Czekaj rok na powrót do gry, odnieś kontuzję w pierwszej minucie. Tomasz Cywka nie porzucił pecha

Przejście pod drabiną? Zbite lustro? Czarny kot przebiegający drogę? A może wszystko naraz? Ludzie tłumaczą pojawiające się nieszczęścia na wiele sposobów, które często brzmią wręcz absurdalnie. Trudno wierzyć w to, że ktoś urodził się pod szczęśliwą, a ktoś inny pod ciemną gwiazdą i inne najróżniejsze zabobony, jednak życie czasem zmusza nas do zastanowienia się, czy aby na pewno tak jest.

Nie mamy pojęcia, co zrobił Tomasz Cywka, ale nie da się ukryć, że zawodnik Lecha ma potwornego pecha. 31-latek, który latem 2018 roku przeniósł się do Poznania z krakowskiej Wisły, do tej pory rozegrał w nowej drużynie zaledwie 16 spotkań (dwa zdobyte gole). Co więcej, niemal wszystkie jeszcze latem poprzedniego roku.

Ostatnim meczem uniwersalnie wykorzystywanego zawodnika był występ przeciwko Miedzi Legnica, który miał miejsce… 30 września 2018 roku. Właśnie wtedy Cywka, który większość kariery występował w angielskiej Championship, naderwał więzadło w kolanie. Potem pojawiły się problemy z łydką, które ciągnęły się niemal cały rok.

Tomasz Cywka wrócił do gry w sierpniu tego roku, rytmu meczowego nabierając jednak w drugiej drużynie Lecha, występującej w 2. lidze. Sześć spotkań rozegranych w pełnym wymiarze czasowym i stopniowe odzyskiwanie formy dawały nadzieję na „lepsze jutro”, niestety te zapędy zostały szybko zweryfikowane.

W dzisiejszym meczu Pucharu Polski przeciwko Resovii, Tomasz Cywka, po ponad roku nieobecności, w końcu pojawił się w pierwszej jedenastce „Kolejorza”. Efekt? Kontuzja już w pierwszej minucie spotkania…

Na razie nie wiadomo, jak poważny jest uraz odniesiony w 30. sekundzie dzisiejszego meczu, ale mamy nadzieję, że nie będzie to nic poważnego. Walczyć cały rok o powrót do tego, co się kocha, by po chwili znów spaść z nieba do piekła. Trzymamy kciuki, by problemy nie okazały się permanentne, a Tomasz Cywka miał jeszcze okazję cieszyć się grą i przede wszystkim zdrowiem.