem strzelasz w ostatniej minucie i wygrywasz 60 euro dla drużyny. Czasem ci się to nie udaje. Założenie siatki rywalowi było prawie tak samo ważne, jak zdobycie bramki. Kiedy dorastałeś zakładając siatki mając pieniądze na szali, założenie siatki Giorgio Chielliniemu na treningu nie wydaje się takie straszne. Właściwie… to wcale nie jest całkowicie prawdą – to jest bardzo, bardzo straszne. Wciąż mam bliznę na kolanie po ostatnim razie, kiedy próbowałem sztuczek przeciwko Chielliniemu. Jest ostrym gościem”

„Kiedy przychodzę teraz na treningi, widzę zawodników jak Dybala i myślę sobie: 'Cholera, ten gość byłby zabójczy przy kaplicy’. Zawsze myślę o chłopakach tam, bo to tam wszystko się zaczęło. Więc tak. Były czasy, w których byłem tak zdesperowany by grać, że kradłem piłki księdzu. I dziękuję Bogu każdego dnia, że to robiłem” – zakończył Kean.

Typowe, beztroskie czasy, kiedy wszystko wydawało się inne i proste. Ilu z nas pamięta takie gierki na betonowych/asfaltowych boiskach, granie szmaciankami, całą masę strupów i blizn? Tam była największa pasja. To w takich warunkach rodzą się gwiazdy, jaką powoli staje się także Moise Kean.

Odbierz darmowy zakład 20 zł 


Komentarze

komentarzy