Cavani ukarany kartką za oddanie hołdu Chapecoense. Czy można tego uniknąć?

cavani1

Ściągnięcie koszulki, po którym momentalnie sędzia wyciąga żółty kartonik. To niemalże codzienność na piłkarskich boiskach i zwykle odbywa się w geście nieokiełznanej radości. Czasami jednak sytuacja ma zupełnie inny kontekst, dużo bardziej dramatyczny. Przykładem jest Edinson Cavani, wspierający w owy sposób zmarłych piłkarzy oraz działaczy Chapecoense. Czy żółty kartonik dla Urugwajczyka był w tym przypadku na miejscu?

Oczywiście – zasady są jasne. Od 2004 roku na piłkarskich boiskach są żelazne reguły – zawodnik po strzelonej bramce nie ma prawa zdjąć koszulki, a nawet lekkie zaciągnięcie jej na głowę będzie skutkowało podobną restrykcją. Taki był wymóg FIFA, głównie ze względów coraz bardziej rozwijającego się sponsoringu w futbolu, który piłkarze mogli wykorzystywać dla własnych korzyści po trafionych bramkach. Wiadomo – to wówczas uwaga kibica jest skupiona najbardziej, a logo firmy na pierwszym planie po strzelonym golu byłoby iście opłacalne zarówno dla samego zawodnika, jak i danego przedsiębiorstwa.

Czy jednak można od tego zrobić wyjątek, po prostu przymknąć na to oko? Czy sędziowie powinni mieć takie przywileje? Jeśli dostaliby takie preferencje – w tym wypadku byłoby to wręcz wskazane. Dla niedoinformowanych, Cavani w środowym spotkaniu przeciwko Angers po jednej ze strzelonych bramek (dokładnie w setnym golu dla PSG) podniósł do góry meczowa koszulkę, pod którą widniał hołd dla zmarłych w lotniczej katastrofie. Arbiter spotkania Frank Schneider momentalnie wlepił Cavaniemu żółty kartonik.

Co ciekawe, ponad pięć lat temu miała miejsce dosyć podobna sytuacja, po której sędzia nie zareagował w identyczny sposób jak Schneider. Mowa tutaj o spotkaniu Championship pomiędzy Doncaster a Middlesbrough w 2011 roku. Wówczas Billy Sharp na trzy dni przed spotkaniem dowiedział się o śmierci swojego syna. Pomimo wielkiego bólu Anglik wystąpił w tym starciu w roli kapitana i w 14. minucie otworzył wynik spotkania, podnosząc po zdobytej bramce koszulce, pod którą widniał napis „To dla ciebie, synu”. Sharp tego gola nazwał najważniejszym w swojej karierze.

Menedżer rywali z Middlesbrough, Tony Mowbray, przyznał po meczu, że było to coś fantastycznego, a nagłówki gazet powinny nazwać to golem „trafionym prosto do nieba”.

Na pochwałę także zasłużył arbiter ówczesnego spotkania – Darren Deadman – który powstrzymał się od ukrania zawodnika za „przewinienie”, tak jak powinien był zrobić zgodnie z zasadami gry.