Cyrk w Newcastle

Katastrofalna forma piłkarzy Srok jest największym rozczarowaniem tego sezonu. Przez ostatnie miesiące winą za grę poniżej oczekiwań kibiców wypełniających St James Park po brzegi, obarczano po równo właściciela Mike Ashley i Alana Pardew. Kiedy Pardew ku uciesze wielu kibiców odszedł do Palace, fanom wydawało się, że teraz ich drużyna zacznie piąć się w górę tabeli. Stało się coś zupełnie nieoczekiwanego. Drużynę, w której jest sporo piłkarskiej jakości, dopadł kryzys, który może zakończyć się katastrofą. Tymczasem The Palace pod wodzą nielubianego Pardew już dawno zapewniło sobie utrzymanie i walczy, jak równy z równym z największymi klubami Premier League. Okazało się więc, że to nie Pardew był największym złem.

_82420672_ashleyoutvan_twittergilesofficial85

John Carver objął zespół po Pardew i wydawało się, że dociągnie Newcastle do końca sezonu. Ashley zdecydował, że chce poczekać do lata z zatrudnieniem nowego managera, gdyż dopiero wtedy będzie dostępnych kilka nazwisk, które gwarantują odpowiedni poziom. Czy się przeliczył, okaże się dopiero po ostatniej kolejce. Newcastle przegrało osiem ostatnich spotkań. Fani od kilku tygodni protestują przeciwko polityce właściciela. Klub chwalił się rekordowymi zyskami, a kibice pytają, dlaczego klub nie inwestuje w zawodników. Alan Shearer powiedział ostatnio, że Ashley to biznesmen i właśnie tak podchodzi od Newcastle. Kibice nazywają właściciela Londyńską Mafią i żądają odejścia. Bojkot, protesty, transparenty. Obrywa się managerowi i zawodnikom. Ci skarżą się na brak wsparcia kibiców. Kibice z kolei zarzucają zawodnikom brak ambicji. Koło się zamyka. Newcastle ostatni raz wygrało na St James Park w lutym. Z ostatnich trzech spotkań Newcastle gra dwa na własnym boisku z WBA i West Ham United. Jak pisze Daily Mirror zawodnicy, szczególnie obcokrajowcy, są dosyć mocno przerażeni reakcją trybun i poprosili swoje żony, dziewczyny i rodziny, aby nie pojawiały się na stadionie.

Psycholog sportowy poproszony o komentarz mówi krótko – Wygląda na to, że zawodnicy są bardziej przestraszeni niż skłonni do walki na całego. Oczywiście dobry wynik, dobra akcja, czy nawet krwawiąca głowa w starciu z rywalem może „wygrać” dla zawodników wsparcie trybun. To sfera mentalna decyduje w ostatnich meczach, w mniejszym stopniu umiejętności. Zawodników Newcastle czekają trzy wielkie bitwy, zarówno z rywalami, jak i z własną psychiką.

Cyrk medialny rozpoczął się kilka dni temu. Klub wydał oświadczenie, że będą walczyć. Później Collocini napisał list otwarty do kibiców. Ewidentnie pomagał mu w tym dział Public Relation. W dużym skrócie to przeprasza, prosi o wybaczenie, o wsparcie, pisze o znaczeniu kibiców i „biało-czarnej” rodzinie. Frazesy, frazesy … Później tymczasowy manager Carver nazwał się najlepszym trenerem w Premier League. Ogólnie trochę taki „absurdalny humor” ala Monty Payton.

Nie oczekujemy zwycięstw, ale też nie zamierzamy klepać po plecach gwiazd zarabiających 50 tys. tygodniowo po kolejnym meczu oddanym bez walki. Zamiast pisać, niech zaczną grać – można przeczytać na forum. Alan Shearer, który jest mocno związany z Newcastle powiedział ostatnio w BBC – Ten list kapitana to nieporozumienie. To nie czas na tłumaczenie się ze słabej gry. Kibice Newcastle nie chcą przeżywać kolejnej relegacji w ostatnich latach. Za piłkarzami ma przemawiać ich gra, a nie gadanie.

Kolejny mecz o życie już dzisiaj.