Za nami pierwsza ligowa kolejka. Drużyny z Górnego Śląska i Podbeskidzia (ukłon w stronę redakcyjnego kolegi) grały ze zmiennym szczęściem. Piast „planowo” stracił punkty w Poznaniu, co powoli staje się tradycją, Górnik uporał się ze słabą Cracovią, Podbeskidzie jeszcze kilka minut przed końcowym gwizdkiem sędziego, dopisywało sobie trzy punkty – ostatecznie kończąc mecz porażką. Ruch Chorzów przegrał we Wrocławiu ale to było do przewidzenia, ponieważ pozycja na której Śląsk kończył sezon 2013/14 była zdecydowanie poniżej potencjału jaki posiada drużyna trenera Pawłowskiego, odwrotnie niż Ruch Kociana – który osiągnął wynik ponad stan. Zaraz, zaraz – chyba już cos takiego pisałem prawie rok temu. Różnica jest tylko taka – że wtedy pisałem o drużynie z Gliwic. Były puchary – była porażka w pierwszej rundzie a potem ciężki sezon zakończony w dolnej części tabeli. Teraz to Niebiescy zameldowali się w Europie i za kilka chwil rozegrają mecz rewanżowy drugiej rundy wstępnej. Rywal – FC Vaduz to nie jest rywal, którego Chorzowianie powinni się bać. Tak przynajmniej myślałem przed pierwszym meczem. Wynik 3:2 plus bramka zdobyta ręką przez Stawarczyka tą pewność mi zabrały. Mecz ten sprawił, że postanowiłem przyjrzeć się wcześniejszym występom w Europejskich Pucharach drużyn z mojego regionu. Oczywiście wszyscy mamy w pamięci sukces Górnika Zabrze, czy fajne mecze GKSu Katowice. Ruch grał w pucharach kilkanaście razy, dwukrotnie nawet dotarł do rundy rozgrywanej na wiosnę – mianowicie ¼ pucharu UEFA sezonu 1973/74 (przegrany dwumecz z Feyenoordem) oraz sezonu 1974/75 dotarli do tej samej rundy Pucharu Europy gdzie przegrali z Saint Etienne. Ja jednak ku przestrodze – zajmę się tymi mniej chwalebnymi chwilami. Bo przecież prócz pięknych wygranych meczy i porażek ale tych z drużynami z samego topu – nasze drużyny zaliczały klasyczne kompromitacje. Miał być to ranking 10 takich wpadek, ale na szczęście nie udało mi się ich tyle zebrać, więc będzie tylko pięć. Wynika to pewnie też z tego, że w ostatnich latach Górny Śląsk nie jest zbyt często reprezentowany na „salonach”, a większość tych wpadek miała miejsce własnie w ostatnich latach.
Miejsce 5:
Sezon 1989/90 Puchar UEFA 1/32 finału
RoPS Rovaniemi – GKS Katowice 1:1 i 1:0
Lata przemian politycznych w Polsce miały też odzwierciedlenie w innych dziedzinach życia, w tym i sporcie. W tym właśnie sezonie – wszystkie nasze eksportowe drużyny odpadły w swoich pierwszych dwumeczach. Prócz GKSu były to jeszcze Ruch Chorzów, Legia Warszawa i Górnik Zabrze – ale te odpadały z mocnymi drużynami – kolejno CSKA Sofią, FC Barceloną i Juventusem Turyn – który ostatecznie wygrał Puchar UEFA. Uwczesny wicemistrz Polski trafił na Finów i na pewno nie myślał, że na tej przeszkodzie się potknie i tak zakończy się jego europejska przygoda. Bramkowy remis w pierwszym meczu nie mógł wróżyć tak fatalnego zakończenia, ale powinien dać do myślenia. Jedyną bramkę dla Katowiczan zdobył Kubisztal. Finowie w następnej rundzie przegrali z Auxerre 0:3 i 0:5.
Miejsce 4:
Sezon 1995/96 Puchar Intertoto faza grupowa
Górnik Zabrze (w)– Aarhus GF 1:4
Górnik Zabrze (d) – FC Basel 1:2
Górnik Zabrze (w)– Sheffield Wednesdey 2:3
Górnik Zabrze (d) – Karlsruher SC 1:6
Puchar wymyślony przez UEFĘ, który miał na celu zaangażować więcej drużyn w europejskie rozgrywki. Dwie/trzy najlepsze drużyny mialy możliwość grania w Pucharze UEFA. Jak pokazała historia, nie przyjęło się to za bardzo, po kilku latach pomysł ten porzucono, myślę, że z korzyścią dla wszystkich. Mało było drużyn, które poważnie traktowały ten puchar – nie należały do nich nasze drużyny. Ale mimo wszystko cztery porażki w czterech meczach to na pewno nie jest powód do dumy. Górnik w tamtych latach nie przypominał drużyny, która jeszcze dziesięć lat wcześniej rządziła i dzieliła w naszej lidze. Hajto, Kubik, Orzeszek, Kuźba, Szemoński czy Tarachulski to zawodnicy biegający wtedy po boisku przy Roosevelta. Znamienne jest to, że żaden z rywali Górnika nie dotarł do właściwych rozgrywek pucharu UEFA. Najbliżej byli Ci, którzy najbardziej zlali Zabrzan. Karlsruher dotarł do finału, gdzie uległ 4:2 drużynie Bordeaux.
Miejsce 3:
Sezon 1995/96 Puchar Zdobywców Pucharów 1/32 finału
GKS Katowice – Ararat Erewań 2:0 i 0:2 (karne 4:5)
Rok sukcesu Legii w Lidze Mistrzów (ćwierćfinał) był również rokiem klęski innej naszej drużyny. Kibice GieKSy mieli pewnie jeszcze świeżo w pamięci wspaniałe mecze swojej drużyny z Bordeaux czy Bayerem Leverkusen, a tutaj taki klops. Drużyna, która w swoich szeregach posiadała przecież całkiem ciekawych zawodników m.in. Jojko, Węgrzyn, bracia Świerczewscy, Sławek Wojciechowski czy Wojciech Szala – uznała wyższość amatorów z byłej republiki radzieckiej. Drużyna z Armenii to pierwsza tak słaba drużyna, która uporała się z klubem z Górnego Śląska. Nie wiem, czy był to swoisty znak dla innych drużyn, ale dla mnie to właśnie ten wynik pokazał przyszłym rywalom naszych drużyn, że z Polakami da się wygrać. I wcale nie trzeba być lepszym piłkarsko, wystarczy tylko bardziej chcieć. A wtedy Ararat chciał bardziej i przeszedł do następnej rundy, gdzie odpadł z Dynamem Moskwa.
Miejsce 2:
Sezon 2003/04 Puchar UEFA Runda kwalifikacyjna
GKS Katowice – Cementarnica Skopje 1:1 i 0:0
Wygląda na to, że drużyna z Katowic to ten przedstawiciel naszego regionu, który najchętniej dawał wygrać kopciuszkom europejskiej piłki. Gorzej, że właśnie w ten sposób regularnie traciliśmy ważne punkty w rankingu klubowym UEFA, a co za tym idzie zaczynaliśmy grac coraz wcześniej i mieliśmy coraz mniej przedstawicieli w pucharach. Macedończycy to powtórka z rozrywki po meczach z Araratem. Dwa remisy i koniec przygody. Patrząc jednak dziś na skład GKSu z tamtego sezonu – zaczynamy rozumieć, że Katowiczanie nie mieli za dużo atutów czysto piłkarskich. Jacek Kowalczyk, Grzegorz Fonfara, Mariusz Muszalik, Krzysztof Gajtkowski czy Moussa Yahaya. To zawodnicy najbardziej rozpoznawalni z tamtej drużyny a przecież wielkich sukcesów w swojej karierze nie osiągnęli. Był to poniekąd schyłek drużyny z Katowic. Ligowy byt udało się jeszcze uratować, ale rok później już była ostatnia pozycja i degradacja dwie klasy niżej z powodów kłopotów finansowych. A Macedończycy w następnej rundzie, tak jak Finowie od których zaczęliśmy nasz ranking – trafili na Francuzów – Lens wygrał oba mecze w stosunku 1:0 i 5:0.
Miejsce 1:
Sezon 2010/11 Liga Europy UEFA II runda kwalifikacyjna
Ruch Chorzów – Valletta FC 0:0 i 1:1
Nie, nie pomyliłem się. Na pierwszy miejscu mecze drużyny, która wyszła zwycięsko z tego boju, ale styl w jakim to zrobiła – pozostawiał bardzo wiele do życzenia. Dwa mecze z amatorami z Malty zakończyły się remisami. Tylko dzięki bramce strzelonej na wyjeździe, w następnej rundzie zameldowali się Chorzowianie. Do kompromitacji zabrako naprawdę niewiele. Kompromitacją były dwa kolejne mecze Ruchu i porażki z Austrią Wiedeń. To był chyba ostatni gwóźdź do trumny polskiej piłki klubowej. W Europie już nikt się nas nie boi, a na moje nieszczęście, swoje pięć groszy dołożyły drużyny ze Śląska.
Legia póki co uciekła spod topora, Lech pewnie wygra z Estończykami. Zawisza nawet jak odpadnie, to w jakimś stopniu będzie usprawiedliwiona – zagrała w pucharach po wygranej w Pucharze Polski, który zlekceważyły najlepsze drużyny ligowe. Ja martwię się o Ruch właśnie. W drużynie z Lichtensteinu gra kilku ciekawych zawodników, ale przecież nie może być tak, że klub z prawie 40-milionowego kraju jedzie na rewanż z jedną bramką zaliczki i z pewnymi obawami o końcowe rozstrzygnięcie. Takie mecze powinniśmy wygrywać już przed wejściem na boisko. Mam nadzieję, że nasza klubowa piłka sięgnęła już dna i teraz pora odbić się od niego. Za rok wolałbym nie oglądać drużyn z Górnego Śląska w pucharach, niż martwić się, czy czasem nie trafią na – bez urazy – drużynę z San Marino i będzie to oznaczać koniec przygody z pucharami…