Czarny Łabędź

Gdy 20 lipca 2012 roku przechodził do Swansea, oczekiwania wobec niego nie były duże. Zagrał, co prawda, wyśmienity sezon w barwach Rayo Vallecano, ale na Wyspach spora część kibiców nawet nie wiedziała, kim on jest. Suma transakcji w wysokości dwóch milionów funtów również nie zwiastowała przybycia gwiazdy. Względna anonimowość i niska opłata za transfer spowodowały jednak, że mógł on w spokoju, bez żadnej presji robić swoje. Już w swoim pierwszym sezonie w Premier League zdobył 18 bramek. Z miejsca stał się idolem publiczności na Liberty Stadium. Ten rewelacyjny rok miał być trampoliną do osiągania kolejnych celów. Jednak zamiast jeszcze wyższych lotów, ujrzeliśmy upadek. Upadek gracza, któremu wróżono znakomitą karierę.Oto historia Miguela Péreza Cuesty, bliżej znanego jako Michu.

15 bramek w 37 występach w barwach beniaminka. To musi robić wrażenie. Michu był objawieniem w Hiszpanii, zachwycał grą i strzelał nawet takim markom jak Real Madryt. Dziwić więc może cena, jaką Michael Laudrup – ówczesny manager „The Swans” – zapłacił za 26-letniego pomocnika. Dwa miliony funtów wynikały z głębokiego kryzysu finansowego, w jakim znalazło się Rayo Vallecano. Klub musiał na gwałt posprzedawać zawodników i nie mógł się przy tym zbytnio targować. A nawet jeśli taka możliwość by istniała, to za Michu nie można było wyciągnąć więcej, niż 4 miliony euro. Taka była bowiem klauzula w jego kontrakcie. Jak się później okazało, był to strzał w dziesiątkę. Michu, ustawiany na Liberty Stadium jako napastnik, zaczął strzelać na potęgę. Świetnie sprawdzał się w grze kombinacyjnej, dobrze radził sobie w powietrzu i, co najważniejsze, był zabójczo skuteczny. Z miejsca stał się ulubieńcem kibiców. Zresztą, jak tu nie pokochać człowieka, który niemal w pojedynkę zapewnia zwycięstwo nad Arsenalem na Emirates? Po tym meczu było już jasne, że Swansea dokonała rewelacyjnego zakupu. A według niektórych była to nawet „okazja stulecia”:

garylinekerjpg

Znakomite występy poskutkowały nowym, czteroletnim kontraktem w styczniu 2013 roku. Michu postanowił szybko odwdzięczyć się za zaufanie, najpierw odprawiając z kwitkiem Chelsea w półfinale Capital One Cup, by w finale walnie przyczynić się do przełomowego zwycięstwa. Dzięki tej victorii klub z Liberty Stadium po raz pierwszy w historii zakwalifikował się do europejskich pucharów.

Klub z południowej Walii, poza sukcesem w pucharze krajowym, zakończył sezon w lidze na wysokim, dziewiątym miejscu. Ogromny wkład w ten rezultat miał oczywiście Michu. Hiszpan, z 18 bramkami na koncie, uplasował się na piątej pozycji w klasyfikacji strzelców i z optymizmem spoglądał na przyszły sezon.

Drugiego sezonu na Wyspach były gracz Rayo nie mógł zacząć lepiej. Najpierw bramki w kwalifikacjach do Ligi Europy, później seria bramek w lidze. Ci, którzy uważali, że poprzedni rok był jednorazowym wystrzałem Michu, musieli się ugryźć w język. Rewelacyjna forma nie uszła uwadze Del Bosque, który powołał go na mecze „La Furia Roja”.

michuspain7

27-letni wówczas zawodnik zadebiutował w meczu eliminacyjnym z Białorusią. Wszystko szło po jego myśli, kariera usłana była różami i zdawała się znajdować na szczycie. Doskonale jednak wiadomo, że gdy już się dotrze na szczyt, istnieje ryzyko upadku…

W tym konkretnym przypadku, upadek spowodował liczne rany u zawodnika. Zaczęło się od rozciętej głowy. Niby nic poważnego, ale forma Hiszpana zaczynała lecieć równią pochyłą. W meczu derbowym z Cardiff, Michu doznał poważnego urazu kolana, przez co opuścił połowę sezonu. Po powrocie był już cieniem samego siebie. Całkowicie zatracił formę i jego przyszłość na Liberty Stadium stanęła pod znakiem zapytania. Ryzyko pozostawienia go w składzie na kolejny sezon było spore. Klub wiedział, że wciąż może zarobić spore pieniądze na jego sprzedaży. Atrakcyjnych ofert jednak brakowało, co doprowadziło do tego, że Michu został wypożyczony do Napoli.

Ten rok miał być decydującym w karierze wychowanka Realu Oviedo. Miał pokazać, że debiutancki sezon w Premier League nie był przypadkiem, a sam zawodnik ma ponadprzeciętne umiejętności. Na swoje nieszczęście, zawodnik nie otrzymał nawet szansy, by tego dokonać. I nie chodzi tu o to, że nie dostawał szans od Rafy Beniteza. Okazało się, że Michu jest też strasznie podatny na kontuzje. Operacja kolana, którą przechodził podczas półrocznej absencji w Swansea, okazała się być niewystarczająca. Uraz się odnowił i Hiszpan kolejne miesiące spędził na rehabilitacji. Do tego pojawiły się problemy z kostką. Wszystkie te plagi egipskie doprowadziły do tego, że Michu wystąpił zaledwie w trzech spotkaniach Napoli i jasne było, że wielkich rzeczy w piłce już nie osiągnie. Włoski klub miał opcję wykupu w umowie. Problemy zdrowotne zawodnika spowodowały jednak, że nawet te śmieszne 6 milionów euro okazało się za dużym wydatkiem na niego. Po katastrofalnej przygodzie na Półwyspie Apenińskim, napastnik wrócił z podkulonym ogonem do Walii. Tam jednak nie czekano na niego z utęsknieniem.

article-0-192C4B6500000578-891_634x435

W te wakacje Gary Monk dał Hiszpanowi jasno do zrozumienia, że jego dni na Liberty Stadium dobiegły końca. Z tego, co słyszymy ze strony jego agenta, myślę, że Michu chciałby spróbować przenieść się gdzieś indziej. Takie mam wrażenie, chociaż nie rozmawiałem z nim. Michu nie będzie w kadrze zespołu w tym sezonie. Nie miałem i nie będę go mieć w planach na najbliższy sezon. Najbardziej prawdopodobny był powrót napastnika do ojczyzny. Zainteresowane były Celta Vigo i Granada. Do ostatniego dnia okienka „Łabędzie” starały się go „opchnąć” gdziekolwiek. Z marnym jednak rezultatem. Jak więc się to skończyło? Michu pozostał w Swansea. Nie znajduje się jednak w kadrze meczowej klubu. Ba, nie ma o nim nawet wzmianki na oficjalnej stronie. Może więc on raczej przybić piątkę z Abou Diabym i pogadać, jak to kontuzje wpływają na karierę. Facet ma bowiem na chwilę obecną 29 lat i trudno oczekiwać, by jeszcze wrócił do grania na poziomie, jaki prezentował w sezonie 2012/2013. My piątki mu nie przybijemy, ale możemy ubolewać, bo niewątpliwie na naszych oczach zmarnował się świetny zawodnik.