Chińczycy zwariowali? Proponują Tevezowi GIGANTYCZNY kontrakt. Nawet Ronaldo może jedynie pomarzyć o takiej kwocie

carlos-tevez

Nie odkryjemy Ameryki, twierdząc, że piłka nożna już dawno straciła swoją romantyczność z czasów, gdy była grą biednych ludzi, szukających rozrywki po ciężkiej pracy. Dziś najpopularniejsza dyscyplina świata to wielki biznes, a zawodnicy to produkty, które można kupić za odpowiednio wysoką cenę. W XXI wieku na nikim nie robią już wrażenia transfery graczy za kilkadziesiąt milionów euro czy funtów. Zdziwienie u kibiców może wywołać już tylko dziewięciocyfrowa kwota, taka, jaką latem tego roku władze Manchesteru United zapłaciły Juventusowi Turyn za Paula Pogbę. Podobnie jest z pensjami futbolistów – zdziwić nas już potrafią tylko prawdziwie bajońskie sumy.

Taką bez wątpienia jest 20 milionów euro, które rocznie ma inkasować Cristiano Ronaldo. To efekt podpisanego przez niego całkiem niedawno nowego kontraktu, obowiązującego do 2021 r., z Realem Madryt. Jeśli doliczymy do tego inne źródła, np. płynące z reklam telewizyjnych, dojdziemy do wniosku, iż Portugalczyk o byt swój oraz własnej rodziny zdecydowanie nie musi się już martwić. I choć pieniądze, jakie rocznie wpływają na jego konto, mogą przyprawić o zawrót głowy, wydaje się, że akurat on – choćby w niedużym stopniu – na nie zasługuje. Jest wzorem profesjonalnego sportowca, a także genialnym zawodnikiem, z którym o miano numeru jeden w piłkarskim świecie może rywalizować jedynie Leo Messi.

Zarówno „Cris”, jak i jego największy rywal z FC Barcelona swoją postawą na boisku co rusz udowadniają, że nawet jeśli są nieco przepłaceni, to akurat im można to wybaczyć. Dziesiątki trofeów, setki bramek i jeszcze więcej znakomitych spotkań w ich wykonaniu pozwoliły im podnieść gigantyczne sumy z zielonej murawy, a także mogli zarobić być może jeszcze więcej, użyczając swych twarzy znanym firmom. Co jednak powiedzieć o pieniądzach, jakie zdecydowanie mniej utytułowanym i zdolnym, ale za to ciut starszym czy wręcz znajdującym się u schyłku swych karier zawodnikom proponują kluby chińskie?

Wiadomo nie od dziś, że akurat w Państwie Środka marzą o stworzeniu silnej ligi oraz reprezentacji, ale by mogło to nastąpić, należy najpierw jak najbardziej spopularyzować futbol wśród ponad miliarda mieszkańców państwa. A pomóc mają w tym, oczywiście, znane postaci ze świata piłki nożnej, które dawniej reprezentowały wielkie europejskie kluby. W trakcie letniego okienka transferowego za Wielkim Murem znaleźli się m.in. Alex Teixeira (50 mln euro), Jackson Martinez (42 mln), Ramires (28 mln) czy Gervinho (18 mln). Ci piłkarze (oraz wielu innych) nie przejmują się tym, że kibice zarzucają im brak ambicji, gdyż kontrakty, jakie im zaproponowali Chińczycy, były z gatunku tych nie do odrzucenia.

Jak jednak nazwać umowę, którą dla Carlosa Teveza, 32-letniej byłej gwiazdy m.in. Manchesteru United oraz Juventusu Turyn, przygotowują władze zespołu Shanghai Shenua? Oferta marzeń? To chyba niewystarczająco dobre określenie. A może po prostu kontrakt życia, z którego jedynie ktoś niespełna rozumu by zrezygnował? 40 (!) milionów euro za rok gry w barwach wspomnianego wyżej klubu oferuje jego prezes Argentyńczykowi. Można to chyba skwitować jednym słowem – szaleństwo.

Gdyby ktoś zaproponował tyle Ronaldo czy Messiemu, może przełknęlibyśmy ów fakt, ale i tak z wielkim trudem. Czytając jednak rewelacje chińskiej gazety „Shenua News”, pukamy się w czoło i zastanawiamy, kiedy to szaleństwo dobiegnie końca. Wypatrujemy kogoś, kto wytłumaczy wreszcie Azjatom, że wyrzucają pieniądze błoto (w większości przypadków) i psują jeszcze bardziej i tak już wystarczająco zepsuty rynek transferowy. Na razie trudno dostrzec kogoś takiego na horyzoncie. Jeśli już jednak dana jednostka zauważa, że praktyki Chińczyków prowadzą donikąd, zostaje momentalnie stawiana do szeregu przy wtórze słów: „Ich pieniądze, więc niech robią z nimi, co chcą”.

A co zrobi Tevez? Dawno temu powiedział w jednym z wywiadów, że karierę piłkarza zakończy w wieku 28 lat i w swoim ukochanym klubie – Boca Juniors. Dziś gracz liczy sobie już 32 wiosny i co prawda reprezentuje barwy klubu z Argentyny, ale jakoś plotki o zawieszeniu przez niego butów na kołku jakby w ostatnim czasie umilkły. Można jednak przypuszczać, że lada moment zamieni on Amerykę Łacińską na Azję i w sumie trudno mu się dziwić. Ciekawe tylko, kiedy któryś z klubów Chinese Super League zaproponuje jakiemukolwiek zawodnikowi 100 milionów euro za kilkanaście miesięcy gry w ich zespole. Bo w fakt, iż to nastąpi, nie śmiemy wątpić.

Komentarze

komentarzy